Co tam prawo, co tam obyczaje, co tam interes państwa. Bondaryk odszedł z racji partykularnych interesów Tuska i jego najbliższego otoczenia

Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak

Gen. Krzysztof Bondaryk, ustępujący z funkcji szefa ABW, w demokratycznym i praworządnym państwie nie zostałby szefem tak ważnej służby. Premier Tusk, mianując go, złamał prawo, obyczaje i standardy państwa prawa.

Bondaryk objął stery Agencji w sytuacji rażącego konfliktu interesów, gdy przyjmował jeszcze pieniądze od jednego z oligarchów, którego nota bene sam potem, jako szef ABW, nadzorował. Co więcej, Bondaryk do dziś nie wyjaśnił swoich związków z tzw. bandą czworga. Istnieją poważne przesłanki, że był on ważną postacią w gangu handlującym nielegalnie danymi operatorów komórkowych. Mimo jawnie szokujących informacji o Bondaryku Tusk powołał go na szefa ABW. Wbrew temu, co można obecnie usłyszeć z ust polityków Platformy, premier rozpoczął tym samym jeden z czarniejszych okresów tej służby.

ABW za czasów Bondaryka stała się siedliskiem patologii i wynaturzeń. To za jego czasów rozpoczęto inwigilację otoczenia prezydenta RP i jego samego, pod pretekstem szukania przecieku raportu po tzw. incydencie gruzińskim. To za czasów Bondaryka rozbudowano do granic możliwości system inwigilacji obywateli. To za czasów Bondaryka doszło do podsłuchiwania dziennikarzy, rozmów adwokata z jego klientem oraz do przekazania nielegalnie zebranych materiałów jednemu z wiceszefów Agencji na jego prywatne sądowe potrzeby! To wreszcie za czasów Krzysztofa Bondaryka doszło do prewencyjnego i kompromitującego służbę zatrzymania Brunona K. czy Artura Ł., którzy ponoć "coś planowali", ale nikt nie wie co. Zatrzymani zostali nie za to co zrobili, ale co ew. mogliby zrobić.

To w końcu za czasów Bondaryka ABW wykazała się rażącą niekompetencją ws. afery hazardowej, stoczniowej, afery Amber Gold, czy ws. katastrofy smoleńskiej. Do dziś ABW nie jest w stanie zabezpieczyć polskich interesów w sprawie choćby publikacji zdjęć z miejsca tragedii w Smoleńsku.

To wszystko pokazuje, że Bondaryk powinien dawno odejść. Jednak trzymał się mocno do tej pory. Co znamienne dla tej władzy odszedł, gdy zaczął zagrażać Tuskow, a kierowana przez niego służba naraziła na szwank premiera i jego rodzinę. To może symbolizować sposób działania formacji rządzącej Polską.

Co tam prawo, obyczaje czy interes Polski? Nimi nie trzeba się przejmować. Gdy ktoś zagraża interesom dworu i kliki Tuska - musi odejść.

Kompromitujące podejście do państwa w tej historii widać po raz kolejny. Wydaje się zasadne stwierdzenie prof. Zybertowicza, który mówił, że Tusk zapewne zdobył na Bondaryka istotne haki. Na tyle istotne, by zneutralizować wiedzę szefa ABW o Platformie.

Wydaje się również, że Tusk zlikwidował jedynego człowieka, który mógł zablokować zmiany w służbach, jakie przygotowuje rząd. Zmiany mocno osłabiające polskie bezpieczeństwo.

Z doniesień medialnych wynika, że propozycja premiera ociera się wręcz o likwidację systemu bezpieczeństwa i polskich służb. Osłabienie możliwości działań największej służby specjalnej, ustawowe odcięcie ABW od części spraw, którymi formacja zajmuje się do tej pory, oraz - zgodnie z ostatnimi doniesieniami - rozłożenie sprawy nadzoru i zadaniowania służb na poszczególne resorty, może skutkować rażącym spadkiem bezpieczeństwa Polski. Rmf24.pl podawało, że rząd chce, by:

wszystkie służby zostały podporządkowane resortom - Agencja Wywiadu ma trafić pod ministra spraw zagranicznych, służby wojskowe: SKW i SWW pozostałyby w MON. Pojawił się też pomysł, aby Centralne Biuro Antykorupcyjne podporządkować Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, podobnie zresztą ABW miałaby trafić pod skrzydła resortu Jacka Cichockiego. Funkcjonariusze ABW zajmujący się śledztwami gospodarczymi, czy narkotykowymi mają z kolei zasilić szereg CBŚ.

Rozdrobnienie systemu nadzoru, koordynacji oraz zadaniowania służb na kilka osobnych instytucji będzie skutkowało de facto rozbiciem i paraliżem systemu służb specjalnych w kraju. Platforma konieczność reformy służb argumentuje m.in. nakładaniem się kompetencji formacji w kraju. Tyle tylko, że receptą na ten stan rzeczy powinno być wzmocnienie Kolegium ds. Służb Specjalnych, czy powołanie ministra-koordynatora ds. służb. Rząd zamiast tego postanowił rozbić służby na człony, sprawiając, że ich współdziałanie może okazać się znacznie trudniejsze.

Zbigniew Zbiobro w RMF FM mówił, że odejście Bondaryka to sygnał, że w Polsce koncepcja silnych służb specjalnych umiera. Wydaje się, że rzeczywiście odejście Bondaryka może być sygnałem, że służby staną się jeszcze bardziej patologiczne, nie będą lepsze, a jedynie słabsze, że staną się ręcznie sterowanymi klikami, oddziałami czekającymi na zlecenia poszczególnych ministrów. To nie polepszy sytuacji Polski i Polaków.

W sierpniu pisałem na portalu wPolityce.pl, że zapowiedź premiera, że uzdrowi polskie służby, budzi niepokój:

Doświadczenie pokazuje, że akcyjne działanie premiera Tuska każdą strukturę może pogrążyć w jeszcze głębszym chaosie. Czy Tusk i jego "fachowcy" naprawią Agencję po swojemu? Nawet tak działającej instytucji byłoby szkoda...

Z obecnej perspektywy wydaje się, że niestety miałem rację. Jak informował dziś Jacek Cichocki, koncepcję nowych regulacji ws. polskich służb stworzył on oraz szef MON Tomasz Siemioniak "w ciągu dwóch miesięcy". Genialni ci ministrowie. Niestety wydaje się, że wynik tak opracowanych reform w służbach może być jeden. Zapewne będziemy mieli po raz kolejny reformę przez likwidację...

Nawet trudno mieć satysfakcję ze słusznych przewidywań.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych