Kilka dni temu przeczytałem w prasie o nowych parkometrach. Ze zdziwieniem dowiedziałem się, że teraz kierowca wykupujący bilet musi podać numer rejestracyjny samochodu. W tym samym artykule była wzmianka, że na razie (a ja głupi myślałem, że raczej na dłużej) nowe parkometry mają stanąć tylko w okolicy Placu Trzech Krzyży (swoją drogą, jak długo jeszcze pejzaż miasta będzie kalany tą opresyjną nazwą; rozenkowie wszystkich melin, do dzieła!). No i dziś mogłem się przekonać, że okolice Placu Trzech Krzyży są naprawdę spore. Załatwiając sprawę służbową zaparkowałem samochód przy ul. Chałbińskiego w pobliżu Ministerstwa Transportu (przypominam, jego główny rezydent to Minister, którego najtrwalszym dokonaniem jest modernizacja swojego gabinetu, za – jak podały media – ok. milion zł.). I co się okazało? Nowe parkometry stoją już i tam. Fakt, że nieco gustowniejsze niż poprzednie, do tego z klawiaturą, a ponieważ ze wszech stron otaczają nas rozmaite klawiatury, to i szok poznawczy był mniejszy. Każdy kolejny kierowca miał problemy z obsługą tego cudeńka, niektórzy pracowali nawet w zespołach. Ale od obowiązku nie mogli już umknąć. Musieli podać numer rejestracyjny parkowanych aut.
Zastanawiam się tylko po co to wszystko. Oczywiście wiem, że to dla naszego dobra. Wielu kierowców to potworni oszuści, którzy wymieniają się biletami z parkometrów narażając budżet naszego miasta na kolosalne straty. A kasa naszej stolicy ostatnimi czasy jakby puściejsza. No i te katastrofy przy budowie metra, które złośliwy los zesłał na Warszawę (los, no bo przecież nie brak kompetencji urzędników). To wszystko kosztuje, a kierowcy tego nie rozumieją i wymieniają się biletami. Możemy się tylko domyślać, że ten proceder osiągnął zastraszające rozmiary. Powtórzę więc, jak mam prawo przypuszczać, oddając intencję władz miasta: OSZUŚCI, bez krzty odpowiedzialności i zrozumienia dla ofiarnej służby urzędników naszej stolicy!
Tylko właśnie, na ile to było powszechne zjawisko, że ekipa Pani Prezydent Gronkiewicz-Waltz zdecydowała się na zakup nowych i, nie oszukujmy się, na pewno drogich parkometrów. Na ile przeciętny kierowca skorzystał finansowo na takich „pożyczkach”? 20 gr. przy jednym parkowaniu? No niech będzie 1 zł. I jak często? Codziennie? A może raz na miesiąc? Raz na rok? A może większość z nas… nigdy? Z mojego doświadczenia, wiem, że jak już, to problemem jest przekroczenie czasu, z reguły nieznaczne, no ale tego nie rozwiąże wpisywanie numeru rejestracyjnego na bilecie. Ale cudze bilety? Teraz wszyscy zostaliśmy wrzuceni do jednego worka pt. „domniemany oszust parkometrowy”, co „zgrabnie” uzasadniło kolejny drogi zakup. Już nawet nie chce mi się zastanawiać, jak wyglądał przetarg, jakie firmy do niego dopuszczono, kto złożył oferty, jakie to były oferty, kto wreszcie wygrał i dlaczego jego oferta była uznana za najkorzystniejszą. Bo mam nadzieję, że był jakiś przetarg. Pani Prezydent, był przetarg? I taka myśl na gorąco przyszła mi do głowy – jeżeli nowy system miał ukrócić oszustwa polegające na oddawaniu sobie biletów parkingowych, to każmy pasażerom komunikacji miejskiej też wpisywać dane osobowe (koniecznie z numerem PESEL) do biletu. Przecież też wymieniają się biletami. Pani Prezydent sam widziałem.
Ale jest jeszcze jedna rzecz. Władze uzyskały w ten sposób kolejny pakiet informacji na nasz temat. Drobiazg, ktoś powie. Tylko jeżeli dodamy do tego inne informacje, choćby o największej w przeliczeniu na wielkość populacji ilości podsłuchów, pobrań przez służby danych o logowaniach telefonów, wykazów rozmów, rosnącą lawinowo ilość fotoradarów etc. to naprawdę mamy do czynienia z coraz ściślejszą kontrolą państwa nad obywatelami. Bo nie oszukujmy się, dane o naszym parkowaniu, które znajdą się w dyspozycji Urzędu Miasta st. Warszawy lub podległych mu agend będą po pierwsze, gromadzone w jakimś systemie, a po drugie, bez problemu dostępne dla wszystkich możliwych służb jawnych, tajnych i dwu- (a jak chcą poprawiacze rzeczywistości) wielopłciowych. Ale, kto wie, może też dostęp do tychże informacji będzie możliwy w przypadkach nie tylko dotyczących bezpieczeństwa przez większe „b”, ale może i w sprawach o charakterze cywilnoprawnym (np. po decyzji sądu w sprawach rozwodowych).
Stojąc dziś wraz grupką młodych ludzi przy takim cudeńku przemysłu parkometrowego, i komentując nową rzeczywistość dla kierowców, ktoś rzucił, że niedługo trzeba będzie się logować nawet przy robieniu siku. Wszyscy ha, ha, ha, ale? Hm… Pani Prezydent, to może jest myśl. Przecież w takich szaletach też można dokonać oszustwa. Może niekoniecznie polegającego na oddaniu cudzego moczu (choć są w Polsce rzeczy, które nie śniły się nawet prezydentom miast), ale np. na ucieczce z miejsca oddania tegoż płynu, bez uiszczenia stosownej opłaty. A przy konieczności zalogowania się w systemie (może jakieś zdjęcie?) dorwiemy drania!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/145454-nowe-parkometry-w-warszawie-kolejny-malutki-element-ograniczania-naszej-wolnosci
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.