Magierowski: To my wszyscy jesteśmy pracodawcami i przełożonymi panów Sikorskiego i Bosackiego

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Tytus Żmijewski
Fot. PAP/Tytus Żmijewski

Na łamach "Rzeczpospolitej" Marek Magierowski analizuje ostatnie zachowania resortu spraw zagranicznych, którego urzędnicy naciskali na redakcję "Rz", by ta wstrzymała się z publikacją jednego z artykułów o podejściu MSZ w sprawie białoruskiej opozycji.

CZYTAJ WIĘCEJ: Znamy szczegóły wywierania presji na "Rz" ze strony MSZ: "Sugerowali, aby zdjąć tekst, nie chcieli też zająć w tej sprawie stanowiska"

Dziennikarz "Rzeczpospolitej" tak opisuje tę sytuację:

Mówiąc krótko: gdyby nie dziennikarze, problemu by nie było, minister Radosław Sikorski nadal mógłby chodzić w glorii męża stanu wytrwale walczącego o pozycję Polski w Europie, Marcin Bosacki nie musiałby przeprowadzać nieprzyjemnych rozmów z kierownictwem „Rzeczpospolitej”, a przeciwnicy prezydenta Łukaszenki nie drżeliby o swój los. Gdyby nie ci dziennikarze, nieustannie wściubiający nos w nie swoje sprawy...

- kpi Magierowski.

I podaje przykłady analogicznych sytuacji:

Nie wiem, czy do redaktorów „Sunday Telegraph”, w którym Sikorski zamieszczał swoje reportaże z Afganistanu, wydzwaniał ktoś z Foreign Office, prosząc o zablokowanie jakiegoś materiału. Ale wiem, że młody korespondent nie byłby tym zachwycony. A czy na Marcina Bosackiego jako szefa działu zagranicznego „Gazety Wyborczej” naciskał kiedykolwiek ówczesny minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz? Jeśli tak, to ciekaw jestem, jak się wtedy poczuł

- pisze publicysta "Uważam Rze".

I już całkiem na poważnie przypominając o odpowiedzialności urzędników resortu, puentuje:

Tak, szanowni Państwo, nie dość przypominania tej oczywistości: to my wszyscy jesteśmy pracodawcami i przełożonymi panów Sikorskiego i Bosackiego i to my mamy prawo domagać się od nich rzetelności oraz profesjonalizmu. (...) Intryguje mnie jeszcze jedno: jak to się dzieje, że Sikorski, tak bardzo aktywny w Internecie, znajduje czas na śledzenie antysemickich wpisów na stronach „Faktu”, reklamowanie książki kucharskiej żony tudzież „banowanie” nielubianych dziennikarzy na Twitterze, ale nie jest w stanie uszczelnić własnych serwerów

- pyta Magierowski.

Całość tekstu, w którym autor odnosi się również do wprowadzenia "tajemnicy dyplomatycznej" oraz dziennikarskich standardów, których nie przestrzegają - byli przecież dziennikarze - Bosacki i Sikorski, dostępna na stronach "Rzeczpospolitej".

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych