Znamy szczegóły wywierania presji na "Rz" ze strony MSZ: "Sugerowali, aby zdjąć tekst, nie chcieli też zająć w tej sprawie stanowiska"

Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak

Rano informowaliśmy o słowach redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej", który w radiowej Trójce opisał interwencję ze strony resortu MSZ w sprawie publikacji w "Rz" krytycznych wobec MSZ artykułów.

CZYTAJ WIĘCEJ: Redaktor naczelny "Rz": Niewiarygodna była presja, jaką MSZ usiłował wywrzeć na "Rz", by nie publikować tekstu o Białorusi

Sprawa nabrała tempa, co warto odnotować, bo odsłonięte zostają specyficzne praktyki, jakie panują w resorcie spraw zagranicznych. Na portalach społecznościowych szczegóły sprawy opisał autor artykułów, Cezary Gmyz:

Rzecznik MSZ pytał mnie - czy ma Pan świadomość, że zadzwonię do pańskich przełożonych i zrobię wszystko by ten tekst się nie ukazał? Swoją drogą ciekawe gdzie jeszcze dzwonił rzecznik MSZ? Z portali temat "Rz" zniknął błyskawicznie, a PAP nie dał go w ogóle. Chętnie obejrzałbym bilingi rzecznika MSZ z 18 i 19 października

- pisał na Twitterze Gmyz.

Przy okazji cytował też rzecznika MSZ, Marcina Bosackiego:

Bosacki: "apelowałem, by dziennikarze "Rz" nie dzwonili do polskich dyplomatów za wschodnią granicę". Całe szczęście zawodu uczyłem się nie w GW

- ripostował Gmyz.

Z kolei Tomasz Wróblewski poranną myśl z radiowej Trójki, rozwinął na portalu W sieci opinii, gdzie opisał szczegóły wywierania presji ze strony MSZ:

Rzadko się zdarza, aby presja ze strony urzędników, gdy chcemy napisać o popełnionych błędach, była tak silna. Przedstawiciele MSZ wydzwaniali przez cały dzień do późnej nocy, w przeddzień publikacji o białoruskich PIT-ach, do co najmniej czterech redaktorów RZ. Sugerowali, aby zdjąć tekst, nie chcieli też zająć w tej sprawie stanowiska. Dopiero gdy dowiedzieli się, że nie poddamy się tej presji, wysłali swoje wyjaśnienia. Nie wiemy czy to pycha zbyt pewnej siebie koalicji rządzącej, czy zwykłe tchórzostwo, ale zadziwia nas to, że wciąż są politycy przekonani, że można sterować życiem politycznym za pomocą nacisków na media. Metoda po tylekroć skompromitowana za poprzednich rządów i za obecnych rządów, zawsze przynosi więcej złego niż dobrego

- tłumaczył Wróblewski.

Rzecznik MSZ w specjalnym oświadczeniu odpierał zarzuty Wróblewskiego:

Fakty są takie: jako Rzecznik MSZ, działając w ramach swych obowiązków, po otrzymaniu pytań red. Cezarego Gmyza,  próbowałem przekonać Redakcję „Rz", że jej zarzuty są nieuzasadnione, a publikacja mogłaby szkodzić interesom państwa oraz środowiskom niezależnym na Białorusi. (...) Cała sprawa nie świadczy więc o „niewiarygodnej presji" MSZ na redakcję „Rz", a raczej o nieprzyzwyczajeniu Redakcji, że praca dziennikarzy, zwłaszcza gdy jest nieodpowiedzialna, może być oceniana i krytykowana

- napisał Bosacki.

Istotnie, redakcje wciąż "nie są przyzwyczajone" do takich reakcji ze strony urzędników państwowych. I gwarantujemy, że prędko się nie przyzwyczają.

lw, wsieci.rp.pl, Twitter

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych