Zmiana klimatu wokół 10/04. Przed nami długa droga, ale patrząc wstecz, wydaje się, że dokonaliśmy niemożliwego

Fot. PAP
Fot. PAP

Klimat wokół wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej wyraźnie uległ zmianie. Świadczą o tym takie wydarzenia jak – wydawałoby się nie do pomyślenia jeszcze kilkanaście miesięcy temu – organizacja konferencji naukowej na temat tragedii 10/04. Już nie można zbyć sprawy, sugerując niekompetencje przyjezdnych naukowców. Pod wnioskami konferencji podpisali się profesorowie największych w Polsce uczelni technicznych. To już nie tylko garstka narwańców i oszołomów z hasłami na transparentach – to konkretne dane, liczby i wnioski. Wnioski, które wskazują na to, że oficjalne tezy postawione najpierw przez komisję MAK, a później zespół Jerzego Millera są po prostu nieprawdziwe. Czują to nawet sami członkowie komisji, którzy nie chcą zabierać w tej sprawie głosu.

CZYTAJ WIĘCEJ: W Warszawie odbyła się smoleńska konferencja. Wystąpienia miały wspólny mianownik: doszło do eksplozji. Brzoza to mit

CZYTAJ TAKŻE: Naukowcy wyręczają władze. Chcą badać katastrofę smoleńską. Umożliwcie im to!

Jak celnie zauważył w rozmowie z portalem wPolityce.pl mec. Stefan Hambura, taka postawa – podpisania się z imienia i nazwiska, zaryzykowania rangi tytułu i dorobku naukowego - wymaga odwagi cywilnej. Wymaga to odwagi o tyle, że za zupełnie inną tezą stoi cały aparat państwa polskiego, niemal cały aparat medialny i duża część opinii publicznej. Odwagi, o którą było naprawdę ciężko w ciągu ostatnich dwóch lat.

Tę odwagę warto odnotować także na poziomie mediów, które - przynajmniej na razie niezbyt mocno, ale jednak – potrafią wycofać się ze swoich pełnych buty i pewności siebie twierdzeń o nieskazitelności dotychczasowego śledztwa. Takich coming outów będzie coraz więcej, równolegle z upadkiem kolejnych bastionów smoleńskiego kłamstwa. I nie ma co żachać się "a nie mówiliśmy". Każde, ale to każde - obojętnie z której strony - przyznanie się do błędu trzeba przyjąć z wdzięcznością i umiarkowanym podziwem, bo nie jest to częste zachowanie.

CZYTAJ WIĘCEJ: Piotr Skwieciński: Przyznaję się do błędu. Teoria zamachowa równie prawdopodobna, co wersja oficjalna

Wreszcie tę zmianę widać po prostu na ulicy. Kolejne skandale związane z rosyjskimi wrzutkami w stylu drastycznych zdjęć z miejsca katastrofy, pomyłki dotyczące zamiany ciał ofiar i zaszyte w tychże ciałach śmieci nie pozostały bez echa w społeczeństwie. Wielu komentatorów widzi właśnie w tych wydarzeniach jedną z głównych przyczyn wahnięcia sondażowych słupków poparcia dla partii politycznych. Wydaje się, że słusznie.

Ta zmiana nie byłaby możliwa bez polityków, którzy nie poddali się diabelskiej pokusie porzucenia tematu 10/04 w imię szeroko rozumianego spokoju społecznego i rosnącego poparcia, które przecież  - tuż po rezygnacji z wyjaśnienia przyczyn katastrofy - obiecywali przeróżni hochsztaplerzy.

Klimat nie zmieniłby się bez wciąż pytających – raz celnie, innym razem nie – dziennikarzy i publicystów, którzy nie zostawili sprawy, zbierając i zestawiając wszystkie informacje dotyczące katastrofy, nie pozwalając na jej zapomnienie. Nic nie pękłoby także bez rodzin ofiar, które bardzo często w atmosferze niczym nieuzasadnionej pogardy musiały dopraszać się o swoje. I które przeżywając tę traumę ponownie, nie dały za wygraną.

Ale na nic byłyby wszystkie konferencje prasowe, zespoły parlamentarne i interpelacje poselskie, na nic wszystkie artykuły i eseje na temat katastrofy, na nic wreszcie trauma rodzin, gdyby nie obywatele. Ci, którzy miesiąc w miesiąc przychodzą na miesięcznice smoleńskie i odczuwają (czasem wręcz fizycznie) niechęć i nienawiść, ci, którzy zaufali politykom i dziennikarzom i dzięki których wsparciu cała machina mogła ruszyć do przodu.

Droga przed nami wszystkimi jest jeszcze bardzo długa, być może nie jesteśmy nawet w jej połowie. I wcale nie jest powiedziane, że dalej będzie już z górki – nie wiemy, jakie jeszcze niespodzianki w stylu publikacji zdjęć ma dla nas strona rosyjska, na jakie chwyty stać tych, którzy przed prawdą o 10/04 będą bronić się rękami i nogami, co jeszcze jest w stanie wyprodukować przemysł pogardy. I najważniejsze – nie wiemy też, jaką okaże się prawda o przyczynach katastrofy.

Ale coś się zmieniło. Rzeczy i sytuacje, które byłyby nie do pomyślenia jeszcze kilkanaście miesięcy temu, dziś po prostu stają się rzeczywistością. I wszyscy, którzy ręka w rękę stoimy w obozie smoleńskim, możemy się dzisiaj uśmiechnąć. Przed nami wszystkimi jeszcze długa droga, ale patrząc wstecz, wydaje się, że dokonaliśmy niemożliwego.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych