Premier wytropił winnych powodzi na Narodowym. Lista winnych jest długa. Włos się jeży na głowie!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Leszek Szymański
Fot. PAP/Leszek Szymański

Donald Tusk powinien zdecydowanie zaprzestać oglądania w wolnych chwilach Monty Pythona oraz skeczów Roberta Górskiego. Kolejne konferencje szefa rządu wychodzą po prostu śmieszniej niż mogliby wymyślić komicy.

Oto po tygodniowej kontroli w Ministerstwie Sportu i NCS premierowi udało się wskazać winnych katastrofy na Narodowym. Jest ich kilku.

Winny numer 1: deszcz

Do tego, że co roku zaskakuje nas zima, zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Tym razem zaskoczył nas podstępny opad. Opad nienormatywny.

Według instytutu meteorologii opady tego dnia były ponad normę. Wszystkie prognozy mówiły, o opadach, ale żadna nie mówiła, że będziemy mieli do czynienia tego dnia z opadem, który wynosił 74 procent deszczu, jaki pada przez cały październik w tym miejscu. To średnia z badań z ostatnich 60 lat. Tego dnia spadło na stadion tyle deszczu, ile średnio spada przez 20 dni każdego października.

- z całą powagą tłumaczył premier.

Winny numer 2: murawa

Po długim wywodzie o trawie usłyszeliśmy, że

grubość ma znaczenie

- powiedział o murawie Donald Tusk. Mają tak twierdzić niektórzy eksperci. Zdaniem innych grubość znaczenia mieć nie powinna i pan premier sporu o parametry nie umiał rozstrzygnąć.

Winny numer 3: dach

Na szczęście dla wszystkich szef rządu rozwiał ostatecznie i raz na zawsze wątpliwości związane z konstrukcją dachu:

Instrukcja tego dachu jest jednoznaczna i chcę tu przeciąć wszystkie spekulacje, instrukcja ogranicza możliwość rozsuwania dachu w czasie deszczu. W czasie takiego deszczu, jaki miał miejsce od godzin popołudniowych w Warszawie, nie ma możliwości technicznej rozsunięcia dachu nad stadionem.

- w ten sposób Donald Tusk przyznał, że rząd wydał niemal dwa miliardy na stadion, którego nie można zakryć dachem gdy pada. Co więcej to podobno norma w świecie. Wszędzie mają dachy, których się nie zamyka podczas deszczu.

Winny numer 4: brak wyobraźni

Komu jeszcze mało, dorzucę, że premier stwierdził, iż użycie dachu wymaga wyobraźni. A to jest faktycznie ponad siły naszych decydentów.

Zgodnie z przepisami każdy swoją pracę wykonał. Ale oprócz przepisów potrzebne jest takie szczególne pozytywne napięcie i troska o każdy szczegół takiej imprezy.

Basta! Oprócz wyobraźni, szeroko rozumiana władza miałaby się jeszcze napinać. Tego już za wiele! I za co to? Za te marne premijki?

Wreszcie Donald Tusk orzekł, iż

świadomość, że można zwalić na kogoś odpowiedzialność, sprawiła, że nikt nie czuł się odpowiedzialny.

Oj, tu faktycznie wiedział co mówi. W tym PO nie ma sobie równych.

Ponieważ deszczu, murawy i dachu ukarać się nie da, nikomu włos nie spadł z głowy. Niewiele się wczoraj pomyliłam pisząc, że z całym raportem i kontrolą może być tak jak z dowcipem o wariacie i zepsutym autobusie. Stanie premier Tusk i powie: „Wiem już co się stało. Dach się nie zamknął!”. I nie było tak?

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych