"Kolano Neptuna" funkcjonuje w otrzęsinowej tradycji od niepamiętnych czasów. Uczestnicy obozów żeglarskich, nadmorskich obozów harcerskich czy kolonii doskonale znają ten zwyczaj pasowania na "wilka morskiego". Ucałowanie kolana Neptuna, pokrytego musztardą, dżemem czy czekoladą jest ostatnim etapem poprzedzającym przyjęcie honoru pełnoprawnego uczestnika grupy. Oddanie hołdu "władcy morza" poprzedza zwykle pokonanie na kolanach toru przeszkód w postaci pokrzyw czy szyszek oraz wypicie jakiejś niestrawnej mikstury. Ta konwencja otrzęsinowej zabawy jest tak powszechna, że aż trudno uwierzyć, iż przy omawianiu sprawy otrzęsin w salezjańskim gimnazjum nikt jej dotąd nie przywołał. Co ciekawe, w Internecie znaleźć można setki podobnych fotografii wykonanych w setkach różnych miejsc. Nikogo nigdy nie oburzały. Nikt nie próbował zinterpretować tego rodzaju zabaw w seksualnym kontekście. Do teraz. Dlaczego? Wystarczy, że zamiast Neptuna na zdjęciach pojawił się duchowny.
Trudno orzec co kierowało dziennikarką TVL Odra, Katarzyną Szatkowską, która w materiale zatytułowanym "Nieprzyzwoite zabawy z księdzem" narzuciła zdjęciom z otrzęsin w salezjańskim gimnazjum z Lubina własną, wynaturzoną interpretację. Przekaz, który wysłała w świat był jednoznaczny. Dzieci stały się ofiarami sprośnych zabaw księdza dyrektora, z którego kolan musiały zlizywać bitą śmietanę. Po takim przekazie o żadnych sprostowaniach nie mogło już być mowy. Media podchwyciły ten kąsek w mgnieniu oka. Nikogo nie interesowała fałszywa ścieżka interpretacji wyjętych z kontekstu kilku fotografii, sprzedana jako fakt. Każda kolejna stacja/rozgłośnia/gazeta oblepiała sprawę własnym dopowiedzeniem - coraz bardziej absurdalnym i obrzydliwym. Interpretacyjne apogeum osiągnął Wojciech Czuchnowski, który tak oto nakreślił sprawę w "Gazecie Wyborczej":
Podobieństwo zdjęć z Lubina do filmów pornograficznych jest uderzające - ofiary na klęczkach, z twarzami umazanymi białym płynem, liżące władczego mężczyznę - to stały motyw. Takie filmy robione są dla zboczeńców, marzących o dominacji nad słabszymi, i aktach "mocnego seksu".
Pozostaje współczuć Czuchnowskiemu ciasnej, zawłaszczonej pornografią wyobraźni. Uczniowie salezjańskiego gimnazjum z pewnością nigdy nie skojarzyliby treści i sensu swoich zabaw z proponowanym przez niego i inne media kontekstem. Nikt z bezpośrednio zainteresowanych sprawą nie dostrzegł w otrzęsinach niczego niewłaściwego - ani pierwszoklasiści, ani ich rodzice, ani nauczyciele, ani też starsi koledzy-animatorzy, którzy wymyślili scenariusz zabaw. Co ciekawe, ich głos, choć słyszalny w mediach i bardzo jednoznaczny, wciąż nie ma najmniejszej szansy przebicia. Sprawa oświadczenia w obronie dobrego imienia szkoły i jej dyrektora, pod którą podpisała się ponad setka uczniów, przedstawiana jest jako wyraz ślepego poddaństwa duchownemu. Wołanie o ukazanie otrzęsin we właściwym, prawdziwym kontekście, zagłuszane jest natychmiast bojkotem ekspertów i dziennikarzy, którzy mają jedynie słuszny pogląd na sprawę.
Co mówią uczniowie? Wystarczy posłuchać.
W całej sprawie ważnych jest kilka elementów.
1. Galeria zdjęć była dostępna na oficjalnej stronie szkoły, a tego rodzaju pasowanie miało miejsce od kilku lat. Nikt nigdy nie zgłaszał co do tego żadnych wątpliwości.
2. Zdjęcia zostały wyrwane z kontekstu, a zamaskowanie uczniom twarzy narzuciło ich jednoznaczną, przestępczą interpretację.
3. Zabawa składała się z kilku różnych konkurencji. Do każdej z nich wytypowany był inny nauczyciel. Ks. Kozyrę, jako dyrektora, wybrano do "neptunowego" finału. Nie on wymyślił tę zabawę, lecz jedynie wziął w niej udział.
4. Dzieci były ucharakteryzowane na koty, a ich zadaniem w ukazanej na zdjęciach scenie było umoczenie ust w warstwie pianki do golenia umieszczonej na kolanach księdza, czego efektem miało być osiągnięcie wizerunku kota z pyszczkiem umorusanym w mleku. Bita śmietana - jak wyjaśniają gimnazjaliści - postawiona została na szafce "dla zmyłki". Uczniowie podkreślają też, że "o żadnym lizaniu nie było mowy".
5. W otrzęsinach uczestniczyli inni nauczyciele, a żaden z rodziców nie miał najmniejszych zastrzeżeń do przebiegu wyjazdu integracyjnego.
6. Głuche na wyjaśnienia dzieci, ich rodziców i nauczycieli media nie biorą zupełnie pod uwagę dobra uczniów. Bezwzględna pogoń za sensacją i chęć przerobienia sprawy na pedofilską aferę Kościoła sprawia, że gimnazjaliści zostali wystawieni na pośmiewisko całego kraju. Bez wątpienia ma to na nich znacznie bardziej destrukcyjny wpływ niż otrzęsinowe zabawy. Co jeśli któreś z dzieci nie wytrzyma napięcia i zrobi sobie krzywdę?
7. W sprawie zabrała głos, dotychczas nieobecna w większości ważnych dla szkolnictwa spraw, minister edukacji. Zapowiedziała już wysłanie odpowiednich służb, by zbadały funkcjonowanie placówki. Nie ma wątpliwości, że wykaże się w tej sprawie wyjątkową nadgorliwością, by korzystając z medialnej nagonki podreperować swój marny wizerunek.
Otrzęsinami ma się zająć prokuratura. Miejmy nadzieję, że będzie bardziej rzetelna niż przy innych, ujawnianych ostatnio sprawach. Jednak wszelkie czynności sprawdzające powinna skierować przede wszystkim w stronę mediów, które narzuceniem jednoznacznej interpretacji zdarzeń oszkalowały dobre imię ks. Kozyry, nauczycieli i uczniów salezjańskiego gimnazjum.
Media tworzą ludzie. Omylni, słabi, często niestety nieobiektywni, posiadający własną wizję rzeczywistości, obarczeni osobistymi uwikłaniami i nieuporządkowanymi przywiązaniami. Potrzeba niezwykłej wrażliwości i mądrości, by zajmując się zagadnieniami społeczno-obyczajowymi, nie zaszkodzić tym, którym rzekomo chce się pomóc.
W tym przypadku widać ewidentnie, że brudna, toksyczna, seksualna interpretacja rzeczywistości, nadała sprawie jednoznaczny kierunek. Wydarzyło się coś druzgocącego i nieodwracalnego. Dzieciom odebrano niewinność. Ślepa, antypedofilska krucjata medialna odarła gimnazjalistów z prawa do godnego i czystego dorastania. Kazano im spojrzeć na swojego katechetę i nauczycieli w świetle, jakiego dotąd nie znali, jakiego prawdopodobnie nie mieliby szansy doświadczyć. Dwunastolatkom kazano tłumaczyć się przed kamerami z oskarżeń, których prawdopodobnie do końca nawet nie rozumieli. Kto komu zadał więc gwałt? Kto przekroczył granice?
Problemem ludzi zepsutych jest nieumiejętność czystego czytania rzeczywistości. Zdrajca zawsze będzie podejrzewał innych o zdradę, a uwikłany w pornografię nigdy nie pozbędzie się seksualnego kontekstu w ocenie spraw. Zdarzyło się coś przełomowego. Bierzemy udział w próbie zatrucia opinii publicznej wirusem pornograficznej interpretacji rzeczywistości. Jeśli pozwolimy sobie narzucić ten toksyczny punkt widzenia, niebawem złapiemy się na tym, że nawet niewinne trzymanie dziecka na rękach czy kolanach przez mężczyznę, będzie się nam kojarzyło w sposób jednoznaczny. To bardzo niebezpieczne.
Przy okazji, wybrzmiewa dla mnie nową treścią pewna scena sprzed dwóch tysięcy lat, zapisana przez św. Łukasza:
Jeden z faryzeuszów zaprosił Jezusa do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem. A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowego olejku i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła oblewać Jego nogi łzami i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem. (Łk 7, 37-38).
Co zrobiliby dzisiejsi dziennikarze, gdyby zobaczyli to zdarzenie na fotografii?...
P.S. Polecam obejrzenie filmiku z protestu uczniów przed TVL Lubin. Szczególnie ciekawie wypadają wyjaśnienia pani redaktor, powołującej się na demokrację.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: OD NASZEGO CZYTELNIKA: "Ksiądz Marcin to nie tylko najlepszy kapłan jakiego znam, ale przede wszystkim mądry i szlachetny człowiek"
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/140702-medialna-manipulacja-odarla-bezpowrotnie-uczniow-salezjanskiego-gimnazjum-z-niewinnosci-kto-komu-zadal-gwalt