Wczoraj wrócił z nieformalnego posiedzenia ministrów finansów UE na Cyprze minister Rostowski, i ogłosił, że w tym kształcie propozycji unijnego nadzoru bankowego, a także unii bankowej, Polska nie zaakceptuje i w związku z tym do nich nie wejdzie.
Ale natychmiast odezwały się głosy, że właśnie teraz powinniśmy się jako kraj zdeklarować, że chcemy być członkiem strefy euro już w przeciągu kilku najbliższych lat i w związku z tym chcemy wejść do unii bankowej i przyjąć unijny nadzór bankowy, tylko pod warunkiem uzyskania w obydwu sprawach uczestnictwa w podejmowaniu decyzji.
W takim duchu wypowiedział się przebywający ostatnio w Polsce unijny komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski, jeszcze bardziej zdecydowanie Danuta Huebner obecnie przewodnicząca komisji ds. rozwoju regionalnego w Parlamencie Europejskim, a w poprzedniej kadencji także unijny komisarz.
Podobne głosy płyną od naszych niemieckich sąsiadów, którzy z jednej strony roztaczają perspektywę stanowiska przewodniczącego Komisji Europejskiej dla Donalda Tuska od 2014 roku, z drugiej składają propozycję wciągnięcia naszego kraju do strefy euro.
Przed paroma tygodniami w brytyjskim tygodniku The Economist znalazł się artykuł pod znamiennym tytułem „Polska stoi przed trudnym wyborem” z którego jasno wynika, że Niemcy od dawna mają plan wciągnięcia Polski za uszy (a więc bez spełnienia wszystkich kryteriów fiskalnych i monetarnych) do strefy euro i te działania nasilają się tym bardziej im większe kłopoty mają kraje peryferyjne tej strefy.
W artykule pada nawet stwierdzenie, że Polska dostała od Niemiec poufną propozycję wejścia do tej strefy już w roku 2015. Ta informacja czyni bardziej zrozumiałe decyzje premiera Tuska, które podejmuje na kolejnych brukselskich szczytach, godząc się na kolejne pakty (np. fiskalny), czy fundusze pomocowe (np. Europejski Mechanizm Stabilizacji), bez żadnych konsultacji w kraju, ba, często nawet bez informowania polskiego Parlamentu.
Wprawdzie na użytek krajowej opinii publicznej premier Tusk na pytanie o to kiedy przyjmiemy euro ma zgrabną odpowiedź, „że wtedy kiedy warunki będą odpowiednie” ale w stosunkach dwustronnych z Niemcami jak można wnioskować z tekstu z brytyjskiego tygodnika, deklaruje przyjęcie waluty euro, w terminie jakim są zainteresowane Niemcy.
W ostatnim tygodniu Komisja Europejska przedstawiła koncepcję wspólnego unijnego nadzoru bankowego, który ma być wstępem do unii bankowej.
Nadzór ma być wykonywany przez Europejski Bank Centralny i jego organy i do jego kompetencji będzie należało: wydawanie i odbieranie licencji bankowych, przejmowanie i zbywanie znaczących pakietów akcji, kontrola wypełniania wymogów kapitałowych, wymogów dotyczących płynności i innych wymogów ostrożnościowych, wprowadzenie dodatkowych wymogów kapitałowych w sytuacjach kryzysowych, podejmowanie indywidualnych decyzji dotyczących wewnętrznej organizacji banku w tym o zwiększeniu kapitałów, płynności lub upublicznienia informacji.
Ponadto EBC będzie miał prawo kontroli holdingów z udziałem banków i spółek od nich zależnych, a także będzie mógł prowadzić kontrole na miejscu, podejmować interwencje i oczywiście nakładać sankcje.
Jak widać z tych kompetencji jego pozycja będzie niezwykle silna i w związku z tym niezwykle groźna dla krajów spoza strefy euro, ponieważ jeżeli wejdą one do tak zaprojektowanego nadzoru, to w jego radzie będą miały zaledwie głos doradczy, a nie stanowiący.
Przy nadzorze unijnym wielkie banki systemowe mające swoje spółki - córki w Polsce, będą w stanie przeforsować decyzje w tym zakresie, które będą służyć spółkom - matkom, zlokalizowanym w krajach Europy Zachodniej.
Mówiąc wprost - wymogi kapitałowe, płynnościowe, ostrożnościowe będą ustanawiane na poziomie całego banku zagranicznego, a nie na przykład jego spółki - córki w Polsce.
Może to powodować odpływ kapitału bankowego z tzw. kraju goszczącego do kraju macierzystego, a także podejmowanie większego ryzyka na terenie krajów goszczących w celu zwiększenia potencjalnych zysków (przypomnę tylko, że bez rozwiązań w sprawie wspólnego nadzoru, banki zagraniczne wyprowadziły z naszego kraju kilkanaście miliardów złotych w ramach tzw. afery z opcjami)
Wszystko to jest szalenie niebezpieczne zarówno z punktu widzenia polskiej gospodarki, która korzysta przecież z zasilenia kredytowego, a także gospodarstw domowych, które mają w bankach zagranicznych funkcjonujących w Polsce, setki miliardów złotych oszczędności.
Czy rząd Tuska potrafi się oprzeć tej presji zarówno naszych zachodnich sąsiadów jak i pochodzących z własnych szeregów partyjnych?
Najbliższe miesiące będą decydujące czy pilnując naszych narodowych interesów zostaniemy przy własnej walucie, odrzucając jednocześnie jak mówi ludowe przysłowie „kładzenie zdrowej głowy w chore łóżko”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/140276-przymuszaja-nas-do-unii-bankowej-i-unijnego-nadzoru-bankowego