Moja mama po 42 latach pracy w szpitalu dostała 1600 zł odprawy, a prezes kontrolowanej przez państwo spółki po 19 dniach miał dostać 700 tysięcy. Wtedy powiedziałem "dość tego!". Napatrzyłem się na ludzi władzy, którzy myślą, że wszystko im wolno. Których pazerność nie zna granic. Ale dziś mówię z całą powagą: koniec z ich przywilejami. Weźmiemy za to odpowiedzialność.
- zapewniał na równo 5 lat temu Donald Tusk, przekonując, że Platforma Obywatelska równa się Pełna Odpowiedzialność.
Jak obiecał, tak uczynił! Bohatersko wziął Pełną Odpowiedzialność za rozpasany nepotyzm i niesprawiedliwość. Odchudził nadmiar urzędniczych stanowisk i wdrożył w życie ideę taniego państwa. Nie ma chyba sektora gospodarki, który nie zostałaby przynajmniej częściowo dotknięty uzdrawiającą mocą Donalda Tuska.
W pierwszej kolejności Platforma wzięła Pełną Odpowiedzialność za urzędy. Aby państwo mogło wreszcie funkcjonować lepiej, obsadziła swoimi ludźmi 140 tysięcy stanowisk. Pewnie, że to nie wszystkie stołki w państwie. 60 tysięcy pozostawiła koalicjantowi.
Skoro już mowa o Ludowcach, to trzeba przyznać że namaszczeni misją Pełnej Odpowiedzialności przez Tuska, wyjątkowo sprawnie pilnują rolniczych interesów. Obsadzili na ten przykład samymi zaufanymi ludźmi rozsławioną ostatnio spółkę Elewarr, zwaną "bankomatem PSL". Wiadomo, że najlepszy interes to rodzinny interes, więc ojcowie, matki, synowie, bracia i kuzyni, doglądali co sił lewarowanych w Elewarze milionów. Interes kręcił się jak złoto (może i równie dobrze co to bursztynowe z Pomorza przed rozpoczęciem rozliczania porachunków). Głodu w Elewarze na pewno nie cierpiał nikt. Jeśli wierzyć mediom, sam dyrektor generalny spółki, Andrzej Śmietanko zarabiał rocznie 800 tys. zł, a jego roczna premia z zysków wynosiła 160 tys. zł.
Pełna Odpowiedzialność nie może się jednak kończyć na jednej spółce. Pojawiają się więc co rusz doniesienia o kolejnych. Kilka tygodni temu media obiegła informacja, że firma, w której udziały ma Jan Bury, szef Klubu Parlamentarnego PSL, a do niedawna także wiceminister skarbu, zarabia na kontraktach z państwową Agencją Rynku Rolnego. Bury wraz z małżonką, pracującą skądinąd w ARR, mają blisko 20 tysięcy akcji w firmie Makarony Polskie. Co więcej, żona Burego zasiada jednocześnie w radzie nadzorczej spółki, która to otrzymała niedawno od ARR kontrakt wart blisko 17 mln zł w ramach unijnego programu wspierania ubogich. Według "Gazety Wyborczej" Makarony współpracowały z ARR od 2007 roku i miały umowy warte 3,5 mln zł na dostarczanie 7 tys. ton makaronów. O kumoterstwie oczywiście nie ma tu mowy. Agencja odpiera wszystkie zarzuty, twierdząc, że sprawa jest czysta, o czym świadczą liczne kontrole państwowe i unijne.
Zostawmy jednak PSL, żeby choć przelotnie spojrzeć na Pełną Odpowiedzialność partii Donalda Tuska w innych sektorach życia. Oczkiem w głowie rządu, oprócz jak najszybszej integracji fiskalnej w postaci zamiany złotówek na euro, jest energetyka atomowa. Tu leży jądro polskiej innowacji i niezależności. Donald Tusk nie szczędzi środków, by obrany kierunek nie zboczył z kursu. Powierzył więc zadania najlepszym, znanym sobie specjalistom. Któż lepiej mógłby piastować funkcję prezesa jądrowych spółek Polskiej Grupy Energetycznej: PGE Energia Jądrowa i PGE EJ 1, jeśli nie Aleksander Grad? Jako wierny minister skarbu minionej kadencji rządu Tuska sprawdził się wyśmienicie. Długo by wyliczać jego zasługi. Przypomnijmy tylko, że z Pełną Odpowiedzialnością zajmował się restrukturyzacją polskich stoczni. Zadanie nie było łatwe. Sprawa katarskiego inwestora do dziś pozostaje jedną z wielu nierozwikłanych do końca zagadek. Stoczniowe puzzle ułożone przez Najwyższą Izbę Kontroli pokazują jednak wystarczająco ciekawy obrazek. Widać z niego jak na dłoni, że na restrukturyzacji zarobili głównie likwidatorzy stoczni w Gdyni i Szczecinie, którzy wypłacili sobie z kasy państwowej spółki prawie 3 mln zł premii. Ponieważ jednak działano w dobrej wierze i z Pełną Odpowiedzialnością, śledztwo umorzono, a umowę z likwidatorami utajniono.
Teraz Aleksander Grad, oddelegowany do specjalnych zadań jądrowych zajmie się kontrolowaniem kolejnych, nieznanych sobie jeszcze przestrzeni. Zrezygnował dla nich nawet z zasiadania w sejmowych ławach. Miejmy nadzieję, że za tę harówkę w atomie premier zacznie go należycie wynagradzać, bo ta nędzna 110-cio tysięczna miesięczna pensyjka, o której pisze prasa to przecież kpina.
Co tam jednak energia jądrowa czy stocznie. Jest przecież człowiek, który dzięki swojemu niezrównanemu sprytowi i doświadczeniu, uchronił polskie koleje od upadku. Sławomir Nowak z determinacją zabrał się za wielkie wietrzenie w PKP. Postanowił wymienić zarząd, zatrudniając menedżerów, którzy wreszcie zaprowadzą wyczekiwany porządek. W wyniku reform ministra Nowaka, nowy zmniejszony o połowę zarząd PKP zarabia więcej, niż poprzedni. Miesięczna pensja prezesa Karnowskiego to blisko 60 tys. zł. Ale to nie wszystko. Wg doniesień prasowych kontrakty menedżerskie podpisane z nowym zarządem uprawniają ich także do otrzymywania premii. Ich wysokość może być równa sześciokrotności zarobków, czyli w przypadku prezesa Karnowskiego prawie 360 tys. złotych. Jego ewentualna odprawa przekroczyłaby 700 tysięcy złotych. Jak widać i tym razem PO wzięła Pełną Odpowiedzialność za zatrudniony przez siebie staff.
W podpisywaniu kontraktów Platforma nie ma sobie równych. Wie o tym doskonale były prezes Narodowego Centrum Sportu, Rafał Kapler, z którym były minister sportu Mirosław Drzewiecki zawarł taką umowę, że ustalenia finansowe obowiązywały nawet po złożeniu przez Kaplera funkcji na kilka tygodni przed Euro 2012. Miesięcznie zarabiał 39 tys. złotych, reszta zawarta była w bonusach. Za 37-miesięczną pracę w Centrum i doglądanie budowy Stadionu Narodowego w Warszawie Kapler zażądał, zgodnie z zapisami umowy, ponad 570 tys. złotych premii. Zagroził, że jeśli należność nie zostanie mu wypłacona, odda sprawę do sądu, a w tej sytuacji wysokość zakontraktowanych odsetek wyniosłaby dodatkowo ok. 6 tys. zł za każdy miesiąc zwłoki.
Jednak nagroda dla Kaplera to nic, w porównaniu z nagrodami dla prezesów spółki PL.2012. Umowa z szefem spółki Marcinem Herrą wynikało, że może liczyć nawet na prawie milion złotych brutto nagrody. Dodatkowe pieniądze miały mu zostać wypłacone za tak zwany "sukces końcowy". Sukcesem został natomiast określony w kontrakcie jako "zorganizowanie na terenie Polski Euro 2012".
Przykłady Pełnej Odpowiedzialności PO można by wyliczać jeszcze długo. Uspokójmy więc skołatane nerwy i zawierzmy premierowi. Póki Donald Tusk czuwa, możemy spać spokojnie. Komu nerwy zaczynają niesłusznie puszczać, niech przed zaśnięciem powtarza sobie złotą myśl premiera, wypowiedzianą wczoraj w ambergoldowej mowie sejmowej:
Nie dajmy sobie wmówić, że nasza dzisiejsza Polska jest błędem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/139134-donald-tusk-napatrzylem-sie-na-ludzi-wladzy-ktorzy-mysla-ze-wszystko-im-wolno-dzis-mowie-z-cala-powaga-dosc-tego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.