Planowany wzrost gospodarczy na 2013 rok to mrzonki. "Polskę może czekać stagnacja, a nawet recesja"

"Rzeczpospolita" ocenia, czy plany rządu dotyczące wzrostu gospodarczego na przyszły rok sprawdzą się w rzeczywistości.

Rząd może nawet o połowę zrewidować przewidywane dotąd tempo rozwoju gospodarki w przyszłym roku (z 2,9 proc.)

– ocenił wczoraj Dariusz Filar z Rady Gospodarczej przy Premierze.

Ekonomiści szacują, że 2,9-proc. wzrost na rok 2013 to wariant optymistyczny. Analizy coraz częściej mówią o wzroście nieprzekraczającym dwóch procent, a te pesymistyczne wróżą spadek nawet poniżej jednego procenta. Jak czytamy w „Rzeczpospolitej”, resort finansów nie zdecydował jeszcze, jaki poziom przyjmie przy konstruowaniu przyszłorocznego budżetu.

Minister finansów nie lubi przedstawiać potencjalnych scenariuszy rozwiązań, jeśli nie są konieczne

– przewiduje prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, były wiceminister finansów, który współpracował z ministrem Jackiem Rostowskim.

Propozycje rządu mające na celu uzdrowienie finansów publicznych, zdaniem Gomułki, nie będą zbyt odważne. Spodziewać się za to można zamrożenia inwestycji publicznych. Gomułka uważa też, że rząd nie obniży stawek VAT od 2014 roku, jak było to w planach.

Eksperci pytani przez „Rzeczpospolitą” o pomysły rządu sądzą podobnie – reformy będą niewielkie i spodziewać się można drobnych korekt. Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP, rektor prywatnej uczelni ekonomicznej Vistula, martwi się, że Polaków czeka kolejna podwyżka podatków

Jeśli wpływy podatkowe w tym roku z VAT nominalnie spadają – a tak jest już po czerwcu – to istnieje poważne zagrożenie nominalnych spadków innych dochodów podatkowych w przyszłym roku

– podkreśla cytowany przez „Rz” Rybiński.

Prognozy Rybińskiego mówią o bardzo złym scenariuszu. Gospodarka miałaby w przyszłym roku nie tylko nie uzyskać wzrostu, ale uzyskać recesję, co spowodowałoby, że przekroczymy 55proc. długu publicznego w stosunku do PKB. A co za tym idzie – oznaczałoby to podwyżkę VAT do 25 procent.

Więcej w „Rzeczpospolitej”

lw, „Rz”