Potrzebny jest "zewnętrzny IPN". Potrzebna jest instytucja, która zawalczy o dobre imię Polski

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Mamy o czym światu przypominać.
Mamy o czym światu przypominać.

Najważniejsze zdanie ostatnich dni - związane z fatalną dla wszystkich wpadką Baracka Obamy - wypowiedział Adam Rotfeld - a więc ten, który odbierał Medal Wolności przyznany przez amerykańskiego prezydenta Janowi Karskiemu. W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Rotfeld stwierdził:

Niemcy w swoim czasie zadbali o to, żeby przymiotnik „niemiecki" zniknął ze sformułowań związanych z II wojną. Pojawił się na to miejsce skrót „nazi". Wiele osób nie wie, co znaczy. Myślą, że to jakiś skrót, jacyś przybysze z innej planety.

CZYTAJ TAKŻE: Adam Rotfeld: "Niemcy zadbali o to, by przymiotnik „niemiecki" zniknął ze sformułowań związanych z II wojną"

Rotfeld potwierdził to, co wielu z nas przeczuwało: przerzucenie dyskusji o Holokauście na wschód, w kierunku narodów środkowo-europejskich, słabszych materialnie, politycznie i propagandowo niż Niemcy, nie było przypadkiem. Było świadomym zabiegiem, zaplanowanym pewnie gdzieś w końcu lat 60., i bardzo konsekwentnie, a jednocześnie inteligentnie realizowanym. Skutki widzimy dziś - zarówno w postaci wpadki Obamy, oddającej świadomość, czy raczej nieświadomość, amerykańskich elit, jak i w bezczelności naszych krajowych pomocników owych sił, które winę za Holocaust próbują przypisać nam - najważniejszym, obok Żydów, ofiarom Niemców.

CZYTAJ TAKŻE: Zaremba: i już wiemy: te obozy śmierci to jednak nasza polska wina. Może Wyborcza powiedziałaby to śmielej?

Co robić? Wszyscy mówią - działać. Rotfeld stwierdza:

Jak słusznie powiedział prof. Norman Davies, Polska nie uczestniczyła w debacie o zbrodniach  II wojny, bo była po drugiej stronie żelaznej kurtyny. Jeśli to brać pod uwagę, to dużo osiągnęliśmy, gdy staliśmy się częścią świata demokratycznego. Nie trzeba sobie jednak robić złudzeń: tego typu sprawy nigdy nie będą załatwione raz na zawsze. Wymagają one nieustannego wysiłku. Łudzą się ci, którzy sądzą, że wystarczy powołać osobę odpowiedzialną za wizerunek Polski, albo powierzyć ten mandat MSZ. Potrzebna jest i osoba, i mandat, ale jest to zadanie wszystkich polskich instytucji i wszystkich dorosłych obywateli. Wszyscy musimy dbać o ten wizerunek. I tam, gdzie to możliwe, reagować. Środki masowego przekazu mają szczególną odpowiedzialność, ponieważ powielają stereotypy. Ludzie aktywni i szanowani w sferze wielkiej prasy, radia, telewizji, mają swoich przyjaciół za granicą. Taki prywatny kontakt i prywatne oddziaływanie mają nieporównanie większe znaczenie niż pisanie pism przez pierwszego, drugiego i trzeciego sekretarza ambasady czy posyłanie listu ambasadora do redakcji gazety, która zamieszcza  go na 36. stronie w lewym dolnym rogu.

Niestety, "ludzie aktywni i szanowani w sferze wielkiej prasy, radia, telewizji, mający swoich przyjaciół za granicą" raczej szepczą cicho lub nawet głośno, że dobrze, bardzo dobrze, a nawet dziękują kłamcom. Więc na nich bym nie liczył.

Władza polityczna potwierdza: działać trzeba. Grzegorz Schetyna w rozmowie z RMF mówi:

(...) to jest nasze zadanie. My musimy je realizować, nagłaśniać kwestię zakłamywania i fałszowania historii Polski i II wojny światowej. To jest wielkie wyzwanie dla nas, dla polskiej dyplomacji, polityki.

To jednak za mało, by przeciwstawić się działaniom państwa niemieckiego. Aktywność dyplomacji - czy raczej reaktywność - nie wystarczy. Potrzebny jest "ciąg na bramkę", potrzebna jest INSTYTUCJA - z kreatywnymi kadrami, pieniędzmi na badania, stypendia i akcje promocyjne. Z dużymi pieniędzmi. Nie można żałować - zwłaszcza, że walka o dobre imię Polski opłaci się: przyniesie wzrost prestiżu Polski i Polaków. A prestiż ostatecznie przekłada się także na sukces ekonomiczny. Tylko ludzie niemądrzy tego związku nie widzą.

W sumie - potrzebny jest "zewnętrzny IPN". Potrzebna jest instytucja, która zawalczy o dobre imię Polski. Nie tylko w sprawach polsko-żydowskich, ale także szerzej, przypominając światu, że jesteśmy narodem dzielnym, odważnym, mądrym, dobrym; narodem, który oparł się dwóm totalitaryzmom.

Jeszcze w latach 60. przeciętny Brytyjczyk spotykający Polaka miał jedno skojarzenie: "brave Poles" - dzielni Polacy. Dziś nie ma po tym śladu. Ale to da się odbudować, bo prawda jest po naszej stronie. Tylko trzeba chcieć i mieć plan.

Bez jakiegoś "zewnętrznego IPN-u" i tysiąc nagród im. Walthera Rathenau albo innego równie wątpliwego patrona Polsce nie pomoże.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych