Zaremba: i już wiemy: te obozy śmierci to jednak nasza polska wina. Może Wyborcza powiedziałaby to śmielej?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Redakcja wPolityce.pl dokumentuje naszą rzeczywistość. Żeby nie uleciała. Fot. wPolityce
Redakcja wPolityce.pl dokumentuje naszą rzeczywistość. Żeby nie uleciała. Fot. wPolityce

Przypomnę raz jeszcze, jak zakończyłem swój czwartkowy felieton w „Rzeczpospolitej”. Poświęcony wychowywaniu nas w duchu: ”Polacy muszą wreszcie zrozumieć, że…”. Punktem wyjścia był film BBC o polskich rasistach, ale punktem wyjścia mogło być tak naprawdę wszystko.

Zakończyłem go tak:

„Ale ale, prezydent Obama powiedział o „polskich obozach śmierci”. Tylko czekam aż mądra gadająca głowa oznajmi: coś w tym jest, Polacy muszą wreszcie zrozumieć, że…”

Byłem jednak w swojej naiwności przekonany, że to po trosze wciąż żart. Potem Sławomir Sierakowski oznajmił, że nie ma się o co na Obamę obrażać. Ale to ciągle jeszcze nie było to, lewicowy publicysta twierdził, że to po prostu nieporozumienie językowe. Wyborcza naśmiewała się z patriotycznego zadęcia polityków prawicy, Leszka Millera i Ewy Kopacz. Ale choć problem bagatelizowała, to jednak przez trzy dni nie próbowała nas przekonywać, że „coś w tych polskich obozach śmierci jest”. Może nie cała prawda, ale COŚ.

Ale co się odwlecze to nie uciecze. W weekendowej Wyborczej główne komentarze rytualnie wyśmiewają PiS-owców i „patriotyczne zadęcie”. Ale na piątej stronie, nota bene pod listem Obamy do Komorowskiego,  skromny tekścik Radka Górala, przedstawionego jako „prawnik i ekonomista, doktorant Stanford Law School”.

On nawet nie wyraża własnych opinii. On tylko poprosił o opinię amerykańskich studentów. A oni wprawdzie o sprawie nie wiedzą prawie nic, „niejeden nie potrafi wymienić stron walczących w II wojnie światowej”. Ale jak nie wiedzą i nie mają poglądu, to dziwnym trafem formułują oceny  wypełniające tę lukę, o której pisałem.

Student pierwszy tylko retorycznie pyta:

„Kto właściwie zarządzał tymi obozami? Czy były Polakom narzucone, czy niektóre grupy je popierały?”

Dalej ten sam student dowodzi:

„Ale dla mnie nazywanie tych obozów niemieckimi brzmiałoby dziwnie, skoro nie były w Niemczech”.

No więc zróbmy eksperyment. Podczas drugiej wojny światowej po zajęciu Filipin Japończycy pozamykali tam do obozów jeńców: amerykańskich i filipińskich. Jak  się je nazywa w USA? Filipińskimi? Czy może jednak japońskimi, choć nie były w Japonii. A naloty na Wietnam? Czy są to bombardowania wietnamskie czy amerykańskie?

No ale rozumiem, vox populi vox dei, pan Radek nikogo nie poprawia tylko brnie dalej. Przemawia studentka:

„Rozumiem, dlaczego Polacy domagają się przeprosin. Może i na to zasługują ze względu na obraźliwy dla nich (chociaż niezamierzony!) błąd. Ale skala dzisiejszego oburzenia sprawia, że jako Żydówka, której dziadkowie uciekli z Polski, czuję się nieswojo. Czy nie ma wciąż w Polsce małej grupy, która wolałaby udawać, że te zbrodnie nie wydarzyły się na ich ziemi?”

Jest taka grupa? Czy jej nie ma? Ani pan Radek, ani redakcja Wyborczej tego przecież nie rozstrzygnie. Zwłaszcza, że jest zajęta cytowaniem kolejnych studentów. Oto studentka także pochodzenia żydowskiego skarży się:

„Trudno znaleźć autorefleksję zwykłych Węgrów w pomoc Niemcom przy masowych mordach Żydów i Romów”.

No a skoro u Węgrów nie ma, to i u Polaków. Że historia całkiem odmienna? Ale cóż to szkodzi rzucić zdanie:

„Reakcja Polaków pomimo historycznych różnic może mieć podobną genezę."

Inny respondent jak przystało na ludzi niezorientowanych „odsyła do artykułu Adama Michnika opublikowanego po wydaniu książki Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi” (jak wiadomo lektura tekstów Michnika to ulubione zajęcie studentów Stanford – P.Z.). Przeczytał i konkluzja gotowa:

„Michnik pisze o polskim wizerunku własnej historii jako „bezwinnej i szlachetnej ofiary wrogiej o obcej intrygi”.

Sugestia czytelna: polska reakcja na słowa Obamy to obrona przeświadczenia o własnej kryształowej historii”.

Student pamięta nawet konkretny cytat!

Tak oto amerykańscy studenci jednogłośnie orzekli, kto się czego obawia.  Brak choćby słowa dystansu czy komentarza o tych opiniach, pan Radek i ci co tekst zamieścili, są delikatni. Wszak słuchaczom Stanford mogłoby się zrobić przykro.

Studenci orzekli, czy redakcja Wyborczej? Ano nie rozróżnisz. Musisz uwierzyć na słowo.

Że takie opinie są absurdalne? A kto powiedział, że absurdalne? Nie mówi się przecież, że to „polskie obozy”, ale tylko że powinniśmy się poczuć  trochę winni, bo nie możemy być lepsi. Polacy powinni wreszcie zrozumieć, że nie są lepsi od Węgrów. Że nie mogą trwać w pozie „bezwinnej ofiary”.

Takie tezy stawiano już zresztą w  Polsce wprost. Kilka lat temu w porannej audycji w Tok FM Adam Szostkiewicz z „Polityki” dowodził, że jesteśmy współwinni temu, że obozy tworzono właśnie w Polsce. Argumenty, między innymi moje, że było tu wyjątkowo duże skupisko ludności żydowskiej, a zarazem że było daleko od samych Niemiec i od krajów zachodnich, więc wzrastało prawdopodobieństwo ukrycia zbrodni, sympatyczny redaktor puszczał mimo uszu. Powinniśmy się czuć winni, i koniec!

Że czołowi publicyści Wyborczej wciąż tego wprost nie mówią? Mądrość etapu. Nie mówią też na przykład, że patriotyzm i miłość ojczyzny się przeżyły. Wolą mówić o tym, że trzeba rozróżniać patriotyzm nowoczesny i zdrowy od zacofanego i niezdrowego.

Ale kiedy tylko jakiś celebryta podzieli się swoją myślą, że nie warto już kochać Polski, to choćby było to jedno rzucone półgębkiem zdanie, jest wyciągane z ogromnej rozmowy, wytłuszczane i rzucane na pierwszą stronę. W końcu vox populi vox dei. Napisałem o tym niedawno artykuł i jak na zamówienie w dzień jego ukazania się, Andrzej Grabowski, vel Ferdynamd Kiepski okazał się kolejnym, który całkiem przypadkowo o tym powiedział, i całkiem przypadkowo został zacytowany w możliwie najbardziej widocznym miejscu.

Tu zaś mówią studenci. Kto by nie chciał ich wysłuchać? Chcecie tłumić  opinie amerykańskiej młodzieży oczytanej w Michniku? Który trafił już pod strzechy Stanford.

Kilka stron dalej „Wyborcza” zachwyca się Gombrowiczem. Który jak wiadomo uwielbiał takie politgramoty. Ręce opadają. Opłaca się być w dzisiejszej Polsce bezczelnym i zwyczajnie niemądrym.

 

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych