Nasz wywiad. Prof. Nalaskowski: Tego, co zrobiła Platforma Obywatelska z edukacją, nie wybaczę nigdy

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP / A. Hrechorowicz
fot. PAP / A. Hrechorowicz

Polskie szkoły dostają 50 proc. dotacji budżetowej. Natomiast, szkoły w sumie obce, szkoły naszych gości, szkoły osób które kształcą dla innej kultury i dla innego patriotyzmu dostają 200 procent

- mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Aleksander Nalaskowski.

 

wPolityce.pl: Panie profesorze, otrzymaliśmy zatrważające informacje, że polskie szkoły na zachodzie Polski oddawane są z powodów finansowych w ręce Niemców. Rząd wprowadzając cięcia budżetowe dla polskich szkół, przeznacza aż 270 mln zł na edukację mniejszości narodowych i etnicznych, czyli aż 20 proc. więcej niż w ubiegłym roku. Jak pan ocenia takie decyzje ministerstwa?

Prof. Aleksander Nalaskowski: Polskie szkoły niepubliczne, który były prekursorem niezależnej oświaty, nowej oświaty niezależnego państwa, które nota bene nigdy nie zaistniało, otrzymują 50 procent dotacji budżetowej. Szkoły mniejszościowe otrzymują natomiast 200 procent dotacji budżetowej. Dostają prawie tyle, co szkoły kształcące dzieci upośledzone, dzieci z autyzmem, z niedorozwojem. Jest to głęboko niesprawiedliwe. Zwłaszcza w czasie, gdy gminy zastanawiają się czy nie obciąć szkołom niepublicznym dotacji, w czasie, gdy gminy obciążają szkoły niepubliczne czymś, co dotychczas nie miało miejsca, mianowicie dzierżawą za budynek, który i tak przeznaczony na cele edukacyjne. To są budynki byłych przedszkoli, żłobków czy inne budynki edukacyjne, które przestały funkcjonować, a szkoły je przejęły i własnym trudem wyremontowały. Te szkoły dostają 50 proc. dotacji budżetowej. Natomiast, szkoły w sumie obce, szkoły naszych gości, szkoły osób które kształcą dla innej kultury i dla innego patriotyzmu dostają 200 procent. Jest to ewidentna pomyłka. Ale to jeden z miliona błędów popełnianych przez panią Szumilas. Tak naprawdę nic mnie już nie zdziwi.

 

Próba jej odwołania nie przyniosła skutku. Minister Szumilas nie raczyła nawet odnieść się do setek zarzutów postawionych we wniosku...

Tak, bo pani Szumilas jest edukacyjnym manekinem.

 

Nie mamy więc wpływu na to kto zarządza polską oświatą?

Możemy mieć tylko refleksję, że to nie jest nasz rząd i nie nasza władza. Tylko tyle. Nic więcej nie możemy zrobić, bo nie wywołamy rewolucji z powodu szkół. Z całą pewnością jest to sytuacja, która dołuje polską edukację. Szykujemy sobie straszliwy wąwóz, z którego będziemy musieli wychodzić przez następne dziesięciolecia, gdy władza znormalnieje. Z każdym dniem pogłębia się dług publiczny, pogłębia się publiczny dług edukacyjny i mnóstwo innych rzeczy. Szykujemy sobie straszną zasadzkę. Nawet jeżeli odzyskamy ten kraj, to w kompletnej ruinie. To będzie przestrzeń wyznaczona geograficznie. Natomiast merytorycznie będzie tu bardzo wiele do odrobienia.

 

Minister Szumilas zaalarmowana przez posła Kłosowskiego o likwidowanych szkołach na pograniczu polsko-czeskim, gdzie zrozpaczeni rodzice używali ostatecznych argumentów o posyłaniu swoich dzieci do czeskich szkół, odpowiedziała, że polskie prawo tego nie zabrania.

To jest po prostu sposób myślenia osoby pozbawionej wiedzy i kompetencji. Gdybym z hutnika zrobił zegarmistrza, byłoby to samo. Brak słów, ale rzecz chyba nie w słowach. To się za chwilę samo zawali, rozsypie, a my będziemy znowu wspaniałomyślni i litościwi. Tego, co zrobiła Platforma Obywatelska z edukacją, nie wybaczę nigdy.

 

CZYTAJ TAKŻE: Nasz wywiad. Sławomir Kłosowski: W wyniku działań minister Szumilas, mniejszość niemiecka przejmuje polskie szkoły

rozm. mall

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych