Niestety, bez większego echa przeszła podana w najnowszym numerze "Gazety Polskiej" informacja o zwolnieniu ze służby w warszawskiej Straży Miejskiej starszego inspektora Artura Jareckiego - jednocześnie lidera "Solidarności '80". To Jarecki był tym strażnikiem, który uratował honor Straży Miejskiej i zaprotestował przeciwko usuwaniu zniczy, kwiatów oraz wieńców poświęconych śp. Lechowi i Marii Kaczyńskim.
W lipcu 2011 roku napisał list w tej sprawie do Zbigniewa Leszczyńskiego, szefa warszawskiej straży miejskiej:
W imieniu strażników wnosimy o zaprzestanie wykorzystywania naszej formacji do działań związanych z usuwaniem wiązanek, zniczy i krzyży, które przynoszone są przez obywateli, a następnie składane przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu jako hołd poległym w katastrofie smoleńskiej.
Później dodawał:
Niech komendant zapyta jakiegokolwiek strażnika, czy to dla niego honor uczestniczyć w tych sprzątających zadaniach? Żaden nie odpowie, że jest z tego dumny. Niech ratusz wynajmie prywatną agencję ochrony do pilnowania sprzątających na Krakowskim Przedmieściu, a nie angażuje do tego urzędników samorządowych, jakimi są przecież strażnicy.
Jarecki rozpoczął pracę w Straży Miejskiej w 1993 r. Jak pisze "Gazeta Polska":
Nigdy nie był dyscyplinarnie karany. Z pracy zwolniony został w grudniu ubiegłego roku. Od kilku lat kierował związkiem Solidarność ‘80 w Straży Miejskiej.
– Jako szef związku nagłaśniałem nieprawidłowości w działaniach moich przełożonych – wspomina Jarecki. Według byłego funkcjonariusza już wtedy przełożeni zaczęli traktować go z dystansem.
Prawdziwe problemy zaczęły się jednak w 2011 r. – 28 kwietnia wystosowałem protest na ręce komendanta, pismo zostało przekazane do wiadomości władz miasta i radnych – wspomina Jarecki. – Impulsem były działania Straży Miejskiej na Krakowskim Przedmieściu: usuwanie zniczy i kwiatów upamiętniających tragedię smoleńską, śp. prezydenta i pozostałych poległych. Już wcześniej oburzało mnie, że Straż Miejska w żaden sposób nie interweniowała w czasie skandalicznej profanacji Krzyża. Bluźniercza demonstracja Dominika Tarasa była wręcz zabezpieczana przez strażników.
Reakcja nadeszła szybko. Najpierw obniżono mu premię - z 360 złotych do niespełna 5 złotych.
"Czułem się szykanowany. Mówiono mi wprost, że że nie dadzą mi premii, nagród, że nie dostanę awansu, bo należę do złego związku - żali się Jarecki. Po rozmowie ze swoimi bezpośrednimi zwierzchnikami zorientował się, że szykany wobec niego pojawiły się "za krzyż na Krakowskim Przedmieściu"."
13 grudnia przełożeni Jareckiego podjęli decyzję o zwolnieniu go ze służby. Zapewne niezgodnie z prawem - ponieważ był on chroniony jako związkowiec. Zdaniem "GP" - ma dużą szansę na wygranie procesu, ale potrwa to lata.
"Spłacam kredyty mieszkaniowe. Znalazłem się w bardzo trudnej sytuacji życiowej" - mówi strażnik.
Prawda, że "miłość" pełną gębą?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/128107-straznik-artur-jarecki-zaprotestowal-przeciwko-wysylaniu-strazy-miejskiej-do-gaszenia-zniczy-smolenskich-juz-nie-pracuje