Nadęty balon wielkiej pozycji Tuska, specjalnych relacji polsko-niemieckich, przewodzenia Unii itp. pękł z hukiem

Fot. wPolityce.pl, TVP.INFO
Fot. wPolityce.pl, TVP.INFO

Warto było do końca obejrzeć poniedziałkową wieczorną konferencję premiera Tuska i ministra Rostowskiego. Było kilkadziesiąt minut przed północą gdy zdesperowana nowomową mówców, a może przestraszona faktem iż niewiele rozumie, jakaś reporterka cieniutkim głosem poprosiła jednak o wskazanie dlaczego pan premier zdecydował się podpisać Pakt Fiskalny.

Pytanie było słuszne. Podstawowy przecież warunek przez tegoż premiera wyznaczony i głośno wyrażany - a więc prawo Polski do uczestnictwa w szczytach eurolandu choćby w roli obserwatora - nie został spełniony. Słowem - klapa. Dociskany pan premier najpierw zareagował ironią. Stwierdził, ze przecież już wszystko wyjaśnił. Ale rozejrzał się po sali i to samo niezrozumienie znalazł najwyraźniej w oczach pozostałych dziennikarzy, bo wreszcie zaczął wymieniać. Wskazał tak naprawdę dwa powody.

Po pierwsze obietnicę, że szczyty krajów strefy euro będą z pozostałymi konsultowane. To znaczy może zadzwonią, a może wyślą mejla. Po drugie, spotkania krajów euro będą się odbywać w bezpośredniej bliskości spotkań całej 27 - chyba, że zajdą szczególne okoliczności. A to pojemna formuła.

W sumie, mówiła to nawet mina premiera, mamy bolesną klęskę. Nadęty balon wielkiej pozycji Tuska, specjalnych relacji polsko-niemieckich, przewodzenia Unii itp. pękł z hukiem. Znaczymy mało. Propaganda twardej walki o polskie prawa skończyła się smutnym obrazem odesłania do kąta wraz z innymi biedniejszymi państwami. Ale nie to jest najgorsze.

Na naszych oczach konstytuuje się Europa dwóch prędkości. Pakt fiskalny tworzy tak naprawdę wewnętrzną strukturę polityczną w Unii Europejskiej, bez prawa wstępu dla tych spoza strefy euro. Wystarczy poczekać a pojawią się też instytucje tej struktury - jakiś sekretariat, zarząd itp. A potem konsekwencje - osłabienie polityki spójności, przeniesienie części funduszy unijnych na rozwój przedsiębiorczości w państwach bogatych, kosztem polityki wyrównywania rozwoju (m.in. u nas). Może nawet, zabójcze dla polskiej gospodarki, ujednolicone podatki narzucone całej Unii.

To wszystko jest bardzo niebezpieczne. Ale zupełną katastrofą jest koszt polityki europejskich złudzeń jakimi karmił nas Donald Tusk i jego ekipa przez ostatnie lata. Postawiliśmy wszystko na Berlin. Rozbiliśmy wszelkie regionalne i poziome koalicje, zgodnie zresztą z życzeniem Angeli Merkel. Polska jest traktowana w regionie jako kraj zależny od Niemiec, niezdolny za Tuska do samodzielnej akcji. Efekt? Berlin wziął sobie władzę, my zostaliśmy samotni. I słabi. Bez szans na zbudowanie koalicji państw słabszych, co pozwoliłoby może coś ugrać. Bez zaufania partnerów. Bez wiary we własne siły.

Dlatego właśnie Tuskowi podyktowano w Brukseli co chciano, a on to grzecznie podpisał. Kartkę z własnymi warunkami musiał chyba szybko schować do kieszeni. I udawać, że wygrał jakiś kompromis, choć nie dostał dosłownie nic. Smutne. I bardzo, bardzo kosztowne. Ale polityka złudzeń, wiara we własną propagandę tak się zazwyczaj kończy. Co nie oznacza, że jutro w mediach rządowych z poważnymi minami nie ogłoszą zwycięstwa. Ale to już zupełnie inna historia.

 

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych