Nie trzeba być szczególnie uważnym obserwatorem mediów by wiedzieć, że "Gazeta Wyborcza" to pismo najdalsze, obok "Faktów i Mitów" oraz urbanowego "NIE" od polskiego Kościoła katolickiego. To gazeta promująca radykalny, wulgarny antyklerykalizm Palikota, ścigająca brutalnie hierarchów za wszelkie odważniejsze w obronie wiary wypowiedzi, wspierająca kulturową agresję w stosunku do katolicyzmu - choćby esejami pełnymi zachwytu nad każdym bluźnierstwem, nad każdą możliwym sprawieniem ludziom wiary bólu.
Jednocześnie jednak, i to już naprawdę trudno pojąć, to redakcja mająca coraz większe ambicje wpływania na polski Kościół, zarówno w wymiarze ideowym jak i konkretnym, personalnym. Stąd z jednej strony domaganie się unicestwienia "Radia Maryja" w obecnym, tak ważnym dla katolików w Polsce, kształcie, z drugiej - pełna obrona wszelkiej herezji jaka tylko w Kościele się pojawi. I żądania by to na Czerskiej zapadały decyzje kadrowe dotyczące poszczególnych księży.
Kiedy więc władze Zgromadzenia Księży Marianów uznały iż mają dość rozważań księdza Bonieckiego o wadach krzyża w Sejmie i zaletach wulgarnego satanisty Nergala, "Wyborcza" rozpętałą piekło.
Na szczyty hipokryzji wspina się niezastąpiona w szyderczym pouczaniu polskich biskupów Katarzyna Wiśniewska. W tekście "Alleluja i po cichu" w weekendowym wydaniu "GW" szydzi z przełożonych Bonieckiego:
Gratuluję księżom marianom odwagi - udowodnili niedowiarkom, że w polskim Kościele nie ma miejsca na różnorodność. I że wartością nadrzędną jest zasada "posłuszeństwa zakonnego", dzięki której można pozbyć się głosu niewygodnego księdza.
Brawo, w ten sposób buduje się autorytet! Takiego katolicyzmu - twardego, nieustępliwego - potrzebujemy na czasy kryzysu wiary.
To swoją drogą urocze z jaką troska "GW" pisze o kryzysie wiary, jak martwi się czy aby spadek powołań nie nastąpi, jak ją to boli. Ach, morze łez w trosce o polski katolicyzm leje się z tych łam nieustannie.
Dalej Wiśniewska dochodzi do rewolucyjnego pod względem teologicznym wniosku, że każdy ksiądz może sobie móić co chce bo na tym polega wolność słowa:
W Kościele głos ks. Bonieckiego, pełen niuansów, nieoczywisty, jest niemile słyszany. Wartko i bez żadnych ograniczeń może płynąć wyłącznie "jedyny katolicki głos w Twoim domu", czyli Radio Maryja. (...) A tak, zostają mu tylko łamy "Tygodnika Powszechnego". To akurat jest zła wiadomość dla marianów - "Tygodnik" może stać się szybko czymś w rodzaju katolickiej "Wolnej Europy", katolicy zniechęceni kościelną mdłą papką będą jeszcze chętniej szukać tam ożywczego komentarza ks. Bonieckiego. Będą go zapewne czytać także ci, którzy wcześniej specjalnie nie interesowali się jego publicystyką: siła księdza zakneblowanego zadziała.
Oczywiście, zapewne na Czerskiej każdy z członków redakcji mówi co chce, niezależnie od linii redakcyjnej, o czym świadczą dobitnie ci wszyscy, którzy za taką czy inną nieprawomyślność musieli odejść. Gdyby Wiśniewska jednym słowem wsparła księży Marianów, już by w "Wyborczej" nie pracowała.
A co do "Tygodnika Powszechnego" - jak nic ta redakcja chce zapracować na kolejny przykry list od Ojca Świętego. Jeden, z gorzkimi słowami, że zabrakło mu miłości do Kościoła w trudnym czasie wzmożenia antyklerykalnego, już otrzymała w 1995 roku od bł. Jana Pawła II. A i marzenia o rozbiciu Kościoła za pomocą tego medium, biorąc pod uwagę, że ledwo zipie i radykalnie w ostatnich latach traci na intelektualnym znaczeniu, chyba są mocno na wyrost.
Ale dość ironii, bo widać w słowach tego tekstu wyraźną próbę wytresowania Kościoła, by dla świętego spokoju zezwolił na herezję, pochwały satanizmu i wszelkie flirty ze złem.
Czy Kościół ulegnie temu szantażowi i tej tresurze? Czy znajdzie w sobie odwagę by dawać świadectwo? O to także katolicy muszą się modlić.Bo inaczej ksiądz Boniecki będzie mógł na nowo oddać rozważaniom o jakich marzy w cytowanej przez "Wyborczą" wypowiedzi:
Na czwartkowym spotkaniu z czytelnikami w Pile były redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" mówił: - Gdyby moi przełożeni powiedzieli, że mogę mówić w telewizji, ale pod warunkiem, że będę nawoływał do walki o krzyż w Sejmie, że potępię i powiem, że Nergal jest satanistą, to bym stracił wolność słowa.
Może i tak. Pytanie czy ksiądz Boniecki nie stracił w służbie "Wyborczej" czegoś najbardziej dla kapłana zasadniczego, staje coraz wyraźniej. Ten rodzaj obrony, przyjmowany wyraźnie z zadowoleniem, powinien i dla niego być dzwonkiem alarmowym. Podobnie jak wcześniej dobre, ciepłe słowo od Joanny Senyszyn.
kam
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/122285-prob-tresowania-kosciola-przez-wyborcza-cd-by-dla-swietego-spokoju-zezwolil-na-pochwaly-satanizmu-i-wszelkie-flirty-ze-zlem