Wojna Rostowskiego. "Odnoszę coraz większe wrażenie, że droga, którą Polska podążała po 1990 r. była drogą donikąd"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Ryszard Surmacz

Wojna Rostowskiego
(głos w dyskusji)

Ostatnio prasa elektroniczna i papierowa rozpisują się na temat wojny ministra Rostowskiego. Rostowski Rostowskim, ale dobrze byłoby pamiętać, że rozpad strefy euro, to kolejny obszar do zdobycia. A co to znaczy, większość z nas doświadczyła po rozpadzie ZSRR.

Wypada też pamiętać, że Polska ze względu na swoje położenie, bywa w takiej sytuacji, w której nie zawsze chce być. I tak II RP musiała bronić traktatu wersalskiego choć nie była z niego zadowolona, a PRL układu jałtańskiego który też kojarzył się źle. Dziś po wstąpieniu do UE nasza gospodarka została uzależniona od unijnych dotacji. Samodzielnej i samowystarczalnej polskiej gospodarki nie ma, a polskie wojsko przygotowane jest bardziej do misji zagranicznych niż obrony własnego kraju.

Rozpad strefy euro będzie dla nas więc nieprzyjemny, bo prawdopodobne jest, że unieważnione zostaną dotychczasowe umowy, jako niewykonalne w nowych warunkach. Ale uzależnienie gospodarcze od Niemiec i rosyjskiej ropy pozostanie. Będzie to oznaczało nie mniej ni więcej budowę państwa od nowa, czyli kolejny raz od początku, ale na warunkach których sobie nie życzymy. Nikt Polsce, prócz samych Polaków nie będzie w stanie pomóc. A podstawowe pytanie brzmi, czy społeczeństwo polskie jest przygotowane do sytuacji kryzysowej? Nawet dziecko w przedszkolu wie, że nie. Kolejne, jak zachowają się państwa silniejsze? Co z naszymi granicami? Jedyne, co przychodzi na myśl, to bal na Titanicu… To tylko kilka nieśmiałych sugestii historyka.

Jako obywatel odnoszę coraz większe wrażenie, że droga, którą Polska podążała po 1990 r. była drogą donikąd. Pytanie, czy można było inaczej? Można, ale położenie między Rosją a Niemcami powoduje, że od samego początku Polska byłaby bezbronna (w języku dyplomatycznym – izolowana), stałaby się poligonem doświadczalnym bez naszego udziału. Proces dostosowania się prawnego do UE dał nam pewien oddech, ale egzaminu nie zdały polskie elity, z politycznymi na czele.

Wyprzedaż majątku narodowego, bez wyczucia interesu państwowego i wyczucia polskiej racji stanu oraz czynnej gnuśności polskich decydentów postawiła kraj w obliczu zapaści gospodarczej. Pytanie, na ile musiała i nie musiała to robić i czy wyprzedaż wynikała z systemowej blokady rozwoju (kierunkowe dotacje), czy braku inicjatywy?

To ważne pytania, bo w momencie, gdy historia powiedziała „sprawdzam”, państwo polskie okazało się tak słabe, a dobro wspólne tak mizerne, że nikt, kto mieszka w Polsce zadowolonym być nie może. Skutek jest taki, że nie ma na czym oprzeć obrony własnej. A to oznacza, że może być zagrożony majątek osobisty każdego obywatela. (Teraz widać po co nam państwo).

Wracając do Rostowskiego, zastanawiające jest to, że media reagują bardziej na straszenie wojną, niż na sugestię zielonej karty. Może mniej epatujmy się słowami i nazwiskami, a bardziej zwracajmy uwagę, na naszą sytuację i „rzeczywistą rzeczywistość”.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych