Prezydencja III RP w Unii Europejskiej w toku. Czyli coś się toczy, a to coś nikogo nie obchodzi. Natomiast obchodzi i to bardzo własna kieszeń każdego Polaka i ugory na "zielonej wyspie". Dla młodych Polaków nadchodzą ciężkie czasy, brak pracy, a więc i brak perspektyw, za to rządzący w naszej Ojczyźnie obsypują ich obietnicami bez pokrycia. A kto winien? Oczywiście zagranica. Nie Tusk i jego nieudolny rząd, tym bardziej nie minister finansów Jacek Rostowski.
Aby dać odpór inaczej myślącym o gospodarce i ekonomii w Warszawie i okolicach, minister zademonstrował "pokaz siły" w Parlamencie Europejskim w Strasburgu. Nadął się okrutnie i zawołał: Europa w niebezpieczeństwie! Za wszelką cenę musimy ratować Europę, bo gdyby euro miało się rozpaść, to Europa długo tego nie przetrwa. I zapowiedział europejski Armagedon:
"Rzadko się zdarza, by po dziesięciu latach nie było katastrofy wojennej. Poważnie się zastanawiam nad tym, by uzyskać dla dzieci Zieloną Kartę w USA"
A niech się stara, dla siebie też. Ciekawe, czy liderzy krajów euro zostali wstrząśnięci katastroficzną wizją Jacka Rostowskiego, który najbardziej obawia się nie o bezpieczeństwo Europy ale o zwycięstwo wyborcze Platformy Obywatelskiej i własny stołek. Gdyby rzeczywiście musiał skorzystać z Zielonej Karty, mógłby liczyć w Stanach Zjednoczonych najwyżej na posadę księgowego w małym miasteczku. Strach przed utratą władzy najwyraźniej pomieszał w głowie ministra Rostowskiego, bo nie ulega dyskusji, że jego pokrzykiwania nie mają najmniejszego związku z sytuacją finansów krajów UE. I najmniejszego na nią wpływu. Czy strefa euro się rozpadnie, a z nią Unia Europejska nie zależy w najmniejszym stopniu od Warszawy i jej elit. Po pierwsze, my do strefy euro nie należymy, czyli cytując Napoleona "po pierwsze nie mamy armat". A reszta jest bez znaczenia.
Oczywiście, wobec słusznych zarzutów nie tylko ze strony Prawa i Sprawiedliwości ale całej opozycji pod adresem władzy i jej nieudolności oraz zacierania śladów kryzysu, należało tupnąć nóżką, aby zaznaczyć, że albo my to jacy tacy, my jesteśmy prezydencją UE i domagamy się od tejże ratowania europejskiego status quo. Bez tego świat się zawali, a przez ten świat zawali się Polska. Nie usłyszałam od Rostowskiego, jaką to receptę ma III RP na zażegnanie kryzysu w strefie euro. Może taką samą jak dla siebie - zieloną kartę do USA. Zwracam uwagę, że coraz więcej młodych Polaków emigruje za chlebem, a wielu chętnie uzyskałoby amerykańską kartę, żeby uciec od tego bałaganu i marnotrawstwa pieniędzy podatników, którymi zarządza nieodpowiedzialne państwo.
Jeśli Bruksela zażegna kryzys, na co nie wygląda, to obejdzie się bez pijarowskich pokrzykiwań polskiego szefa od finansów. Nawet gdyby nadął się jeszcze bardziej, nasz kryzys nadejdzie, to widać, słychać i czuć. Nie tylko w przemówieniu Rostowskiego, również w deklaracjach i wypowiedziach innych czołowych polityków Platformy Obywatelskiej i PSL wyczuwa się nastrój paniki i zagubienie. Co by było gdybyśmy należeli do strefy euro? Czarno widzę, bo bankructwo III RP wyrządziłoby nieporównanie więcej szkód niż bankructwo Grecji. Nie należymy, więc możemy bez problemu uprawiać kreatywną księgowość. Do czasu, bo w odróżnieniu od księgowości ministra Rostowskiego, stan państwa i jego obywateli nie jest kreatywny, ale rzeczywisty.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/118556-krystyna-grzybowska-dla-wpolitycepl-ale-sie-nadal-nawet-gdyby-nadal-sie-jeszcze-bardziej-nasz-kryzys-nadejdzie-to-widac-slychac-i-czuc
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.