Dość dużym echem odbiła się wśród naszych czytelników deklaracja redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" Tomasza Sakiewicza, że zamierza głosować na Prawo i Sprawiedliwość oraz wezwanie by szefowie innych mediów złożyli deklarację kogo wspierają. Sakiewicz napisał:
Udawanie bezstronności przy jednoczesnym silnym zaangażowaniu jest ciężkim złamaniem zasad etycznych. W polskich mediach mamy z tym, niestety, do czynienia niemal nagminnie. Media, rzekomo publiczne, zamieniły się w jedną wielką tubę propagandową rządu. Większość prywatnych mediów, w tym elektroniczne, dotrzymują im kroku. Nie zamierzam ukrywać, że chcę w tych wyborach głosować na PiS. Apeluję, by szefowie największych mediów również ujawnili swoje kandydatury.
Miejcie, koledzy, tyle odwagi i uczciwości, by uprzedzić swoich czytelników, widzów i słuchaczy, jakie są wasze poglądy. To i tak widać i słychać. Serwowana nam od lat rzekoma bezstronność i przezroczystość stała się jedną wielką farsą. Fasadowość naszej demokracji wynika między innymi z tego właśnie oszustwa. Jeżeli tego nie zrobicie, to kierowane przeze mnie media zrobią to za was. Będziemy w tych wyborach rozliczać nie tylko polityków, ale i media. Chcemy innej kampanii niż debata Pawlaka z Tuskiem. Chcemy prawdziwej debaty i prawdziwego wyboru.
Pojawiły się pytania, w listach i wpisach, czy i my jako redakcja portalu wPolityce.pl zamierzamy opowiedzieć się po stronie którejś z partii. I jak odnosimy się do apelu Sakiewicza.
Wyjaśniam więc, że deklarację Sakiewicza o tym, którą partię wspiera, przyjmujemy jako coś uprawnionego i normalnego. Przed wojną tradycją było w polskiej prasie mocne i wyraźne afiliowanie redakcji przy partiach politycznych. Deklarację o tym kogo popierają składają też często lokalne i centralne redakcje amerykańskie (choć nie rezygnują z dążenia do obiektywizmu).
Jednak w polskich warunkach jest to dość rzadko spotykane (wcześniej Jacek Żakowski ogłosił iż wspiera SLD). I chyba lepiej by tak zostało. Publicysta naszym zdaniem powinien być bowiem wierny wartościom, a nie żadnej partii. Jeżeli jakaś partia wartości mu bliskie reprezentuje, to jest oczywiste, że bliżej mu do niej w tej czy innej sprawie. Ale to zupełnie co innego niż wspieranie danego ugrupowania. Niż podporządkowanie się partyjnej linii. Tym się przecież publicysta, nawet wyrazisty, różni od polityka. Pierwszy ma przekonania, ale jest wolny w tym co głosi (w każdym razie powinien być). Drugi zobowiązany jest do posłuszeństwa. Często mówi co innego niż myśli, bo takie są linia i nakaz partii.
Deklaracja iż dany publicysta idzie z jedną czy drugą partią mogłaby więc w warunkach polskich oznaczać jeszcze mniej wolności, a nie, jak sądzi Sakiewicz, większą przejrzystość.
Ale powtarzam - to nasz punkt widzenia. Ten Sakiewicza jest również dopuszczalny. Warto tylko pamiętać, że niesie duże koszty.
A co do "obiektywizmu" większości mediów - wskazujemy na skrajne przypadki przekroczenia zasad dość często. I to chyba jest lepsza forma presji niż wołanie, by przyznali się na kogo pracują. Nie zrobią tego, to jasne. Trochę więc szkoda energii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/117794-nasza-odpowiedz-na-apel-tomasza-sakiewicza-publicysta-powinien-byc-wierny-wartosciom-a-nie-partii