Argumentów za odwołaniem ministra finansów można przytaczać bardzo wiele, ale 4 najważniejsze to: rosnące zadłużenie sektora finansów publicznych; rosnące zadłużenie i koszt obsługi długu skarbu państwa; kreatywna księgowość, polegająca na wypychaniu długu poza statystyki; i wreszcie błędne (zbyt optymistyczne) prognozy przedstawiane w dokumentach Ministerstwa Finansów.
Wczoraj zostały ogłoszone dane GUS o deficycie i długu publicznym. Według polskiej metodologii dług publiczny sięgnął w 2010 roku prawie 54%. Deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych w 2010 roku ukształtował się na poziomie 111 mld 154 mln złotych, co stanowi 7, 9% PKB, natomiast dług publiczny wyniósł 778 mld 212 złotych, tj.55% PKB – tak napisano w komunikacie GUS. Gdyby do liczenia polskiego długu publicznego w 2010 roku zastosowano metodologię Eurostatu ta granica zostałaby już przekroczona.
W zestawieniach Eurostatu Polska znajduje się na 6 miejscu wśród krajów o najwyższym deficycie, po Irlandii, Grecji, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Portugalii. Wszystkie te kraje przeżywają problemy finansowe i oficjalnie się do tego przyznają. Wdrożyły reformy i stabilizują sytuację finansową. W naszym kraju do tej pory trwała sielanka. Byliśmy najpierw zieloną wyspą, potem finansowym tygrysem Europy, od którego inni mieli się uczyć jak przejść bezpiecznie przez kryzys. Marna to nauka, skoro wskaźniki lecą na łeb na szyję. Zielona wyspa rozpłynęła się gdzieś na horyzoncie a dług Polski w 2010 wzrósł o 94 mld złotych. Warto też przypomnieć, że średni deficyt w UE to 6%. Rośnie inflacja – średnia w UE w marcu to 3, 1%, a w Polsce 4,3%. Rośnie bezrobocie – marzec 13, 2%, tu, co prawda mamy gorszy wskaźnik od Grecji, bo tam odnotowano 15, 2%, ale niewiele nam brakuje, żeby Greków doścignąć.
Co prawda Rząd prognozuje, że zacznie spadać i przezornie drastycznie ograniczył pieniądze w budżecie na walkę z bezrobociem. Tu zapewne Premier i minister finansów mają nadzieję, że zdesperowani absolwenci wyższych uczelni, którzy bezskutecznie poszukują pracy w Polsce wyjadą wreszcie do Niemiec i Austrii i ulżą rządowi w poprawianiu statystyk i wizerunku. Tyle, że może być problem z emeryturami. Nie przypuszczam, aby ci młodzi, dobrze wykształceni ludzie, którzy od swojego rządu na starcie zawodowego życia dostali czarną polewkę, tak ochoczo powracali do Polski, żeby spełnić emerytalne mrzonki obecnego rządu. Oni doskonale wiedzą, że już raz premier Tusk zachęcał do powrotu młodych Polaków w Wielkiej Brytanii, obiecując złote góry i świetlaną przyszłość, którą zgotuje im pod swoimi rządami PO. Przed wyborami łatwo się obiecuje. Aliud est facere, aliud est dicere – głosi łacińska maksyma, czyli co innego dotrzymać słowa, co innego obiecać. No, ale cóż, mimo, że przysłowia są mądrością narodów, to niestety nie są mądrością polskiego rządu.
Polski rząd, trzeba przyznać uparcie walczy by wszystkim żyło się lepiej i stara się z wielką determinacją utrzymać tendencję wzrostową. Rosną podatki. Podniesienie podatku VAT o jeden punkt procentowy, tak niewiele jak mówili ministrowie, wywindowało ceny żywności, paliw, energii, kosztów utrzymania do poziomu najwyższego od początku naszego wieku. Rośnie też liczba bezrobotnych, przede wszystkim ludzi młodych. Rośnie liczba osób, które nie są w stanie spłacać zobowiązań kredytowych. Rośnie liczba kilometrów niewybudowanych autostrad, rośnie liczba urzędników, wzrastają ceny mieszkań, opłaty za przedszkola i żłobki, nawet za bilety komunikacji miejskiej.
Rząd Donalda Tuska odziedziczył po rządzie Jarosława Kaczyńskiego doskonałą sytuację gospodarczą i finansową kraju. Deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych wynosił w 2007 roku nieco ponad 22 mld złotych, co stanowiło 1, 9% PKB. W 2007 roku dług publiczny był mniejszy od tego z 2010 aż o 248, 8 mld złotych i wynosił 45%PKB, czyli wzrósł o 68%. Co ciekawe w 2007 roku samorządy miały nadwyżkę w wysokości 0, 5 mld złotych, zaś w podsektorze ubezpieczeń społecznych nadwyżka wynosiła prawie 12, 7 mld złotych. Rząd Tuska zadłużał nas po uszy w tempie imponującym, mimo, że w 2010 roku PKB było wyższe o 239 mld złotych niż w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości. Za rządów PO deficyt w pierwszym roku rządzenia wzrósł o 53%, w drugim o 12%, w trzecim już o 92%. Tymczasem za rządów PIS deficyt w pierwszym roku zmalał o 12%, w drugim aż o 36%. Wystarczyły, więc zaledwie 3 lata, aby rząd PO i PSL roztrwonił wszystko. Trzy lata – tyle w Polsce trwa nauka w szkole średniej, po której uczniowie są dopuszczani do egzaminu dojrzałości. Przykro to powiedzieć, ale polski rząd ten egzamin po prostu oblał.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/112861-dlaczego-minister-rostowski-powinien-odejsc-zielona-wyspa-rozplynela-sie-gdzies-na-horyzoncie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.