Nie lekceważyłbym Palikota

Dzisiejszy kongres Palikota skupił na sobie uwagę zarówno mediów tradycyjnych, jak i komentatorów w sieci. A ze słów Janusza Palikota wynika, że to właśnie internet może być jednym z głównych metod komunikacji i organizacji. Czy Palikotowi uda się to co umykało do tej pory innym politykom i partiom politycznym ?

Janusz Palikot stwierdził dziś, że bez internetu Kongres nie miałby miejsca. W pewnym sensie to racja, bo akredytować się można było tylko przy pomocy internetowego formularza. Co ważniejsze, Palikot nawiązał w swoim przemówieniu także do „akcji krzyż” o której pisałem jako o przykładzie potencjału organizacyjnego które niosą za sobą media społecznościowe. Podobnie jak w tamtym, jak i w tym przypadku bez zaangażowania mediów tradycyjnych w promowanie określonego eventu jego kształt mógł być zdecydowanie inny.

Czy Palikot jako pierwszy polityk w Polsce zbuduje swoją partię polityczną - i odniesie sukces wyborczy - przede wszystkim w oparciu o internet? Skoro nie istnieją klasyczne  struktury partyjne to  skonstruowanie ich namiastki za pomocą sieci, łącząc aktywność w "świecie rzeczywistym" z działalnością internetową może być jedyną opcją. Pytanie oczywiście, czy znajdą się ludzie gotowi – w sieci i poza nią – takie struktury budować. A to już kwestia trafienia z postulatami w potencjał określonej energii, i twórczego wykorzystania takiego potencjału. Najważniejsze, że "target” Palikota – co pokazała „akcja krzyż” – jest obecny w internecie w wystarczający sposób by spowodować, że ta obecność się liczy. Oczywiście „akcja krzyż” była spotkaniem zorganizowanym ad hoc, które było jednorazowe, a sukces wyborczy wymaga co najmniej wielomiesięcznego zaangażowania dużej grupy ludzie. Zbudowania takich struktur przy pomocy internetu wymaga prawdziwej, a nie udawanej eksplozji entuzjazmu tysięcy osób w całej Polsce.  Nie jest to niemożliwe, ale na pewno wywołanie takiej eksplozji nie będzie łatwe. Warto zauważyć, że internet dramatycznie przyspiesza i ułatwia procesy organizacyjne – przy wystarczającym zaangażowaniu aktywistów czas nie będzie dla Palikota problemem.

To sprowadza nas do głównej postaci całego spektaklu. Jeśli w odpowiedni sposób Palikot i jego zaplecze wykorzystają te czynniki które spowodowały, że „akcja krzyż” okazała się sukcesem – właściwy temat we właściwym, pełnym emocji czasie, użycie odpowiednich narzędzi i zainteresowanie mediów tradycyjnych – to wówczas ma na to spore szanse. Oczywiście, wymaga to dużo bardziej skomplikowanych i zaawansowanych narzędzi oraz strategii niż formularz akredytacyjny na blogu (tym jest teraz strona RPP) czy zwykłego konta na facebooku.  Ale przy odpowiednich inwestycjach takie narzędzia mogą powstać.

Tylko po wyniku wyborów będzie można przekonać się na ile sztuczne a na ile prawdziwe jest „oddolne” zainteresowanie Polaków osobą Palikota i postulatami które dziś wygłosił. Wybory to nie kongres. Przy potencjale organizacyjnym który drzemie w internecie, i przy umiejętności Palikota przyciągania uwagi mediów, byłbym jednak bardzo ostrożny w lekceważeniu przez polityków i komentatorów możliwości sukcesu jego partii (jeśli takowa rzeczywiście powstanie). Co do sondaży, to liczy się tylko jeden - ten w dniu wyborów.

Lekceważenie w polityce bywa niebezpieczne. Wystarczy zapytać Hillary Clinton lub wielu Republikanów z partyjnego establishmentu w USA, by się o tym przekonać.

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych