Analizując sytuację na rynku mediowym, przedstawia się poszczególnych jego graczy (a raczej żołnierzy) w układzie linearnym. Wówczas przewaga przeciwnika jest jakby mniej widoczna. Kiedy jednak ustawić poszczególne podmioty w układzie pionowym, to widać, jak olbrzymią twierdzą dysponują nasi wrogowie, jaką mają przewagę. Także na rynku telewizyjnym, choć pan Kurski w sposób charakterystyczny dla polityka, ale nie dla prawdziwego kierownika przedsiębiorstwa, podkreśla nieustannie przewagi telewizji publicznej nad konkurentami (w chwaleniu się jest niedościgniony). Tworzy to tylko bardzo szkodliwą iluzję. Jeśli chodzi bowiem o serwis informacyjny, polityczny i światopoglądowy, to TVP prezentuje się blado nie tylko z powodu nudnawego, łopatologicznego przekazu, ale dlatego, że jej dwóch podstawowych konkurentów należy postrzegać razem, należy ich zsumować, by właściwie ocenić siły przeciwnika. Trzeba sumować TVN z Polsatem, bo są w ataku na obóz patriotyczny absolutnie zgodni, tak samo jak w stosunku do gender, tradycji narodowej, kultury, polskiego antysemityzmu, imigrantów, niemieckiej i unijnej hegemonii etc. Piorą mózgi Polakom równo i na wyścigi.
(…)
Zestawienie tylko czterech największych portali, potęg opiniotwórczych – a wszystkie uczestniczą w wojnie po antypolskiej stronie – z czterema największymi portalami prawicowymi pokazuje, że walczymy łukiem z armatami! To nie jest, rzecz jasna, wina ludzi pracujących w patriotycznych portalach, lecz strategów albo raczej tych, którzy tymi strategami być powinni. Z kolei pierwsza (pod względem sprzedaży) dwunastka tygodników to dywizje przeciwnika polskości, przeciwnika normalności i chrześcijańskich wartości. Wbrew pozorom to wszystko są tygodniki opinii, choć oficjalnie nie są tak kwalifikowane (te mają znacznie niższe nakłady); jednak stosując inne formy lansują lub dołują określonych ludzi oraz określone opcje polityczne i światopoglądowe metodą nie wprost. Jedenaście z nich to armia cudzoziemska, a jedyny polski (?) tytuł na tej liście, „Angorę”, najlepiej scharakteryzował jeden z blogerów portalu „wirtualnemedia.pl”:„A co drukują? Nachalną lewacką propagandę, połączenie ‘Nie’ z ‘Super Expressem’, ‘Faktu’ z ‘Newsweekiem’. Rysuneczki satyryczne, jakieś felietoniki na poziomie magla. I nieustający atak na PiS, smoleńską prawdę, Kościół. A przede wszystkim atak na zdrowe myślenie, wycinanie skalpelem normalnych odruchów. Wszystko tak podane, żeby sprawiało wrażenie różnorodności. Jest i polityka, i satyra, ekonomia i lobotomia, o pogodzie, modzie i wzwodzie”. To są właśnie metody kształtowania nie tylko opinii, ale i światopoglądu, stosowane przez niby zwykłą, obiektywną, pluralistyczną prasę.Redakcyjnie te czasopisma są niezwykle ubogie, choć bardzo kolorowe. (…) Żadnej kreatywności, ambicji dziennikarskiej, różnorodności form, pogłębienia tematów. Szerokim łukiem omijane są ważne sprawy, prawdziwe problemy nurtujące obywateli nad Wisłą. Kolejne małżeństwo celebryty-przygłupa jest tysiąc razy ważniejsze niż np. repolonizacja. Po prostu chłam. Narzędzia ogłupiania.Niektórzy filozofują, że gdyby ludzie nie kupowali tego chłamu, to by go nie było. Takie proste to jednak nie jest, bowiem w dzisiejszym społeczeństwie ludzie potrzebują informacji, bo ciągle muszą podejmować różne decyzje np. o żywieniu, o zdrowiu, o mieszkaniu, o komunikacji, o transporcie itd. Oczywiście jakaś rozrywka też jest im niezbędna, przynajmniej od czasu do czasu. Dlatego ludzie uzależniają się od mass mediów. Nastąpiła duża atomizacja społeczeństwa, zwłaszcza w wielkich ośrodkach miejskich i mniej się polega dziś na kontaktach osobistych z rodziną lub przyjaciółmi, zmalała rola nauczyciela, wiedza czerpana jest z mediów, które przejęły też funkcje wychowawcze, podpowiadają wzory zachowań, dają praktyczne porady, podsuwają swoim odbiorcom ekspertów i autorytety, a raczej osobników, których redakcje same mianowały ekspertami i autorytetami.Te osoby, które nabywają przeróżne badziewie medialne, w olbrzymiej większości nie mają świadomości, że ktoś pracuje nad ich poglądami i upodobaniami. Zatem kolonialne zachowanie w stosunku do polskiego rynku gazet i czasopism ma szerszy wymiar i opłakane skutki. Następstwa tej wieloletniej olbrzymiej przewagi antypolskich postaw medialnych odczuwalne są w różnych dziedzinach życia, wcale nie tylko w polityce.
Naprawdę szkoda, że nie wykorzystano ostatniego szoku powyborczego przeciwnika, bowiem wtedy, gdy poszła fama, że media będą repolonizowane, w wielu koncernach zaczęto już myśleć o szybkiej (a więc niedrogiej) sprzedaży przynajmniej niektórych tytułów i podmiotów rynkowych. Należało jeszcze pocisnąć i stworzyć mechanizm wymuszonej ekonomicznie sprzedaży, a jak nie sprzedaży, to przynajmniej ograniczania funkcjonowania takich mediów. Wystarczyło zacząć stosować, tak jak w innych krajach, kilkuletnie odnawialne (lub nie) licencje regulujące zasady funkcjonowania na polskim rynku. Kiedy jednak okazało się, że nowa władza tylko straszy – mediowe korporacje znów podniosły wysoko głowy i przystąpiły do jeszcze silniejszych ataków. Oczywiście nie jest jeszcze za późno na dobrą zmianę na mediowym rynku – ktoś kiedyś musi ją w końcu zapoczątkować, im wcześniej, tym lepiej. Jeżeli Polska ma być Polską.Szalbierstwo polityków Platformy i spółki jest ewidentne oraz w bardzo dużym stopniu bezkarne. Czuli oni i czują nadal odpowiedzialność nie przed narodem, przynajmniej nie przed polskim narodem, ale przed podtrzymującymi ich przy politycznym życiu zagranicznymi ośrodkami kształtowania tak gospodarki, jak i światopoglądu. I na pewno całe to towarzystwo nie uzbierałoby w wyborach nawet paru procent głosów, gdyby nie wytężona, całodobowa praca nad ich lansowaniem, wybielaniem, strojeniem w pióra wojowników o praworządność itp., praca wykonywana przez dominujące zagraniczne media hulające bez przeszkód między Odrą a Bugiem i między Bałtykiem a Tatrami. Media sterowane przez te same ośrodki, które sterują tzw. totalną opozycją. Jaki z tego wniosek? Dla mnie taki, że odpowiedzialność za odnowę polskich mediów polityków prawicowych, dla których punktem odniesienia jest naród oraz tradycyjne wartości, jest zwielokrotniona. Bowiem gra toczy się nie tylko o sukces wyborczy.Media są ważne nie tylko dla polityków, ale dla kształtowania światopoglądu, moralności, oświaty, kultury. (…) Nie ma lepszego narzędzia dezorganizacji życia niż media – kto spośród władzy się nad tym zastanawia? W Polsce media prywatne mają totalny przechył światopoglądowy, są wytworem tylko jednej opcji i rujnują wyniki wyborów demokratycznych, bo same nie mają w najmniejszym stopniu demokratycznego rodowodu. Choć oczywiście zachowują się, jakby były krystalicznym źródłem demokracji.
CIĄG DALSZY NA NASTĘPNEJ STRONIE.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Analizując sytuację na rynku mediowym, przedstawia się poszczególnych jego graczy (a raczej żołnierzy) w układzie linearnym. Wówczas przewaga przeciwnika jest jakby mniej widoczna. Kiedy jednak ustawić poszczególne podmioty w układzie pionowym, to widać, jak olbrzymią twierdzą dysponują nasi wrogowie, jaką mają przewagę. Także na rynku telewizyjnym, choć pan Kurski w sposób charakterystyczny dla polityka, ale nie dla prawdziwego kierownika przedsiębiorstwa, podkreśla nieustannie przewagi telewizji publicznej nad konkurentami (w chwaleniu się jest niedościgniony). Tworzy to tylko bardzo szkodliwą iluzję. Jeśli chodzi bowiem o serwis informacyjny, polityczny i światopoglądowy, to TVP prezentuje się blado nie tylko z powodu nudnawego, łopatologicznego przekazu, ale dlatego, że jej dwóch podstawowych konkurentów należy postrzegać razem, należy ich zsumować, by właściwie ocenić siły przeciwnika. Trzeba sumować TVN z Polsatem, bo są w ataku na obóz patriotyczny absolutnie zgodni, tak samo jak w stosunku do gender, tradycji narodowej, kultury, polskiego antysemityzmu, imigrantów, niemieckiej i unijnej hegemonii etc. Piorą mózgi Polakom równo i na wyścigi.
(…)
Zestawienie tylko czterech największych portali, potęg opiniotwórczych – a wszystkie uczestniczą w wojnie po antypolskiej stronie – z czterema największymi portalami prawicowymi pokazuje, że walczymy łukiem z armatami! To nie jest, rzecz jasna, wina ludzi pracujących w patriotycznych portalach, lecz strategów albo raczej tych, którzy tymi strategami być powinni. Z kolei pierwsza (pod względem sprzedaży) dwunastka tygodników to dywizje przeciwnika polskości, przeciwnika normalności i chrześcijańskich wartości. Wbrew pozorom to wszystko są tygodniki opinii, choć oficjalnie nie są tak kwalifikowane (te mają znacznie niższe nakłady); jednak stosując inne formy lansują lub dołują określonych ludzi oraz określone opcje polityczne i światopoglądowe metodą nie wprost. Jedenaście z nich to armia cudzoziemska, a jedyny polski (?) tytuł na tej liście, „Angorę”, najlepiej scharakteryzował jeden z blogerów portalu „wirtualnemedia.pl”:„A co drukują? Nachalną lewacką propagandę, połączenie ‘Nie’ z ‘Super Expressem’, ‘Faktu’ z ‘Newsweekiem’. Rysuneczki satyryczne, jakieś felietoniki na poziomie magla. I nieustający atak na PiS, smoleńską prawdę, Kościół. A przede wszystkim atak na zdrowe myślenie, wycinanie skalpelem normalnych odruchów. Wszystko tak podane, żeby sprawiało wrażenie różnorodności. Jest i polityka, i satyra, ekonomia i lobotomia, o pogodzie, modzie i wzwodzie”. To są właśnie metody kształtowania nie tylko opinii, ale i światopoglądu, stosowane przez niby zwykłą, obiektywną, pluralistyczną prasę.Redakcyjnie te czasopisma są niezwykle ubogie, choć bardzo kolorowe. (…) Żadnej kreatywności, ambicji dziennikarskiej, różnorodności form, pogłębienia tematów. Szerokim łukiem omijane są ważne sprawy, prawdziwe problemy nurtujące obywateli nad Wisłą. Kolejne małżeństwo celebryty-przygłupa jest tysiąc razy ważniejsze niż np. repolonizacja. Po prostu chłam. Narzędzia ogłupiania.Niektórzy filozofują, że gdyby ludzie nie kupowali tego chłamu, to by go nie było. Takie proste to jednak nie jest, bowiem w dzisiejszym społeczeństwie ludzie potrzebują informacji, bo ciągle muszą podejmować różne decyzje np. o żywieniu, o zdrowiu, o mieszkaniu, o komunikacji, o transporcie itd. Oczywiście jakaś rozrywka też jest im niezbędna, przynajmniej od czasu do czasu. Dlatego ludzie uzależniają się od mass mediów. Nastąpiła duża atomizacja społeczeństwa, zwłaszcza w wielkich ośrodkach miejskich i mniej się polega dziś na kontaktach osobistych z rodziną lub przyjaciółmi, zmalała rola nauczyciela, wiedza czerpana jest z mediów, które przejęły też funkcje wychowawcze, podpowiadają wzory zachowań, dają praktyczne porady, podsuwają swoim odbiorcom ekspertów i autorytety, a raczej osobników, których redakcje same mianowały ekspertami i autorytetami.Te osoby, które nabywają przeróżne badziewie medialne, w olbrzymiej większości nie mają świadomości, że ktoś pracuje nad ich poglądami i upodobaniami. Zatem kolonialne zachowanie w stosunku do polskiego rynku gazet i czasopism ma szerszy wymiar i opłakane skutki. Następstwa tej wieloletniej olbrzymiej przewagi antypolskich postaw medialnych odczuwalne są w różnych dziedzinach życia, wcale nie tylko w polityce.
Naprawdę szkoda, że nie wykorzystano ostatniego szoku powyborczego przeciwnika, bowiem wtedy, gdy poszła fama, że media będą repolonizowane, w wielu koncernach zaczęto już myśleć o szybkiej (a więc niedrogiej) sprzedaży przynajmniej niektórych tytułów i podmiotów rynkowych. Należało jeszcze pocisnąć i stworzyć mechanizm wymuszonej ekonomicznie sprzedaży, a jak nie sprzedaży, to przynajmniej ograniczania funkcjonowania takich mediów. Wystarczyło zacząć stosować, tak jak w innych krajach, kilkuletnie odnawialne (lub nie) licencje regulujące zasady funkcjonowania na polskim rynku. Kiedy jednak okazało się, że nowa władza tylko straszy – mediowe korporacje znów podniosły wysoko głowy i przystąpiły do jeszcze silniejszych ataków. Oczywiście nie jest jeszcze za późno na dobrą zmianę na mediowym rynku – ktoś kiedyś musi ją w końcu zapoczątkować, im wcześniej, tym lepiej. Jeżeli Polska ma być Polską.Szalbierstwo polityków Platformy i spółki jest ewidentne oraz w bardzo dużym stopniu bezkarne. Czuli oni i czują nadal odpowiedzialność nie przed narodem, przynajmniej nie przed polskim narodem, ale przed podtrzymującymi ich przy politycznym życiu zagranicznymi ośrodkami kształtowania tak gospodarki, jak i światopoglądu. I na pewno całe to towarzystwo nie uzbierałoby w wyborach nawet paru procent głosów, gdyby nie wytężona, całodobowa praca nad ich lansowaniem, wybielaniem, strojeniem w pióra wojowników o praworządność itp., praca wykonywana przez dominujące zagraniczne media hulające bez przeszkód między Odrą a Bugiem i między Bałtykiem a Tatrami. Media sterowane przez te same ośrodki, które sterują tzw. totalną opozycją. Jaki z tego wniosek? Dla mnie taki, że odpowiedzialność za odnowę polskich mediów polityków prawicowych, dla których punktem odniesienia jest naród oraz tradycyjne wartości, jest zwielokrotniona. Bowiem gra toczy się nie tylko o sukces wyborczy.Media są ważne nie tylko dla polityków, ale dla kształtowania światopoglądu, moralności, oświaty, kultury. (…) Nie ma lepszego narzędzia dezorganizacji życia niż media – kto spośród władzy się nad tym zastanawia? W Polsce media prywatne mają totalny przechył światopoglądowy, są wytworem tylko jednej opcji i rujnują wyniki wyborów demokratycznych, bo same nie mają w najmniejszym stopniu demokratycznego rodowodu. Choć oczywiście zachowują się, jakby były krystalicznym źródłem demokracji.
CIĄG DALSZY NA NASTĘPNEJ STRONIE.
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/397218-media-glownego-nurtu-niszcza-nie-tylko-politykow-cierpia-wszyscy-patrioci?strona=2