Skandal związany z listem szefa Ringier Axel Springer Marka Decana do dziennikarzy firmy ma kilka wymiarów. Ingerencja obywatela obcego państwa, wpływająca na kierunek politycznego działania w państwie, w którym prowadzi interesy. Istnienie zdrajcy wewnątrz korporacji, wynoszącego na zewnątrz jej tajemnice. Czy można się dziwić śledztwu, które chce wykryć sprawcę zdrady? Podobnie jak temu, że wiem, kto prawdopodobnie nim jest?
Najważniejszy skandal, polega na tym, że list jest w gruncie rzeczy zachętą dla polskich dziennikarzy do reprezentowania interesów niemieckiego rządu. Zgodnie z treścią listu, władze niemieckie rozumieją lepiej interesy polski niż jego własny rząd i lepiej go reprezentują. Tym samym przedstawicielstwo obcego państwa dyskredytuje rząd wybrany demokratycznie. Skandalem jest więc wtrącanie się niemieckich mediów w wewnętrzne sprawy Polski. Czy można sobie wyobrazić sytuację odwrotną? Mianowicie, że polski właściciel gazety, wychodzącej na terenie Niemiec narzuca tamtym dziennikarzom interpretację różnych wydarzeń politycznych. I to w ten sposób, aby uderzały one w rząd niemiecki i reprezentowały interes Polski, sprzeczny z celami tamtejszego rządu. Prawdopodobnie taka gazeta na terenie Niemiec zostałaby natychmiast zamknięta i użyto by wszelkich środków prawnych, aby tego właściciela wyrzucić z Niemiec.
U nas sytuacja jest o wiele bardziej złożona. Nie ma instrumentów prawnych, które by pozwoliły na pozbycie się takiej firmy z obszaru Polski, na zasadzie persony non grata. Można, co najwyżej instrumentami dyplomatycznymi wymusić zahamowanie zakusów wpływania na polską politykę. Wreszcie środkami publicznego oddziaływania, można by nakłonić polskich odbiorców do bojkotu mediów – dziennika „Fakt”, tygodnika „Newsweek” i portalu „Onet” – własności obcej korporacji. Praktycznie rzecz biorąc, żadna z tych nie ma szans powodzenia.
Smutne jedynie, że polscy dziennikarze, którzy otrzymali instrukcję jak bojkotować posunięcia polskiego rządu, nie zareagowali w najmniejszym stopniu. Tak jakby byli najemnikami Legii Cudzoziemskiej i ślepo wykonywali zadania wyznaczone im przez tych, którzy im płacą. Co więcej, w wyniku istniejących ostrych podziałów wewnątrz polskiego społeczeństwa, część środowiska mediów stanęła w obronie instrukcji Marka Decana. Jest to środowisko lewicowe, wrogo nastawione do obecnego obozu władzy, wywodzące się z mainstreamowych mediów, skupione wokół Towarzystwa Dziennikarskiego. Jego szefem jest dziennikarz Gazety Wyborczej Seweryn Blumsztajn wspierany przez dziennikarzy TVN.
Dla firmy Axel Springer skandalem nie jest pismo jej szefa, ale fakt, że instrukcja wyciekła na zewnątrz i trafiła bezpośrednio do najbardziej niebezpiecznego medium, bo mającego największy zasięg. Do redakcji „Wiadomości” programu pierwszego Publicznej Telewizji. Jak w każdej tego typu korporacji jak Axel Springer, zostało zapewne natychmiast uruchomione śledztwo próbujące ustalić, kto dopuścił się zdrady. Pierwszy etap śledztwa poza podejrzeniem stawia tych wszystkich, którzy zajmują w firmie kierownicze stanowiska. Skądinąd jest to rozsądne rozumowanie, bo akurat ta grupa ludzi otrzymuje największe wynagrodzenie, często niebotycznej wysokości w porównaniu do średniego i niższego szczebla. Trudno więc założyć, że sami podcinaliby gałąź, na której im się świetnie powodzi. Śledztwo obejmuje więc pracowników najniżej stojących w hierarchii firmy, w tym szczególnie niedawno zatrudnionych. Jest oczywiste, że w takiej korporacji jak Axel Springer obowiązują zasady wcześniejszego „przenicowania” każdego nowego kandydata do pracy. Wiemy jednak, że nawet do takich instytucji jak ABW czy CBA, gdzie kryteria przyjęcia są niezwykle ostre. a przeszłość kandydatów bada się do trzeciego pokolenia wstecz, zdarza się, że przez tak gęste sito przedostają się „czarne owce”. Nie wykluczone więc, że to ktoś przyjęty stosunkowo niedawno do firmy dopuścił się zdradzieckiego czynu. Taka możliwość jest tym bardziej prawdopodobna, że niektóre redakcje korzystają ze współpracowników, którzy nie są związani z firmą umową na etat. Dlatego poszukiwałbym sprawcy przecieku w takim właśnie „niepewnym” kręgu pracowników i współpracowników.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Skandal związany z listem szefa Ringier Axel Springer Marka Decana do dziennikarzy firmy ma kilka wymiarów. Ingerencja obywatela obcego państwa, wpływająca na kierunek politycznego działania w państwie, w którym prowadzi interesy. Istnienie zdrajcy wewnątrz korporacji, wynoszącego na zewnątrz jej tajemnice. Czy można się dziwić śledztwu, które chce wykryć sprawcę zdrady? Podobnie jak temu, że wiem, kto prawdopodobnie nim jest?
Najważniejszy skandal, polega na tym, że list jest w gruncie rzeczy zachętą dla polskich dziennikarzy do reprezentowania interesów niemieckiego rządu. Zgodnie z treścią listu, władze niemieckie rozumieją lepiej interesy polski niż jego własny rząd i lepiej go reprezentują. Tym samym przedstawicielstwo obcego państwa dyskredytuje rząd wybrany demokratycznie. Skandalem jest więc wtrącanie się niemieckich mediów w wewnętrzne sprawy Polski. Czy można sobie wyobrazić sytuację odwrotną? Mianowicie, że polski właściciel gazety, wychodzącej na terenie Niemiec narzuca tamtym dziennikarzom interpretację różnych wydarzeń politycznych. I to w ten sposób, aby uderzały one w rząd niemiecki i reprezentowały interes Polski, sprzeczny z celami tamtejszego rządu. Prawdopodobnie taka gazeta na terenie Niemiec zostałaby natychmiast zamknięta i użyto by wszelkich środków prawnych, aby tego właściciela wyrzucić z Niemiec.
U nas sytuacja jest o wiele bardziej złożona. Nie ma instrumentów prawnych, które by pozwoliły na pozbycie się takiej firmy z obszaru Polski, na zasadzie persony non grata. Można, co najwyżej instrumentami dyplomatycznymi wymusić zahamowanie zakusów wpływania na polską politykę. Wreszcie środkami publicznego oddziaływania, można by nakłonić polskich odbiorców do bojkotu mediów – dziennika „Fakt”, tygodnika „Newsweek” i portalu „Onet” – własności obcej korporacji. Praktycznie rzecz biorąc, żadna z tych nie ma szans powodzenia.
Smutne jedynie, że polscy dziennikarze, którzy otrzymali instrukcję jak bojkotować posunięcia polskiego rządu, nie zareagowali w najmniejszym stopniu. Tak jakby byli najemnikami Legii Cudzoziemskiej i ślepo wykonywali zadania wyznaczone im przez tych, którzy im płacą. Co więcej, w wyniku istniejących ostrych podziałów wewnątrz polskiego społeczeństwa, część środowiska mediów stanęła w obronie instrukcji Marka Decana. Jest to środowisko lewicowe, wrogo nastawione do obecnego obozu władzy, wywodzące się z mainstreamowych mediów, skupione wokół Towarzystwa Dziennikarskiego. Jego szefem jest dziennikarz Gazety Wyborczej Seweryn Blumsztajn wspierany przez dziennikarzy TVN.
Dla firmy Axel Springer skandalem nie jest pismo jej szefa, ale fakt, że instrukcja wyciekła na zewnątrz i trafiła bezpośrednio do najbardziej niebezpiecznego medium, bo mającego największy zasięg. Do redakcji „Wiadomości” programu pierwszego Publicznej Telewizji. Jak w każdej tego typu korporacji jak Axel Springer, zostało zapewne natychmiast uruchomione śledztwo próbujące ustalić, kto dopuścił się zdrady. Pierwszy etap śledztwa poza podejrzeniem stawia tych wszystkich, którzy zajmują w firmie kierownicze stanowiska. Skądinąd jest to rozsądne rozumowanie, bo akurat ta grupa ludzi otrzymuje największe wynagrodzenie, często niebotycznej wysokości w porównaniu do średniego i niższego szczebla. Trudno więc założyć, że sami podcinaliby gałąź, na której im się świetnie powodzi. Śledztwo obejmuje więc pracowników najniżej stojących w hierarchii firmy, w tym szczególnie niedawno zatrudnionych. Jest oczywiste, że w takiej korporacji jak Axel Springer obowiązują zasady wcześniejszego „przenicowania” każdego nowego kandydata do pracy. Wiemy jednak, że nawet do takich instytucji jak ABW czy CBA, gdzie kryteria przyjęcia są niezwykle ostre. a przeszłość kandydatów bada się do trzeciego pokolenia wstecz, zdarza się, że przez tak gęste sito przedostają się „czarne owce”. Nie wykluczone więc, że to ktoś przyjęty stosunkowo niedawno do firmy dopuścił się zdradzieckiego czynu. Taka możliwość jest tym bardziej prawdopodobna, że niektóre redakcje korzystają ze współpracowników, którzy nie są związani z firmą umową na etat. Dlatego poszukiwałbym sprawcy przecieku w takim właśnie „niepewnym” kręgu pracowników i współpracowników.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/332033-zdrada-instrukcji-ringier-axel-springer-wtracanie-sie-niemieckich-mediow-w-wewnetrzne-sprawy-polski-jest-skandalem?strona=1