Reszczyński o mediach narodowych: „To powinien być instrument państwa, który jest częścią realizacji polskiej racji stanu”. NASZ WYWIAD

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Rada Mediów Narodowych ma być wyłaniana podobnie jak KRRiT przez Sejm, Senat i prezydenta. Czy te instytucje nie będą się dublować?

Oczywiście, że będą. Tylko w jednym przypadku istnienie KRRiT pozostaje sensowne. Rada kontroluje, nadzoruje i licencjonuje prywatnych nadawców elektronicznych. Ta kompetencja zostanie w KRRiT. Natomiast mediami publicznymi będzie się zajmowała Rada Mediów Narodowych. Tworzy się swoisty „dwupodział” władzy medialnej. Następnym krokiem powinna być więc zmiana konstytucji i zrezygnowanie z KRRiT. Zwłaszcza, że ona się nie sprawdziła. Zapisanych dla niej w ustawie z 1992 r. zadań nie realizowano, choć były one szczątkowe. Czy KRRiT zajmowała się umacnianiem rodziny? Nie! Zwalczaniem patologii? Też nie. Czy respektowała chrześcijański system wartości? Nie respektowała, bo widzieliśmy jak media informacyjne funkcjonowały. Czy dbała o wolność słowa? Również nie, ponieważ nie zapewniła pluralizmu i swobody debaty.

Obecne ekipy TVP i Polskiego Radia twierdzą, że pluralizm jest utrzymany…

Jak wygląda dziś debata w mediach publicznych mogliśmy zobaczyć w ostatnim programie Tomasza Lisa w TVP2. Prowadzący audycję równie dobrze mógłby nie jechać do telewizji, tylko zaprosić do siebie do domu kamerę i nagrać swoich kumpli. Rezultat byłby ten sam.

Lis tłumaczy, że zaprasza do programu polityków PiS, ale oni nie chcą do niego przychodzić.

Dlatego, że nawet jak ich zapraszał, to i tak nie zapewniał pluralizmu debaty. Pluralizm nie polega bowiem na tym, że się zaprasza po jednej osobie z PiS, PO, PSL, czy SLD. To nie zapewnia pluralizmu, bo sam Lis ma poglądy lewicowo-liberalne, z którymi się nie kryje i na zaproszonych czterech gości jest tylko jeden, kto ma inne zdanie. Tym jedynym byłby ten, kto reprezentuje obecną większość parlamentarną. A więc byłby stosunek 4:1. W takiej dyskusji przedstawiciel większości jest przedstawiany, siłą rzeczy, jako przedstawiciel mniejszości, bo tamci go zagłuszą. Nie ma szans zaprezentować się, bo jest w mniejszości. To nie jest pluralizm. Tak nie powinno to wyglądać w przyszłych mediach narodowych. Powinny być zachowane proporcje.

Czy nie obawia się pan przegięcia w drugą stronę, że będziemy mieli do czynienia z telewizją rządową PiS?

Takie ryzyko zawsze istnieje. Wszystko zależy od ludzi. Jeżeli dyrektorami anten zostaną jacyś nadgorliwcy, to mogą taką politykę prowadzić. Wówczas będę krytykował TVP, tak jak krytykuję ją obecnie. Pluralizm można zapewnić pewnym rachunkiem matematycznym i w ten sposób zabezpieczyć się przed zarzutami, że ktoś forsuje swoich na siłę. Na pewno większość parlamentarna nie może być zaprezentowana w debatach jako mniejszość.

Co szczególnie rzuca się panu w oczy przy doborze gości programów publicystycznych w TVP, czego nie powinno być w mediach narodowych?

Nie można ograniczyć całkowicie roli mniejszości pozaparlamentarnej, ale z pewnością nie powinien być zapraszany człowiek, którzy reprezentuje jakiś promil opinii społecznej w Polsce, jak Sławomir Sierakowski. Jakie on ma  zasługi dla Polski i demokracji, że stał się głównym moderatorem niemal wszystkich dyskusji? To świadczy o tym, że jest guru lewicy, może naznaczonym przez Adama Michnika, i ma kreować rolę jego zastępcy. Natomiast jaka jest reprezentatywność tego człowieka względem opinii publicznej? Ile środowisk może on reprezentować i jak liczne są te środowiska? One prawie nie istnieją. To człowiek, który reprezentuje niemalże jakąś sektę lewacką.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

« poprzednia strona
123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych