Daszczyński nasłuchał się Jaruzelskiego. Udaje, że tnie po skrzydłach. Aż utnie sobie… Chyba, że nie zdąży

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Kamiński
Fot. PAP/Kamiński

Prezes TVP Janusz Daszczyński rozpoczął właśnie nowy akt w swoim teatrzyku kukiełek. Wydaje mu się, że wciąż posiada wielką moc sprawczą, popartą przeogromnym umysłem analitycznym, wiedzą o telewizji, dziennikarstwie, a nade wszystko chęcią zabłyśnięcia tym wszystkim.

Wprawdzie dotarła do niego świadomość marnych ocen telewizji publicznej, które wymuszają dokonanie zmian, ale cała reszta jest dla prezesa materią jednak nie do ogarnięcia. Daszczyński przypomniał sobie umizgi Jaruzelskiego do społeczeństwa, polegające na tzw. cięciu po skrzydłach, co w praktyce miało oznaczać stopniowe usuwanie z kręgu znaczących partyjniaków ludzi uchodzących za komunistyczny beton i równoczesne wykluczanie z kierowniczego gremium osób w miarę tolerancyjnych. W efekcie, na końcu tych rozliczeń, pozostawał prawie beton i dość duża grupa bezideowych cwaniaków, dzięki czemu wszystko zmierzało ku umysłowej martwocie państwa. Z błaznem Urbanem w roli oprowadzającego po tym pobojowisku.

Daszczyński wymyślił więc sobie równoczesne usunięcie z ekranu Lisa i Pospieszalskiego, jako element ozdabiający jego światłą wizję. Że niby Pospieszalski jest takim samym ekstremistą i propagandystą, jak Lis, zatem równoczesne wypchnięcie obu z TVP jest aktem sprawiedliwości medialnej, i wyrok ten – ogłoszony teraz, choć ma oczekiwać na realizację do stycznia przyszłego roku – ma być przyjęty przez telewidzów z wielkim aplauzem i licznym poparciem. Po pierwsze – Pan Prezes, jak widać, ma nikłe pojęcie o dziennikarskich manierach, ponieważ Jan Pospieszalski nigdy przed kamerami nie bywa jaskiniowcem i arogantem, czego o Tomaszu Lisie powiedzieć nie można. To znaczy można, ale będzie to oszustwem na miarę dotychczasowej działalności TVP, która stale z premedytacją myli dziennikarstwo prawdziwe ze służalczym. Po drugie – niech wreszcie Pan Prezes zapisze sobie w swym notesie, że słowo obiektywizm istnieje naprawdę. I gdyby pozwolił swobodnie istnieć na antenie, na przykład Krzysztofowi Ziemcowi – odbiór telewizji publicznej byłby zupełnie inny. Ziemiec, w ramach możliwości, robi sporo, ale mając wokół siebie takie gwiazdy lakiernictwa, jak Kraśko, Lewicka, Tadla, czy Dobrosz – Oracz, trudno oczekiwać widocznych skutków.

12
następna strona »

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych