Coraz cichsze ujadanie Reksia... Tomasz Lis i TVP w labiryncie półprawd na temat publikacji "wSieci"

Fot. wPolityce.pl / "wSieci"
Fot. wPolityce.pl / "wSieci"

Napisaliśmy z Marcinem Wikło w ostatnim „wSieci” o umowie Telewizji Polskiej z firmą Tomasz Lis Deadline Production i milionach złotych publicznych pieniędzy, jakie wydawane są na poniedziałkowy program. Dokumenty, które opisujemy, uzasadniają porównanie użyte przez jednego z naszych rozmówców – że Lis „szarpie tę firmę jak Reksio szynkę”. Natomiast zarówno TVP, jak i Lis odnosząc się do naszego artykułu mijają się z prawdą.

CZYTAJ WIĘCEJ:

„wSieci” ujawnia pensję pierwszego hejtera TVP: „Lis od lat bezwstydnie drenuje publiczne pieniądze. Jest traktowany na Woronicza jak święta krowa”

Lis atakuje tygodnik „wSieci” za doniesienia o jego zarobkach. Pisze o „sojuszu Karnowskich z Pudelkiem”

Przypomnę, że Lis napisał na Twitterze:

Podane liczby o moim programie kłamliwe. Nie jest z abonamentu i nie kosztuje 70 tys. Zarobił 100 mln dla TVP.

Tyle że nigdzie w artykule nie pisaliśmy o abonamencie, bo wiemy, jaka zwykle w tego typu przypadkach jest narracja ze strony telewizji i jej kreatywna retoryczna księgowość mająca dowodzić, że pieniądze z reklam są jakąś specyficzną, telewizyjną odmianą bitcoinów, o których wydawanie obywatel nie ma prawa się troszczyć. Prawda jest taka, że TVP jest spółką Skarbu Państwa, a zatem jej majątek jest majątkiem Skarbu Państwa. Pieniądze, które wydaje, są pieniędzmi Skarbu Państwa. Pieniądze, które dostaje Lis, są pieniędzmi Skarbu Państwa. A zatem – skrótowo mówiąc – podatników. Wobec tego jak najbardziej uzasadnione jest ostatnie zdanie z poniższego fragmentu naszego tekstu:

W paragrafie 11 czytamy: „Wynagrodzenie Producenta Wykonawczego z tytułu produkcji jednego odcinka Audycji […] strony ustalają w wysokości netto 57 000 zł”. Brutto kwota ta wynosi 70 110 zł. I dalej: „Wynagrodzenie […] z tytułu produkcji 37 odcinków audycji wynosi netto 2 109 000 zł”. Brutto: 2 594 070 zł. Należy zaznaczyć, że mówimy tu tylko o pieniądzach, które trafiają na konto firmy Tomasz Lis Deadline Production. Jeszcze większą wartość mają usługi i sprzęt wniesione przez TVP. To koszt 2 903 538 zł brutto. W sumie jeden rok nadawania programu Lisa kosztuje podatnika 5,5 mln zł.

To dane z opisywanej przez nas umowy. Jeśli są nieprawdziwe, Lis mógłby przedstawić inne. Oczywiście nie robi tego, w charakterystycznym dla siebie stylu rzucając jedynie oskarżenia o kłamstwo. Dowodzi to tylko słabości i braku argumentów.

A może to nie podpis Lisa widnieje pod dokumentem, który omawiamy? Może Lis nie wie, co podpisał? Nie wykluczamy, bo sądząc po niektórych jego tweetach, miewa kłopoty z odnalezieniem się w rzeczywistości.

Co zaś do rzekomych milionów „zarobionych” dla TVP przez jego program – abstrahując już od zagadkowego rzucenia właśnie takiej kwoty – to o tej porze po „M jak Miłość” Dwójka mogłaby pokazać „Spanie” Andy’ego Warhola (kamera przez 5,5 godziny pokazuje śpiącego jegomościa), a i tak byłaby niezła oglądalność i miliony z reklam by płynęły. Nawet obraz kontrolny zrobiłby wynik. Albo najlepiej – „Reksio”. Wobec rezygnacji TVP z dobranocek nie tylko budżet by na tym zyskał, ale i misja.

Głos w sprawie zabrała także telewizja. W oświadczeniu dla Wirtualnych Mediów stwierdza:

Zgodnie z zasadami stosowanymi w Spółce, Telewizja Polska wykorzystuje zasoby własne (np. pracowników, sprzęt, archiwalia), zarówno przy produkcjach własnych, jak i w ramach współpracy z podmiotami zewnętrznymi. Jest to polityka ukierunkowana na maksymalną optymalizację kosztów produkcji, nie zaś ich eskalację, jak bezzasadnie sugerują autorzy wspomnianej publikacji.

Nie odpowiadamy za percepcję dyrektorów z Woronicza, więc nie podejmujemy się odgadywania, dlaczego takich a nie innych sugestii dopatrzyli się w naszym tekście. Nie uważamy, że wykorzystywanie zasobów własnych TVP ma na celu eskalację kosztów i nic takiego nie napisaliśmy. Prawdą jest jednak – i to napisaliśmy – że Lis otrzymuje za swój program nieporównanie więcej telewizyjnych pieniędzy niż inni producenci. Powinien z tych środków – analogicznie do innych umów – zadbać o wiele technicznych kwestii. Nie musi, bo telewizja daje mu je w prezencie – nieporównanie obfitszym niż innym autorom.

I jeszcze jeden cytat:

Centrum informacji Telewizji Polskiej poproszone przez Wirtualnemedia.pl o komentarz do tych doniesień stanowczo zaprzeczyło podanym w tekście kosztom produkcji programu Lisa. Podkreśliło, że 2,59 mln zł brutto to zawyżona kwota wynagrodzenia dla firmy dziennikarza, a dodatkowych 2,9 mln zł brutto nie ma w ogóle w kosztorysie programu.

I znów można tylko napisać: skoro podajemy nieprawdziwe dane, pokażcie te, które rzekomo w umowach zawarliście. Nie spodziewamy się tego, bo decydenci z TVP dobrze wiedzą, iż cytaty w naszym artykule znajdują się w umowie. Co zaś się tyczy kwoty 2,9 mln zł, to faktycznie nie ma jej w kosztorysie programu i nic takiego nie napisaliśmy. To koszty własne, które oszacowała telewizja i znajdują się one w oddzielnym dokumencie. On istnieje, dysponujemy nim i tak samo jak autorzy komunikatu z TVP wiemy, w którym pokoju na Woronicza się znajduje.

Krótko mówiąc – darujcie sobie, mili państwo, puste zaprzeczenia. Lis kosztuje telewizję publiczną, a zatem i podatnika, miliony. Tego ukryć się po prostu nie da.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.