Redaktor Kublik tłumaczy, że wolność ma swoje granice. Niech to wytłumaczy swoim kolegom

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl/wyborcza.pl
fot. wPolityce.pl/wyborcza.pl

Całkiem niedawno rozbawienie wszystkich, ale radykalnych postępowców szczególnie, budziło istnienie plemienia, którego członkowie nie widzieli podobno związku między stosunkiem seksualnym i rodzeniem dzieci. Prawda czy nieprawda, ale bardzo smaczne.

Ale można się dopatrywać analogii z innymi przypadkami takiej ślepoty, choć może mówimy o związku nie tak jednoznacznym i oczywistym. Przyszło mi to do głowy czytając zabawny felieton Agnieszki Kublik na stronie „Gazety Wyborczej” „Gdzie jest kres wolności skarpeciarza”?.

Niegdyś wpływowa dziennikarka obsadzająca i opróżniająca stanowiska w mediach, dziś przypomina o sobie jakby rzadziej. Ale czasem robi to w zaskakujący sposób.

A moja przyjaciółka Maryla mówi, że coraz częściej podróżowanie koleją nie jest takie przyjemne jak kiedyś. I wcale nie chodzi o polikwidowane połączeń

— tak zaczyna swoją dramatyczną opowieść. Dalej następuje budząca grozę akcja. Jakiś młody człowiek wlazł do przedziału, gdzie siedziała między innymi owa przyjaciółka, zdjął buty i usnął w samych skarpetach. A współpasażerowie ratowali się jak mogli przed smrodem.

Dalej następują przemyślenia przyjaciółki, tak zdumiewające, że warto je zacytować w większych fragmentach. 


Rozmyślałam, jak powinniśmy się zachować, a raczej, jak nie powinien się zachować Skarpeciarz? Jeszcze kilkanaście lat temu to było nie do pomyślenia, by podróżować bez butów. Kultura osobista nie pozwalała, by tak drastycznie naruszać przestrzeń wspólną. A dziś?

A dziś? Jak to, więc jest jakaś przemiana w kulturze, w obyczajach, która polega na tym, że kiedyś było lepiej niż dziś? Zaryzykuję twierdzenie, że cała ideologia „Gazety Wyborczej” opiera się na przeświadczeniu zgoła odwrotnym. Przy czym stan idealny wciąż nie został osiągnięty, nadal trzeba karczować przesądy, zabobony i złe nawyki.

Żeby było jasne, jak nie uważam, że lepiej było zawsze kiedyś, zresztą nie ma jednego „kiedyś”. Dlatego wizja tamtej strony wydawała mi się zawsze odrobinę prostacka.

Jest jeszcze gorzej, bo pani Maryla dzieli się kolejnymi obserwacjami:

12
następna strona »

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych