Redaktor Kublik tłumaczy, że wolność ma swoje granice. Niech to wytłumaczy swoim kolegom

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl/wyborcza.pl
fot. wPolityce.pl/wyborcza.pl

Coraz częściej ludzie bez skrępowania rozmawiają przez komórki o swoim intymnych sprawach, w tramwajach, autobusach, pociągach, sklepach… Im to nie przeszkadza. Ba, nie przychodzi im nawet do głowy, że mogłoby przeszkadzać innym. Psy robią kupy gdziekolwiek, na trawniku, chodniku, na schodach, obok piaskownicy, a nawet i do piaskownicy z baraszkującymi w piasku maluchami. Rzadko kiedy właściciel psa pilnuje, by pies robił kupę w miejscu postronnym, a już niezmiernie rzadko zdarza się, by właściciel psa poczuł się właścicielem kupy swojego psa i zgarnął ją w woreczek.

>Jeden ze znajomych filozofów opowiadał mi niedawno, że dostaje szału w podmiejskim pociągu. Jechała ze mną panienka - mówi, - która rozmawiając przez telefon komórkowy, opowiadała wulgarnym językiem wszem i wobec o seksualnych rozrywkach, którym się oddaje.

Na miły Bóg, a dlaczego oni wszyscy tak postępują? Czy nie dlatego, że dość skutecznie objaśniono im, co jest nadrzędne: pełna wolność i prawo do nieograniczonego szczęścia. Oni szukają po prostu samorealizacji. Próbują „być sobą”.

Nie twierdzę, że straszliwy Skarpeciarz, czy ta panienka,  tak to sobie zwerbalizowali ale z pewnością są dziećmi swoich czasów. Nie twierdzę, że muszą czytać „Wyborczą”. Ale na sto procent są jej produktami.

Już nie będę dotykał kwestii swobód seksualnych, chociaż autorka gazeta optującej za nieskrępowaną wolnością pornografii i reagującej prześmieszkami na każdą próbę stwarzania dla niej barier, nie powinna się dziwić konwersacjom panienki przez telefon. Z „a” z reguły wynika „b” i to bardzo szybko.

Ale odsłonięte skarpety, sikanie na ulicy i wszystko co budzi taką zgrozę redaktor Kublik jest pochodną klimatu epoki. „Wyborcza” setki razy prowadziła krucjaty jak nie przeciw rygorom szkolnym to przeciw jakiejkolwiek dyscyplinie w publicznych miejscach.

O ile pamiętam, całkiem niedawno propagowała idiotyczną akcję głośnego grania muzyki na warszawskich ulicach w późnych godzinach nocnych, w imię wolności, A teraz czytam u pani Kublik, że wolność nie może być mylona z anarchią.

Ja rozumiem, że nie powinna być mylona wtedy, kiedy przeszkadza to dziennikarkom „Wyborczej” (albo ich przyjaciółkom), ale takiej granicy nie da się wyznaczyć. Liberalne i radykalne elity często próbują tworzyć inne reguły dla mas, a inne dla siebie – próbując się chronić w strzeżonych osiedlach i posyłać swoje dzieci do bardziej rygorystycznych szkół, gdzie skutki akcji propagandowej „Narkopolacy” mogą nie być tak oczywiste. Ale na dłuższą metę takiej sterylnej przestrzeni wykreować się nie da. Świat to coraz bardziej globalna wioska.

Jeremiady brzmią więc śmiesznie. Chyba, że poszłaby za nimi głębsza refleksja. Ale te środowiska są jej zwykle pozbawione. To ich immanentna cecha.

Trzeba więc przestać jeździć pociągami. Tyle że samolotem nie wszędzie się doleci. Zresztą i tam mogą zacząć podróżować w samych skarpetach.

« poprzednia strona
12

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych