SA Wardęga stracił prawo jazdy. Interwencję drogówki nazywa nonsensem

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
Fot. Facebook
Fot. Facebook

Znany youtuber i kpiarz Sylwester Adam Wardęga znowu ma problemy z policją. Gwiazdor internetu stracił prawo jazdy za przewinienie, którego jego zdaniem, nie popełnił.

SA Wardęga może mieć kłopot z odzyskaniem uprawnień. Zgrywus, który słynie m.in. z naigrywania się z policjantów, usłyszał niedawno absurdalny wyrok za to, że nie posiada… działalności gospodarczej. Sąd nakazał mu zapłacić 1500 zł grzywny.

Teraz youtuber stracił prawo jazdy po interwencji drogówki. Jego zdaniem była ona nonsensem.

Gdy wczoraj wracałem z Krakowa do Warszawy przytrafiła mi się bardzo przykra sytuacja. Spokojnie kierując samochodem nagle zauważyłem jak za nami szybko pędzi policja na sygnale. Pewnie gonili jakiegoś przestępcę! Jakaż to była niespodzianka gdy okazało się, że tym przestępcą jestem ja

— zaczyna swój wpis na Facebooku Wardęga.

Mężczyzna miał przekroczyć prędkość i nie zatrzymać się do kontroli. Żadne z urządzeń policyjnych jednak tego nie zarejestrowało.

Pan Władza twierdził, że próbował mnie zatrzymać 5 kilometrów wcześniej, a ja nie zatrzymałem się do kontroli. Nakazał mi zawracać na bardzo ruchliwej trasie Kraków-Warszawa tak byśmy wrócili dokładnie do miejsca gdzie wydarzyła się rzekoma „próba zatrzymania” (nonsens?) (…) Podsumowując - policjanci zdecydowali się zatrzymać moje PRAWO JAZDY. Twierdzili, że przekroczyłem prędkość (ale nie byli w stanie tego udowodnić bo niby radar się zrestartował) i nie zatrzymałem się do kontroli.

SA Wardęga ma świadków, którzy potwierdzą, że nie widzieli kontroli policjantów z Jędrzejowa.

Gdy zapytałem co mam teraz zrobić, bo inni pasażerowie nie mają prawa jazdy a znajdujemy się ponad 200km od domu policjant odparł „To nie mój problem”. Jak mnie później poinformował prawnik, policjant powinien wręczyć mi jakiś dokument, który upoważniałby mnie do kierowania samochodem bez prawa jazdy przez tydzień (tak abym mógł wrócić do domu). Nie wiem czy policjant nie wiedział tego… czy może była to czysta złośliwość. Na moje szczęście jechało ze mną dwóch pasażerów, którzy potwierdzą moją wersję wydarzeń i tylko dzięki temu będę miał jakieś szanse przed sądem. Gdybym jechał sam… sąd z góry dałby wiarę dwóm policjantom z Jędrzejowa. Policjanci podsuwali mi jakiś dokument do podpisania, ale gdy zapytałem czy mogę dostać dwie minuty na rozmowę z prawnikiem bo chciałbym wiedzieć co podpisuję to odpowiedzieli „My już musimy jechać, bo mamy inną interwencję!” (Jędrzejów najwidoczniej bardzo niebezpieczna okolica, policjanci dużo pracy mają). Taki mamy kraj… rany się goją… trener policji wkrótce obudzi się…

— kończy Wardęga.

Maciej Gąsiorowski

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych