Wyjątkowy wieczór w krakowskiej PWST im. Ludwika Solskiego – z okazji 70-lecia tej szkoły. Jeden jedyny raz wystawiono „Wesele”, zapowiadające także zmianę nazwy na Akademia Sztuki Teatralnej im. Stanisława Wyspiańskiego. W internetowej transmisji widzieliśmy, że na scenie zmieścił się prawdziwy tłum wybitnych absolwentów i profesorów tej uczelni, niemal każdą z ról grało po kilku wykonawców.
Byli m.in.: Seniuk, Polony, Olszewska, Komorowska, Dymna, Segda, Pomykała, Trybała, Barszczewska, Gniewkowska, Boczarska, Grabowska, Cielecka, Kaim, Popławska, Ostaszewska, Kulig, Rybotycka, Cieślak, Trela, Łukaszewicz, Lubaszenko, Huk, Peszek, Nawojczyk, Schuchardt, Kalita, Dziędziel, Nowicki, Leonowicz, Piskorz, Krzyżowski, Cyrwus, Frycz, Kot… ufff… i wielu innych. Uzupełnili rzecz studenci, wypełniając scenę w finałowej wizji geniusza.
Bo Wyspiański jest geniuszem, a arcykrakowskie „Wesele” jest najgenialniejszym dramatem w całej historii teatru. Tak! Słusznie zatem, że Senat krakowskiej PWST podjął decyzję o zmianie nazwy. Niewielu już dziś pamięta kim był Ludwik Solski, a Wyspiański jest najgenialniejszym wizjonerem i poetą w historii teatru (o czym już chyba wspominałem…) Znakomitym pomysłem rektor Doroty Segdy było też wczorajsze, symboliczne i jednoczące aktorskie pokolenia, wydarzenie.
Choć owa jednorazowa inscenizacja była bardzo mocno okrojona w teatralnym rozmachu, wszyscy wykonawcy siedzieli na scenie, wstając jedynie w chwilach odgrywania swych dialogów. W akcie I familijna, benefisowa atmosfera ciążyła ku towarzyskiej krotochwili i usprawiedliwiała różnorodność, by nie rzec - chaos stylów. Kilku gorliwców chciało zabrzmieć „antykaczystowsko”, zapachniało kabaretem, ale Wyspiański zwyciężył, siła jego poezji przygniotła naginanie ku doraźności. Oczywiste, że pisane w roku 1901 „Wesele” łatwo odczytywać „przeciw władzy”, ale oczywiste też, że jest znacznie głębsze, jest o budzeniu się w Polakach Polski, o naszym wyrwaniu się z marazmu niemożności i niewiary w swe siły. No i – jak wiadomo - w akcie II atmosfera gęstnieje, zaczyna się robić serio.
I było bardzo serio, kilka ról i scen wstrząsających. Bez machiny teatru, tylko dzięki Aktorstwu. „Wesele” zawsze wymaga skrótów, szkoda jednak, że – w tym dla teatralnej młodzieży w znacznej mierze edukacyjnym spektaklu - nie zmieściły się zdania i wątki tak kluczowe, jak Pana Młodego „Mego dziadka piłą rżnęli, myśmy wszystko zapomnieli…”. Albo Dziennikarza: „Czy my mamy jakie prawo żyć?”. Albo Stańczyka: „Świętości nie szargać, bo trza, żeby święte były, Świętości nie szargać, to boli”. Albo Czepca: „A czy pan pamięta jak pan szeptał nieraz w noc, co mówiła Matka Święta, jaka w nas jest wielka moc!”… Szkoda.
Aktorsko była to wielka Uczta. Ale na tle tylu gwiazd wymienię tylko jedno nazwisko. Absolutnym objawieniem był dla mnie Tomasz Wysocki w roli Rycerza Czarnego. Siła i charyzma, jakie miał w sobie predestynują go do wielkich, dramatycznych ról.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wyjątkowy wieczór w krakowskiej PWST im. Ludwika Solskiego – z okazji 70-lecia tej szkoły. Jeden jedyny raz wystawiono „Wesele”, zapowiadające także zmianę nazwy na Akademia Sztuki Teatralnej im. Stanisława Wyspiańskiego. W internetowej transmisji widzieliśmy, że na scenie zmieścił się prawdziwy tłum wybitnych absolwentów i profesorów tej uczelni, niemal każdą z ról grało po kilku wykonawców.
Byli m.in.: Seniuk, Polony, Olszewska, Komorowska, Dymna, Segda, Pomykała, Trybała, Barszczewska, Gniewkowska, Boczarska, Grabowska, Cielecka, Kaim, Popławska, Ostaszewska, Kulig, Rybotycka, Cieślak, Trela, Łukaszewicz, Lubaszenko, Huk, Peszek, Nawojczyk, Schuchardt, Kalita, Dziędziel, Nowicki, Leonowicz, Piskorz, Krzyżowski, Cyrwus, Frycz, Kot… ufff… i wielu innych. Uzupełnili rzecz studenci, wypełniając scenę w finałowej wizji geniusza.
Bo Wyspiański jest geniuszem, a arcykrakowskie „Wesele” jest najgenialniejszym dramatem w całej historii teatru. Tak! Słusznie zatem, że Senat krakowskiej PWST podjął decyzję o zmianie nazwy. Niewielu już dziś pamięta kim był Ludwik Solski, a Wyspiański jest najgenialniejszym wizjonerem i poetą w historii teatru (o czym już chyba wspominałem…) Znakomitym pomysłem rektor Doroty Segdy było też wczorajsze, symboliczne i jednoczące aktorskie pokolenia, wydarzenie.
Choć owa jednorazowa inscenizacja była bardzo mocno okrojona w teatralnym rozmachu, wszyscy wykonawcy siedzieli na scenie, wstając jedynie w chwilach odgrywania swych dialogów. W akcie I familijna, benefisowa atmosfera ciążyła ku towarzyskiej krotochwili i usprawiedliwiała różnorodność, by nie rzec - chaos stylów. Kilku gorliwców chciało zabrzmieć „antykaczystowsko”, zapachniało kabaretem, ale Wyspiański zwyciężył, siła jego poezji przygniotła naginanie ku doraźności. Oczywiste, że pisane w roku 1901 „Wesele” łatwo odczytywać „przeciw władzy”, ale oczywiste też, że jest znacznie głębsze, jest o budzeniu się w Polakach Polski, o naszym wyrwaniu się z marazmu niemożności i niewiary w swe siły. No i – jak wiadomo - w akcie II atmosfera gęstnieje, zaczyna się robić serio.
I było bardzo serio, kilka ról i scen wstrząsających. Bez machiny teatru, tylko dzięki Aktorstwu. „Wesele” zawsze wymaga skrótów, szkoda jednak, że – w tym dla teatralnej młodzieży w znacznej mierze edukacyjnym spektaklu - nie zmieściły się zdania i wątki tak kluczowe, jak Pana Młodego „Mego dziadka piłą rżnęli, myśmy wszystko zapomnieli…”. Albo Dziennikarza: „Czy my mamy jakie prawo żyć?”. Albo Stańczyka: „Świętości nie szargać, bo trza, żeby święte były, Świętości nie szargać, to boli”. Albo Czepca: „A czy pan pamięta jak pan szeptał nieraz w noc, co mówiła Matka Święta, jaka w nas jest wielka moc!”… Szkoda.
Aktorsko była to wielka Uczta. Ale na tle tylu gwiazd wymienię tylko jedno nazwisko. Absolutnym objawieniem był dla mnie Tomasz Wysocki w roli Rycerza Czarnego. Siła i charyzma, jakie miał w sobie predestynują go do wielkich, dramatycznych ról.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/327458-wstrzasajaca-chwila-teatralnej-prawdy-sparalizowany-krzysztof-globisz-zagral-wernyhore?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.