Gdy arcybiskup Sheen dostał telewizyjnego Oscara czyli prestiżową Emmy powiedział: „Dziękuję moim autorom: Janowi, Mateuszowi, Markowi i Łukaszowi”.
Streszczanie książek, esejów czy tekstów abp Fultona J. Sheena jest nonsensowne. Jest to jeden z najczęściej cytowanych apologetów katolicyzmu na świecie, którego bon moty rozbrajają najmocniejszych ateuszy, a wiernym dodają polemicznej amunicji o sile wszystkich karabinów Johna Rambo. Dlatego zamiast sypać z cytatami z wydanej właśnie, pasjonującej lektury „Stworzeni do szczęścia”, zachęcam do jej zakupu. Tak po prostu. Idźcie, kupcie i przeczytajcie. Gwarantuję, że będzie to dla was niezwykła duchowa podróż.
Zachęcam w prosty sposób. Tak jak robił to niezwykły amerykański hierarcha, na cześć którego młody Martin Estevez zmienił nazwisko na Sheen. Dziś Martin Sheen jest nie tylko jedną z ikon Hollywood, ale jednym z niewielu otwartych katolików w świecie kina.
Wydana pierwotnie w 1946 roku jako „Preface to religion” w porażający sposób pasuje do dzisiejszych czasów. A przecież legendarny amerykański kapłan swoje rozważania pisał przed rewolucją pokolenia ‘68, która totalnie przewartościowała istotę zachodniej cywilizacji. Jak to możliwe, że są tak przenikliwe również dziś? To chyba fenomen samego Sheena.
Nie zapominajmy, że ten wychowanek kardynała Francisa Spellmana miał wyjątkowy dar do trafiania do Amerykanów poprzez telewizję. Jego nadawany w latach 50. show „Life is worth living” miał w pewnym momencie lepszą oglądalność niż występy Franka Sinatry w tej samej stacji! A przecież jego show miał dosyć nudną oprawę. Mimo to kapłan dostał telewizyjnego Oscara czyli prestiżową Emmy. „Dziękuję moim autorom: Janowi, Mateuszowi, Markowi i Łukaszowi”- powiedział odbierając nagrodę.
W tym duchu jest cała książka „Stworzeni do szczęścia”. Błyskotliwa, z popkulturowym zacięciem i jednocześnie teologicznie głęboka pozycja; to zbiór wykładów Sheena o istocie szczęścia, ale też niebie, piekle, czyśćcu i samym Bogu. Przemyślenia hierarchy, którego proces beatyfikacyjny toczy się od 2002 roku, przyciągają nie tylko przenikliwą logiką i prostotą przekazu, ale też proroctwem. Dlaczego tekst Sheena o szczęściu jest tak aktualny dziś? Kapłan doskonale zdiagnozował problem dzisiejszych społeczeństw zachodu, dwie dekady przed brzemienną w skutkach rewolucją „dzieci kwiatów”. Całe dzisiejsze zblazowanie Europejczyków, którzy postawili na miejscu Boga szeroko pojęte „prawa człowieka”, zrywając tym samym z deocentryzmem, wynika z odrzucenia szczęścia. Szczęścia, jakim jest głębszy CEL życia, a nie hedonistyczna, ulotna i płytka przyjemność. „Jemy przecież nie po to, by odczuwać zadowolenie - czujemy zadowolenie, ponieważ jemy. Dopóki więc nie odkryjemy celu naszego życia, nigdy nie będziemy usatysfakcjonowani” - pisze Sheen. Ten prościutki i zrozumiały dla najprostszego człowieka przykład (czyż nie tak przemawiał sam Jezus?) opisuje cały problem z materializmem zarówno tym komunistycznym jak i kapitalistycznym!
Czytaj dalej na drugiej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Gdy arcybiskup Sheen dostał telewizyjnego Oscara czyli prestiżową Emmy powiedział: „Dziękuję moim autorom: Janowi, Mateuszowi, Markowi i Łukaszowi”.
Streszczanie książek, esejów czy tekstów abp Fultona J. Sheena jest nonsensowne. Jest to jeden z najczęściej cytowanych apologetów katolicyzmu na świecie, którego bon moty rozbrajają najmocniejszych ateuszy, a wiernym dodają polemicznej amunicji o sile wszystkich karabinów Johna Rambo. Dlatego zamiast sypać z cytatami z wydanej właśnie, pasjonującej lektury „Stworzeni do szczęścia”, zachęcam do jej zakupu. Tak po prostu. Idźcie, kupcie i przeczytajcie. Gwarantuję, że będzie to dla was niezwykła duchowa podróż.
Zachęcam w prosty sposób. Tak jak robił to niezwykły amerykański hierarcha, na cześć którego młody Martin Estevez zmienił nazwisko na Sheen. Dziś Martin Sheen jest nie tylko jedną z ikon Hollywood, ale jednym z niewielu otwartych katolików w świecie kina.
Wydana pierwotnie w 1946 roku jako „Preface to religion” w porażający sposób pasuje do dzisiejszych czasów. A przecież legendarny amerykański kapłan swoje rozważania pisał przed rewolucją pokolenia ‘68, która totalnie przewartościowała istotę zachodniej cywilizacji. Jak to możliwe, że są tak przenikliwe również dziś? To chyba fenomen samego Sheena.
Nie zapominajmy, że ten wychowanek kardynała Francisa Spellmana miał wyjątkowy dar do trafiania do Amerykanów poprzez telewizję. Jego nadawany w latach 50. show „Life is worth living” miał w pewnym momencie lepszą oglądalność niż występy Franka Sinatry w tej samej stacji! A przecież jego show miał dosyć nudną oprawę. Mimo to kapłan dostał telewizyjnego Oscara czyli prestiżową Emmy. „Dziękuję moim autorom: Janowi, Mateuszowi, Markowi i Łukaszowi”- powiedział odbierając nagrodę.
W tym duchu jest cała książka „Stworzeni do szczęścia”. Błyskotliwa, z popkulturowym zacięciem i jednocześnie teologicznie głęboka pozycja; to zbiór wykładów Sheena o istocie szczęścia, ale też niebie, piekle, czyśćcu i samym Bogu. Przemyślenia hierarchy, którego proces beatyfikacyjny toczy się od 2002 roku, przyciągają nie tylko przenikliwą logiką i prostotą przekazu, ale też proroctwem. Dlaczego tekst Sheena o szczęściu jest tak aktualny dziś? Kapłan doskonale zdiagnozował problem dzisiejszych społeczeństw zachodu, dwie dekady przed brzemienną w skutkach rewolucją „dzieci kwiatów”. Całe dzisiejsze zblazowanie Europejczyków, którzy postawili na miejscu Boga szeroko pojęte „prawa człowieka”, zrywając tym samym z deocentryzmem, wynika z odrzucenia szczęścia. Szczęścia, jakim jest głębszy CEL życia, a nie hedonistyczna, ulotna i płytka przyjemność. „Jemy przecież nie po to, by odczuwać zadowolenie - czujemy zadowolenie, ponieważ jemy. Dopóki więc nie odkryjemy celu naszego życia, nigdy nie będziemy usatysfakcjonowani” - pisze Sheen. Ten prościutki i zrozumiały dla najprostszego człowieka przykład (czyż nie tak przemawiał sam Jezus?) opisuje cały problem z materializmem zarówno tym komunistycznym jak i kapitalistycznym!
Czytaj dalej na drugiej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/312467-stworzeni-do-szczescia-na-czesc-tego-arcybiskupa-nazwisko-zmienil-pewien-gwiazdor-hollywood