Hasło „nie oddamy wam kultury”, świadczy, że jest jakaś kultura, którą ktoś może sobie wziąć i może dać. Według mnie wszyscy jesteśmy uczestnikami w tej kulturze
— mówił w „Południku Wildsteina” dr Michał Łuczewski, socjolog.
Rozmowa w programie dotyczyła Warszawskiego Kongresu Kultury i wiecu artystów pod hasłem: „Nie oddamy wam kultury”. Prowadzący Bronisław Wildstein rozpoczął od pytania przed czym, tak naprawdę trzeba bronić kultury.
Ten protest był rozpoczęty przez aktorów Teatru Polskiego we Wrocławiu. (…) To sprzeciw wobec ręcznego sterowania kulturą w Polsce przez, często niekompetentnych, polityków i urzędników
— mówił Paweł Demirski, dramaturg i scenarzysta.
Do hasła protestujących artystów odniósł się dr Michał Łuczewski, socjolog z UW.
Najważniejsza jest kultura, to dobro wspólne, które nas łączy. I z tego punktu widzenia nie podoba mi się hasło: „Nie oddamy wam kultury”. Ono świadczy, że jest jakaś kultura, którą ktoś może sobie wziąć i może dać. Według mnie wszyscy jesteśmy uczestnikami w tej kulturze. (…) To jest bardzo wyzywające i ustawia drugą stronę w kontrze
– mówił.
Brakuje mi, pośród artystów, liberalno-lewicowej stronie, przepracowania swoich własnych resentymentów wobec drugiej strony
– dodał.
Z kolei dr Jarosław Kuisz, redaktor naczelny tygodnika „Kultura Liberalna”, mówił o demokratyzacji kultury.
Jednym z takich pól napięć, które nie zniknie, jest to, że są to teatry państwowe, w związku z tym, za każdym razem pojawi się pytanie, w jakim stopniu nowa władza pozostawi autonomię artystom
– ocenił.
Artyści, jakby siłą rzeczy mają pewny pryncypialny punkt widzenia, bardzo często mało ugodowy. Takie polarne stawianie sprawy jest konfliktogenne. Naprawdę jest potrzebna demokratyzacja tej sfery kultury, jeżeli ma pozostać państwowa
– dodał.
Demokratyzacja kultury oznacza jednak nie to, że artyści będą autonomicznie decydować o tym co się dzieje w ich poletku, a reszta ma to od nich przyjmować, bo oni są od tego
– podkreślił później Wildstein.
Artyści też są niejednakowi na szczęście. Jest dominacja pewnych środowisk, ale czy tak ma być zawsze? Demokratyzacja kultury oznacza to, że ludzie mają prawo się wypowiadać. Jak ludzie się wypowiadają, to zaczynają się awantury, jak ludzie protestują z powodu obrażenia uczuć religijnych, to artyści się obrażają
– mówił dalej.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Hasło „nie oddamy wam kultury”, świadczy, że jest jakaś kultura, którą ktoś może sobie wziąć i może dać. Według mnie wszyscy jesteśmy uczestnikami w tej kulturze
— mówił w „Południku Wildsteina” dr Michał Łuczewski, socjolog.
Rozmowa w programie dotyczyła Warszawskiego Kongresu Kultury i wiecu artystów pod hasłem: „Nie oddamy wam kultury”. Prowadzący Bronisław Wildstein rozpoczął od pytania przed czym, tak naprawdę trzeba bronić kultury.
Ten protest był rozpoczęty przez aktorów Teatru Polskiego we Wrocławiu. (…) To sprzeciw wobec ręcznego sterowania kulturą w Polsce przez, często niekompetentnych, polityków i urzędników
— mówił Paweł Demirski, dramaturg i scenarzysta.
Do hasła protestujących artystów odniósł się dr Michał Łuczewski, socjolog z UW.
Najważniejsza jest kultura, to dobro wspólne, które nas łączy. I z tego punktu widzenia nie podoba mi się hasło: „Nie oddamy wam kultury”. Ono świadczy, że jest jakaś kultura, którą ktoś może sobie wziąć i może dać. Według mnie wszyscy jesteśmy uczestnikami w tej kulturze. (…) To jest bardzo wyzywające i ustawia drugą stronę w kontrze
– mówił.
Brakuje mi, pośród artystów, liberalno-lewicowej stronie, przepracowania swoich własnych resentymentów wobec drugiej strony
– dodał.
Z kolei dr Jarosław Kuisz, redaktor naczelny tygodnika „Kultura Liberalna”, mówił o demokratyzacji kultury.
Jednym z takich pól napięć, które nie zniknie, jest to, że są to teatry państwowe, w związku z tym, za każdym razem pojawi się pytanie, w jakim stopniu nowa władza pozostawi autonomię artystom
– ocenił.
Artyści, jakby siłą rzeczy mają pewny pryncypialny punkt widzenia, bardzo często mało ugodowy. Takie polarne stawianie sprawy jest konfliktogenne. Naprawdę jest potrzebna demokratyzacja tej sfery kultury, jeżeli ma pozostać państwowa
– dodał.
Demokratyzacja kultury oznacza jednak nie to, że artyści będą autonomicznie decydować o tym co się dzieje w ich poletku, a reszta ma to od nich przyjmować, bo oni są od tego
– podkreślił później Wildstein.
Artyści też są niejednakowi na szczęście. Jest dominacja pewnych środowisk, ale czy tak ma być zawsze? Demokratyzacja kultury oznacza to, że ludzie mają prawo się wypowiadać. Jak ludzie się wypowiadają, to zaczynają się awantury, jak ludzie protestują z powodu obrażenia uczuć religijnych, to artyści się obrażają
– mówił dalej.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/312023-spor-o-kulture-w-poludniku-wildsteina-warszawski-kongres-kultury-stal-sie-narzedziem-politycznym-do-ataku-na-wladze
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.