Nie jest to tekst wpisujący się w toczący się w Polsce spór o aborcję. Swoje zdanie na temat tej awantury wyłożyłem w kilku już tekstach. PiS słusznie zamierza utopić w komisji projekt zmieniający zgniły aborcyjny kompromis. Polacy, w tym duża część elektoratu PiS, nie chcą zmiany obecnej ustawy antyaborcyjnej, a wywołanie ideologicznej wojny jest podaniem na złotej tacy opozycji paliwa i tlenu, których po wypaleniu się sporu o Trybunał tak bardzo im potrzeba. PiS idący na ideologiczną wojnę popełni polityczne seppuku. Kaczyński dobrze wie co oznaczają słowa Talleyranda o błędzie, który w polityce jest gorszy niż zbrodnia.
Natomiast w dzisiejszym dniu, gdy wystylizowane na czarno gwiazdy i naśladujące je tysiące kobiet wychodzą masowo na ulicę walcząc z ustawą, którą rząd Beaty Szydło jednoznacznie chce odrzucić, warto przypomnieć sobie pewien pogląd na feminizm. Wykładany był on przez lata przez prawicę spod znaku libertarianizmu i wychowaną na Kisielu. Właśnie do ręki wpadła mi nowo wydana książka mistrza Michela Houellebecqa. „Interwencje 2” to zbiór jego tekstów z ostatnich dwóch dekad, gdzie ten wymykający się wszelkim ideologiczny i politycznym szufladkom pisarz wykłada całą swoją życiową filozofię.
L’enfant terrible europejskiego europejskiej literatury od wielu lat zmaga się zarówno z poprawności polityczną lewicy, która jego zdaniem dziś cenzuruje nawet myśli, oraz z jej prawicowym odpowiednikiem. To jeden z niewielu naprawdę wolnych wewnętrznie ludzi, którzy emanując niezależnością, zarażają nią czytelników. Wolnością ducha, umysłu i intelektu. Wolnością, której w polskiej partiokracji i żałosnej polaryzacji już praktycznie nie widać.
Tylko tacy ludzie, nieskrępowani żadnymi finansowo-politycznymi zależnościami, mogą być szczerzy. Tylko tacy soliści są w tanie przełamywać myślowe schematy i tabu. To właśnie zrobił już w 1998 roku Houellebecq. Złamał jedno z największych tabu, jakie pielęgnowali piewcy politycznej poprawności z lewej strony. W latach 90. miał prawo swoje stanowisko wypowiedzieć. Dziś jego słowa zapewne spotkałyby się z odpowiednią reakcją zbrojnego ramienia szwadronów europejskie policji myśli.
Osobiście feministki zawsze uważałem za sympatyczne idiotki, zasadniczo niegroźne, które niestety stały się niebezpieczne przez swój rozbrajający brak przytomności umysłu.
pisze autor jak się okazało proroczej „Platformy” i najprawdopodobniej nie mniej proroczej „Uległości”. O co dokładnie chodzi francuskiemu skandaliście?
W latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku walczyły o antykoncepcje, prawo do aborcji, wolność seksualną itd., jakby „system patriarchalny” był wynalazkiem podłych samców, podczas gdy historycznym i ewidentnym celem mężczyzn było przelatywanie maksymalnej liczby lasek bez konieczności brania sobie na karb rodziny.
dodaje pisarz. **Szokujące słowa? Tylko dla hipokrytów, albo naprawdę świętych celibatariuszy.
Czytaj dalej na drugiej stronie_
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie jest to tekst wpisujący się w toczący się w Polsce spór o aborcję. Swoje zdanie na temat tej awantury wyłożyłem w kilku już tekstach. PiS słusznie zamierza utopić w komisji projekt zmieniający zgniły aborcyjny kompromis. Polacy, w tym duża część elektoratu PiS, nie chcą zmiany obecnej ustawy antyaborcyjnej, a wywołanie ideologicznej wojny jest podaniem na złotej tacy opozycji paliwa i tlenu, których po wypaleniu się sporu o Trybunał tak bardzo im potrzeba. PiS idący na ideologiczną wojnę popełni polityczne seppuku. Kaczyński dobrze wie co oznaczają słowa Talleyranda o błędzie, który w polityce jest gorszy niż zbrodnia.
Natomiast w dzisiejszym dniu, gdy wystylizowane na czarno gwiazdy i naśladujące je tysiące kobiet wychodzą masowo na ulicę walcząc z ustawą, którą rząd Beaty Szydło jednoznacznie chce odrzucić, warto przypomnieć sobie pewien pogląd na feminizm. Wykładany był on przez lata przez prawicę spod znaku libertarianizmu i wychowaną na Kisielu. Właśnie do ręki wpadła mi nowo wydana książka mistrza Michela Houellebecqa. „Interwencje 2” to zbiór jego tekstów z ostatnich dwóch dekad, gdzie ten wymykający się wszelkim ideologiczny i politycznym szufladkom pisarz wykłada całą swoją życiową filozofię.
L’enfant terrible europejskiego europejskiej literatury od wielu lat zmaga się zarówno z poprawności polityczną lewicy, która jego zdaniem dziś cenzuruje nawet myśli, oraz z jej prawicowym odpowiednikiem. To jeden z niewielu naprawdę wolnych wewnętrznie ludzi, którzy emanując niezależnością, zarażają nią czytelników. Wolnością ducha, umysłu i intelektu. Wolnością, której w polskiej partiokracji i żałosnej polaryzacji już praktycznie nie widać.
Tylko tacy ludzie, nieskrępowani żadnymi finansowo-politycznymi zależnościami, mogą być szczerzy. Tylko tacy soliści są w tanie przełamywać myślowe schematy i tabu. To właśnie zrobił już w 1998 roku Houellebecq. Złamał jedno z największych tabu, jakie pielęgnowali piewcy politycznej poprawności z lewej strony. W latach 90. miał prawo swoje stanowisko wypowiedzieć. Dziś jego słowa zapewne spotkałyby się z odpowiednią reakcją zbrojnego ramienia szwadronów europejskie policji myśli.
Osobiście feministki zawsze uważałem za sympatyczne idiotki, zasadniczo niegroźne, które niestety stały się niebezpieczne przez swój rozbrajający brak przytomności umysłu.
pisze autor jak się okazało proroczej „Platformy” i najprawdopodobniej nie mniej proroczej „Uległości”. O co dokładnie chodzi francuskiemu skandaliście?
W latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku walczyły o antykoncepcje, prawo do aborcji, wolność seksualną itd., jakby „system patriarchalny” był wynalazkiem podłych samców, podczas gdy historycznym i ewidentnym celem mężczyzn było przelatywanie maksymalnej liczby lasek bez konieczności brania sobie na karb rodziny.
dodaje pisarz. **Szokujące słowa? Tylko dla hipokrytów, albo naprawdę świętych celibatariuszy.
Czytaj dalej na drugiej stronie_
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/310535-houellebecq-ma-racje-feministki-walczace-o-seksualne-wyzwolnie-i-aborcje-sa-najlepszymi-sojusznikami-mezczyzn