Ryszard Bugajski opowiedział sugestywną historię próby odkupienia win przez stalinowską zbrodniarkę, która poszukuje swojej projekcji Boga. Autor „Przesłuchania” znów pokazał bestialstwo komunistycznego reżimu, choć tym razem inaczej rozłożył akcenty.
Julia Brystygierowa alias Krwawa Luna to jedna z najbardziej psychopatycznych postaci w historii PRL. Od października 1945 roku kierowała Departamentem V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, zajmującym się m.in. walką z Kościołem. Według apokryficznych relacji była sadystką, która lubowała się w torturowaniu młodych, przystojnych mężczyzn. Miała podobno przytrzaskiwać ich jądra szufladami, okładać pejczem i przypalać ich skórę papierosami. Byłą kochanką najważniejszych polskich przedwojennych komunistów i donosiła nawet na „nieprawomyślnych” towarzyszy. Brystygierowa nie była typową komunistką awansowaną z nizin społecznych. Przed wojną była lwowską nauczycielką i mogła się pochwalić stopniem doktora. Nie szukała więc społecznego awansu jak większość jej zdegenerowanych, prostackich kolegów. Szczerze, świadomie i oddanie, z naukami Saint Justa na ustach, budowała komunistyczną Polskę. Po odwilży i „potępieniu” zbrodni Stalina przez partię ukrywa się pod nazwiskiem Julia Prajs. Pracowała w państwowych wydawnictwach i próbowała sił jako pisarka.
W końcu zbliżyła się też do katolickich duchownych prowadzących ośrodek dla niewidomych w Laskach. To tam podobno doświadczyła nawrócenia i na łożu śmieci przyjęła chrzest. Nie ma na to mocnych dowodów poza donosami tajnych współpracowników SB działających na terenie ośrodka. Czy można takie nawrócenie jednak wykluczyć?
Ludzie, którzy tę atmosferę tworzyli, nie skreślali na zawsze błądzących, nawet zbrodniarzy. Cierpliwie czekali.
pisał na łamach „Biuletynu IPN” prof. Jan Żaryn, który nie przesądza jednak czy „Krwawa Luna” stała się katoliczką. Autor przytacza jednak słowa ks. Antoniego Marylskiego zanotowane przez jednego z TW. „Ona teraz uświadomiła sobie, ile zła i nieszczęścia wielu ludziom swym nieludzkim postępowaniem sprawiła i stara się obecnie nowym chrześcijańskim życiem jeszcze wiele naprawić”.
O tym wątku życia komunistycznej zbrodniarki jest film Ryszarda Bugajskiego „Zaćma”. Bugajski jest antykomunistą, czego dowiódł w do dziś wstrząsającym „Przesłuchaniu” czy późniejszym apologetycznym „Generale Nilu”. W obu filmach oddał hołd ofiarom czerwonego totalitaryzmu. Doprawdy trudno mu zarzucać trywializowanie komunizmu i relatywizowanie jego zbrodni. Tym razem Bugajskiego, przypomnijmy, że zdeklarowanego ateistę, interesuje coś więcej niż samo pokazanie zbrodniczości PRL-u. Reżyser próbuje wejść w duszę jednego z upiorów systemu, co samo w sobie jest stąpaniem po bardzo cienkim lodzie.
Brystygierowa (Maria Mamona) przybywa do ośrodka w Laskach, by spotkać się z Prymasem Stefanem Wyszyńskim (Marek Kalita), którego prześladowała jako funkcjonariuszka UB. Co motywuje jej przyjazd? Czy chce odkupienia win? Szuka Prawdy? A może chce po prostu chce wkupić się w łaski Kościoła, który mógł delikatnie odetchnąć po latach mrocznego stalinizmu? Bugajski nie odpowiada jednoznacznie na te pytania. Widać, że interesuje go raczej historia w duchu bergmanowskim niż łopatologiczna opowieść religijna.
Nie rozstrzyga nawet czy Krwawa Luna przyjęła ostatecznie Chrystusa. W jego wizji musi ona jednak przejść jakiś rodzaj duchowego katharsis. Niczym dickensowski Scrooge zderza się z duchami swoich bezimiennych ofiar. Śni o chrystusowej postaci młodego AK-owca zatłuczonego przez nią na śmierć. Spotyka na swojej drodze duchownego (Janusz Gajos), któremu jej koledzy wypalili papierosami oczy. W przydrożnej knajpie wypija wódkę z prześladowanym przez komunizm weteranem wojennym (Kazimierz Kaczor). Ten bierze ją za wroga systemu, po tym jak zostaje ona w brutalnie chamski sposób potraktowana przez rewidującą ją milicję.
Brystygierowa szuka pokuty, mimo że konsekwentnie wypiera z siebie Boga. Kwestionuje jego istnienie w spazmatycznym płaczu podczas rozmowy z Prymasem Tysiąclecia. Podziwiała go skrycie już w czasach stalinizmu. Znajdując w jego celi włosiennicę i traktat „O naśladowaniu Chrystusa” (również rtm. Pilecki ją czytał przed śmiercią) nie rozumiała siły Chrystusowej wiary, która ostatecznie zdeptała komunizm. Krwawa Luna pragnie jej doświadczyć. Pragnie ją pojąć. Nie może, bo wciąż nienawidzi. Nienawidzi wszystkich. Polaków, Żydów, własnego syna, siebie i Boga. Może więc wierzy? Przecież nienawiść do Boga dopuszcza jego istnienie. „Nienawidząc Boga, szukamy go” - mówi jej Prymas Wyszyński.
Czytaj dalej na drugiej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ryszard Bugajski opowiedział sugestywną historię próby odkupienia win przez stalinowską zbrodniarkę, która poszukuje swojej projekcji Boga. Autor „Przesłuchania” znów pokazał bestialstwo komunistycznego reżimu, choć tym razem inaczej rozłożył akcenty.
Julia Brystygierowa alias Krwawa Luna to jedna z najbardziej psychopatycznych postaci w historii PRL. Od października 1945 roku kierowała Departamentem V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, zajmującym się m.in. walką z Kościołem. Według apokryficznych relacji była sadystką, która lubowała się w torturowaniu młodych, przystojnych mężczyzn. Miała podobno przytrzaskiwać ich jądra szufladami, okładać pejczem i przypalać ich skórę papierosami. Byłą kochanką najważniejszych polskich przedwojennych komunistów i donosiła nawet na „nieprawomyślnych” towarzyszy. Brystygierowa nie była typową komunistką awansowaną z nizin społecznych. Przed wojną była lwowską nauczycielką i mogła się pochwalić stopniem doktora. Nie szukała więc społecznego awansu jak większość jej zdegenerowanych, prostackich kolegów. Szczerze, świadomie i oddanie, z naukami Saint Justa na ustach, budowała komunistyczną Polskę. Po odwilży i „potępieniu” zbrodni Stalina przez partię ukrywa się pod nazwiskiem Julia Prajs. Pracowała w państwowych wydawnictwach i próbowała sił jako pisarka.
W końcu zbliżyła się też do katolickich duchownych prowadzących ośrodek dla niewidomych w Laskach. To tam podobno doświadczyła nawrócenia i na łożu śmieci przyjęła chrzest. Nie ma na to mocnych dowodów poza donosami tajnych współpracowników SB działających na terenie ośrodka. Czy można takie nawrócenie jednak wykluczyć?
Ludzie, którzy tę atmosferę tworzyli, nie skreślali na zawsze błądzących, nawet zbrodniarzy. Cierpliwie czekali.
pisał na łamach „Biuletynu IPN” prof. Jan Żaryn, który nie przesądza jednak czy „Krwawa Luna” stała się katoliczką. Autor przytacza jednak słowa ks. Antoniego Marylskiego zanotowane przez jednego z TW. „Ona teraz uświadomiła sobie, ile zła i nieszczęścia wielu ludziom swym nieludzkim postępowaniem sprawiła i stara się obecnie nowym chrześcijańskim życiem jeszcze wiele naprawić”.
O tym wątku życia komunistycznej zbrodniarki jest film Ryszarda Bugajskiego „Zaćma”. Bugajski jest antykomunistą, czego dowiódł w do dziś wstrząsającym „Przesłuchaniu” czy późniejszym apologetycznym „Generale Nilu”. W obu filmach oddał hołd ofiarom czerwonego totalitaryzmu. Doprawdy trudno mu zarzucać trywializowanie komunizmu i relatywizowanie jego zbrodni. Tym razem Bugajskiego, przypomnijmy, że zdeklarowanego ateistę, interesuje coś więcej niż samo pokazanie zbrodniczości PRL-u. Reżyser próbuje wejść w duszę jednego z upiorów systemu, co samo w sobie jest stąpaniem po bardzo cienkim lodzie.
Brystygierowa (Maria Mamona) przybywa do ośrodka w Laskach, by spotkać się z Prymasem Stefanem Wyszyńskim (Marek Kalita), którego prześladowała jako funkcjonariuszka UB. Co motywuje jej przyjazd? Czy chce odkupienia win? Szuka Prawdy? A może chce po prostu chce wkupić się w łaski Kościoła, który mógł delikatnie odetchnąć po latach mrocznego stalinizmu? Bugajski nie odpowiada jednoznacznie na te pytania. Widać, że interesuje go raczej historia w duchu bergmanowskim niż łopatologiczna opowieść religijna.
Nie rozstrzyga nawet czy Krwawa Luna przyjęła ostatecznie Chrystusa. W jego wizji musi ona jednak przejść jakiś rodzaj duchowego katharsis. Niczym dickensowski Scrooge zderza się z duchami swoich bezimiennych ofiar. Śni o chrystusowej postaci młodego AK-owca zatłuczonego przez nią na śmierć. Spotyka na swojej drodze duchownego (Janusz Gajos), któremu jej koledzy wypalili papierosami oczy. W przydrożnej knajpie wypija wódkę z prześladowanym przez komunizm weteranem wojennym (Kazimierz Kaczor). Ten bierze ją za wroga systemu, po tym jak zostaje ona w brutalnie chamski sposób potraktowana przez rewidującą ją milicję.
Brystygierowa szuka pokuty, mimo że konsekwentnie wypiera z siebie Boga. Kwestionuje jego istnienie w spazmatycznym płaczu podczas rozmowy z Prymasem Tysiąclecia. Podziwiała go skrycie już w czasach stalinizmu. Znajdując w jego celi włosiennicę i traktat „O naśladowaniu Chrystusa” (również rtm. Pilecki ją czytał przed śmiercią) nie rozumiała siły Chrystusowej wiary, która ostatecznie zdeptała komunizm. Krwawa Luna pragnie jej doświadczyć. Pragnie ją pojąć. Nie może, bo wciąż nienawidzi. Nienawidzi wszystkich. Polaków, Żydów, własnego syna, siebie i Boga. Może więc wierzy? Przecież nienawiść do Boga dopuszcza jego istnienie. „Nienawidząc Boga, szukamy go” - mówi jej Prymas Wyszyński.
Czytaj dalej na drugiej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/309115-adamski-z-festiwalu-w-gdyni-zacma-komunistyczna-bestia-szuka-boga-recenzja