Bono. Współczesny papież popkultury i nie tylko popkultury. Całej kultury wszechświata i wszystkiego co jest za nim. Bono jest wielbiony nie tylko jako lider rockowej kapeli U2. Jest też pasowany przez postępowców na przyszłego zdobywcę pokojowego Nobla. Zabiera głos w każdej istotnej sprawie od głodu na świecie po systemy podatkowe. Bono jest taką alfą, omegą i człowiekiem Renesansu, że zna się również na hipernacjonaliźmie rodzącym się w Polsce i na Węgrzech. Bono jest kapłanem, a raczej papieżem kościoła poprawności politycznej, dla którego łatka faszyzmu przyklejona na usta nieprawomyślnych jest znakiem rozpoznawczym. Papież Bono nie wydał jeszcze bulli o faszyzmie w Polsce, choć pewnie niebawem wraz z Bobem Geldofem, Michaelem Moore’m i Robertem Redfordem napisze protest song przeciwko brunatnym kaczkom.
Czy wówczas porzucę swój protekcjonalny, pasywno-agresywny ton szyderstwa z oburzenia papieża Bono? Nie. Dlaczego? Ano dlatego, że nie boję się ekskomuniki z kościoła Jego Świątobliwości Bono. Po prostu kompletnie mnie nie obchodzi opinia gwiazdy rocka o naszym kraju. Nie robiłyby na mnie wrażenia słowa potępienia ze strony Madonny, Snoop Dogga czy Georga Clooneya. Podziwiam i wielbię artystyczny talent wielu gwiazd z Hollywood i świata muzycznego. Nie odmawiam im też prawa do poglądów politycznych. Nieraz gwiazdy mają ciekawe przemyślenia w tej materii i potrafią znaleźć się na scenie politycznej. Przykładem w naszym kraju jest Paweł Kukiz i Liroy, który notabene napisał mocny list do Bono, w którym zarzuca papieżowi z U2 brak rozeznania w polskich sprawach.
Czytaj dalej na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Bono. Współczesny papież popkultury i nie tylko popkultury. Całej kultury wszechświata i wszystkiego co jest za nim. Bono jest wielbiony nie tylko jako lider rockowej kapeli U2. Jest też pasowany przez postępowców na przyszłego zdobywcę pokojowego Nobla. Zabiera głos w każdej istotnej sprawie od głodu na świecie po systemy podatkowe. Bono jest taką alfą, omegą i człowiekiem Renesansu, że zna się również na hipernacjonaliźmie rodzącym się w Polsce i na Węgrzech. Bono jest kapłanem, a raczej papieżem kościoła poprawności politycznej, dla którego łatka faszyzmu przyklejona na usta nieprawomyślnych jest znakiem rozpoznawczym. Papież Bono nie wydał jeszcze bulli o faszyzmie w Polsce, choć pewnie niebawem wraz z Bobem Geldofem, Michaelem Moore’m i Robertem Redfordem napisze protest song przeciwko brunatnym kaczkom.
Czy wówczas porzucę swój protekcjonalny, pasywno-agresywny ton szyderstwa z oburzenia papieża Bono? Nie. Dlaczego? Ano dlatego, że nie boję się ekskomuniki z kościoła Jego Świątobliwości Bono. Po prostu kompletnie mnie nie obchodzi opinia gwiazdy rocka o naszym kraju. Nie robiłyby na mnie wrażenia słowa potępienia ze strony Madonny, Snoop Dogga czy Georga Clooneya. Podziwiam i wielbię artystyczny talent wielu gwiazd z Hollywood i świata muzycznego. Nie odmawiam im też prawa do poglądów politycznych. Nieraz gwiazdy mają ciekawe przemyślenia w tej materii i potrafią znaleźć się na scenie politycznej. Przykładem w naszym kraju jest Paweł Kukiz i Liroy, który notabene napisał mocny list do Bono, w którym zarzuca papieżowi z U2 brak rozeznania w polskich sprawach.
Czytaj dalej na kolejnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/289317-bono-nie-wydal-jeszcze-bulli-o-faszyzmie-w-polsce-ale-i-tak-nie-boje-sie-oburzenia-jego-swiatobliwosci?strona=1