Dziś – 29 grudnia 2014 – mija pierwsza rocznica śmierci wielkiego polskiego kompozytora i patrioty Wojciecha Kilara.
Wojciech Kilar urodził się 17 lipca 1932 roku w polskim jeszcze wówczas Lwowie - jego rodzinny dom stał przy ulicy Sapiehy 89. Ojciec kompozytora był lekarzem, który sam jako dorosły już człowiek podjął trud nauki gry na fortepianie, co sprowadziło do domu Kilarów instrument i zaważyło na życiu małego Wojciecha. Matka była aktorką teatralną.
Po przymusowym wysiedleniu ze Lwowa kilkunastoletni Wojciech uczył się gry na fortepianie w Państwowej Średniej Szkole Muzycznej nr 2 w Rzeszowie, w klasie prof. Kazimierza Mirskiego. Jako pianista i kompozytor zadebiutował mając 15 lat na konkursie Młodych Talentów, wykonując własne „Dwie miniatury dziecięce” i zdobywając nimi II nagrodę. Następnie losy jego rodziny przewędrowały na rok do Krakowa (1947–1948), gdzie młodego pianistę szkoliła Maria Bilińska-Riegerowa. Ostatni etap szkolnictwa średniego to w latach 1948–1950 Państwowe Liceum Muzyczne w Katowicach, klasa Władysławy Markiewiczówny. Jako że tworzenie utworów stało się prymarną stroną jego zainteresowań , młody Kilar pobierał też prywatne lekcje kompozycja u Bolesława Woytowicza. Towarzystwo tych dwojga profesorów dotrzymywało mu kroku również na studiach, które w roku 1955 ukończył z wyróżnieniem na katowickiej, wyższej uczelni. Katowicom pozostał wierny do końca swych dni, tak jak wierny był ukochanej, poznanej tam jeszcze w liceum, żonie Barbarze.
Po studiach przez 3 lata był asystentem Woytowicza w Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie. W roku 1959, śladem swego pedagoga, został na rok stypendystą rządu francuskiego i kształcił się w Paryżu pod kierunkiem Nadii Boulanger, której to imienia fundacja za „Odę Béla Bartók in memoriam” przyznała mu w Bostonie nagrodę (1960); nagród za kompozycje otrzymał w sumie około trzydziestu. W ciągu swego długiego i twórczego życia, między rokiem 1958 a 2011 stworzył muzykę do ponad 150 filmów, w której to imponującej puli jest „Dracula” (reż. F.F. Coppola), „Portret damy” (reż. J. Campion), „Ziemia obiecana”, „Smuga cienia”, „Korczak”, „Zemsta”, „Pan Tadeusz” (reż. A. Wajda), „Przygody Pana Michała”, „Trędowata” (reż. J. Hoffman), „Sól ziemi czarnej”, „Perła w koronie” (reż. K. Kutz), „Sami swoi” (reż. S. Chęciński), „Lalka” (reż. W. Has), „Śmierć i dziewczyna”, „Dziewiąte wrota”, „Pianista” (reż. R. Polański) oraz wszystkie filmy Krzysztofa Zanussiego. I nie tylko zawrotna ilość jest tu znacząca, lecz przede wszystkim wielość tematów, umiejętność zilustrowania muzyką opowieści przeróżnych, od absurdalnego, zabawnego „Rejsu” po przejmującą, tragiczną historię Władysława Szpilmana.
Bezmiar talentu Wojciecha Kilara pokazuje najsilniej to, że przecież układanie z dźwięków tła dla filmów jest jedynie odpryskiem jego głównego powołania, którym było pisanie muzyki par excellence poważnej. Wraz z Pendereckim i Góreckim uznawany jest za twórcę sonoryzmu, nurtu, w którym nadrzędne było samo brzmienie. Bardzo szybko jednak wyplątał się Kilar z zimnych kleszczy awangardy i wrócił do pisania dzieł pełnych szacunku wobec minionych geniuszy, dobytku klasyki, wypracowanych reguł harmonii.
:„A miałem prawo zwariować – powiedział po latach – ponieważ gdy w roku 1962 napisałem „Riff 62” , to zagrała go Filharmonia Nowojorska i orkiestra z Cleveland, czyli największe orkiestry świata.
Pan Bóg oblał mnie zimną wodą. Zrozumiałem, że awangardę muzyczną spotka taki sam los, jaki spotyka każdą awangardę. Takie ruchy odnowy są konieczne, ale nie można być ich niewolnikiem. W końcu wszystko wraca do Beethovenów, Mozartów, Monteverdich, mnichów gregoriańskich…” Pojąwszy te myśli, wpuścił do utworów wątki ludowe i religijne, ugościł tradycję.
„Muzyka to opowiadanie komuś o sobie, opowiadanie bez pogardy, bez poczucia wyższości. Trzeba umieć podrzeć partyturę, jeśli jest zła. Trzeba umieć spalić rękopis, jeśli się czuje, że nie jest on norwidowskim kształtem miłości” - mówił.
W tymże więc duchu, lojalnym wobec odbiorców i zgodnym z sumieniem twórcy, wybiegły spod jego palców dzieła tak wspaniałe, jak „Krzesany” (1974), „Bogurodzica” (1975), „Kościelec 1909” (1976), „Siwa mgła” (1979), „Exodus” (1981), „Victoria” (1983), „Angelus” (1984), „Orawa” (1986), „Missa pro pace” (2001) czy „September Symphony” (2003). Ostatnim dokończonym utworem jest „II Koncert na fortepian i orkiestrę” z roku 2011, a do „Obcego ciała” Zanussiego muzyki już napisać w całości nie zdążył.
Przegrawszy walkę z poważną chorobą, Wojciech Kilar odszedł 29 grudnia 2013 roku nad ranem w swym katowickim domu. W niedzielę Świętej Rodziny. W pierwszą rocznicę jego śmierci o godzinie 11.00 w kaplicy Najświętszej Marii Panny na Jasnej Górze, pod przewodnictwem bpa Antoniego Długosza, odbyła się msza święta w jego intencji. Tam właśnie, u stóp Czarnej Madonny, kompozytor spędzał od lat wszystkie swe urodziny, i tam właśnie powstała partytura „Angelusa”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/227668-pierwsza-rocznica-smierci-wielkiego-polskiego-kompozytora-i-patrioty-wojciecha-kilara
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.