Poeci „Sztuki i Narodu” byli ludźmi wyjątkowymi, nawet na tle innych bohaterskich twórców z okresu niemieckiej okupacji naszego kraju.
Jasno pojmowali rolę artysty. Wiele od siebie wymagali. Przeczuwali, że mają mało czasu. Wszyscy zginęli w czasie Powstania Warszawskiego bądź niedługo przed jego wybuchem.
Wielkość na dystans wiary
Czujemy się związani nierozłącznie z losami naszej ojczyzny, której wielkość jest oddalona od dnia dzisiejszego tylko na dystans silnej wiary
-– takie zdanie określające horyzont myślowy poetów zgromadzonych wokół pisma „Sztuka i Naród” sformułował Wacław Bojarski, drugi redaktor naczelny konspiracyjnego pisma literackiego „Sztuka i Naród”. Podobnie pojmował rolę artysty jego poprzednik, Bogusław Onufry Kopczyński, młody kompozytor i publicysta, nazywany „Chopinem konspiracji”.
Jest rzeczą niesłychanie charakterystyczną, że wielcy artyści zwykle godzą się ze swym psychofizycznym związkiem z narodem
-– napisał.
Artyści „Sztuki i Narodu” uważali twórczość nie tylko za posłannictwo czy nawet powołanie, ale uważali, że prawdziwa sztuka wymaga zintegrowania z nią całego życia. Wyróżniało ich poważne i dojrzałe podejście do poezji, a także poczucie ogromnej odpowiedzialności za nadanie właściwego kształtu niesionym przez nią wartościom duchowym.
Program poetycki określili wyraźnie na łamach swojego pisma, formułując na początku roku 1944 deklarację Ruchu Kulturowego. Jej pierwsze słowa brzmiały:
Wola tworzenia wynika z poczucia odpowiedzialności wobec narodu w jego historii.
Takie podejście do twórczości stanowiło zasadniczy wybór życiowy – zdecydowanie o tym, że jej motywacją jest szukanie dobra innych ludzi, nie – własnego. Wybór ten wiązał się z koniecznością rezygnacji z pięknoduchostwa, z traktowania poezji jako ozdobnika, gry, zabawy czy nawet jako sposobu wyrażenia skomplikowanych i niełatwych stanów duchowych. Zachowywanie w twórczości imperatywu odpowiedzialności za innych oznaczało wyzbycie się narcyzmu, egoizmu czy poszukiwania w tworzeniu jedynie przyjemności. Oznaczało także wydestylowanie własnego „ja” ze wszystkiego, co niskie, banalne, a co może kusić tanim pocieszeniem czy przeciwnie – chęcią zbyt łatwego pławienia się w defetyzmie.
Zarysy istot, którymi mógłbym być, ale już nie będę, milczą jak rozrzucone zabawki opuszczone nagle przez dziecko
-– pisał Zdzisław Stroiński w liryku „O śmierci”. Rezygnacja z rozmaitych możliwych „wcieleń” dla poetów „Sztuki i Narodu” nie była smutną koniecznością pożegnania się z marzeniami czy pogodzeniem się z określonymi okolicznościami, ale efektem dokonania określonego wyboru, przynoszącego samotność, ale zarazem dającego wolność.
Będę bardzo sam. Będę miał życie pochmurne. Wiem. Ale zwyciężę mimo to – wiem o tym także
-– pisał Andrzej Trzebiński.
Dla poetów „Sztuki i Narodu” twórczość była areną walki dobra ze złem, sferą, w której rozgrywają się najważniejsze boje ludzkiego życia.
Twórczość to nie tylko estetyczne samo zachwycenie. To także akt odwagi
-– pisał Bronisław Onufry Kopczyński.
Twórczość jest walką. Czym większa twórczość, tym walka bardziej zacięta
-– wtórował mu Wacław Bojarski.
„Mogliśmy być Rimbaudami”
Do zmagań tych podchodzili „po męsku”, nie uciekali w tani estetyzm, ale poszukiwali Piękna, a przede wszystkim – Dobra. I byli gotowi drogo za nie zapłacić.
Mogliśmy być Rimbaudami. Ale odrzuciliśmy to, bo szliśmy gdzie indziej
-– pisał Andrzej Trzebiński w swoim „Pamiętniku”. Dokąd szli poeci „Sztuki i Narodu”?
Wolność? Tak, ona jest naszym celem
– pisał Wacław Bojarski. O jakiej wolności mówił?
Gotowi do walki o wolność państwową – stwierdzamy spokojnie i mocno, że nietknięta jest nasza wolność wewnętrzna
— jasno formułował swoją myśl Bojarski.
Wolność wewnętrzna dająca siłę do walki o dobro Ojczyzny zdaniem poetów „Sztuki i Narodu”, aby nabrała jakiejkolwiek wartości, musiała zostać przekuta w działanie.
Kultury, tak jak zwykłego poznania, nie można osiągnąć inaczej niż przez czyn
-– tak sformułował tę myśl Andrzej Trzebiński. Podobnie pojmował rolę poezji Tadeusz Gajcy:
Przeżywamy znamienny okres niechęci do wszystkiego, co bierne, co utożsamia się z postawą mędrca ze szkiełkiem, nawraca romantyczna fala czynu.
Poetom „Sztuki i Narodu” nie można zarzucić błazeństwa ani fanfaronady. Mimo młodego wieku, byli ludźmi dojrzałymi, świadomi konsekwencji dokonywanych wyborów, a także swojego twórczego posłannictwa. Wiele wymagali zarówno od siebie, jak i od innych. Nie brakowało im zarazem dystansu, ironii ani poczucia humoru.
O, Natalio, o, Natalio!
Bez pamięci cię uwielbia nasz batalion.
O, Natalio, o, Natalio!
Pachniesz wiatrem, szumem leśnym i konwalią.
O, Natalio, o, Natalio!
To się musi skończyć raz –
Wybierz wreszcie kogoś z nas!”
— śpiewał Wacław Bojarski swojej przyszłej żonie. Piosenkę „Natalia” nucił w 1944 roku cały „Parasol”. Bojarski nie dożył Powstania. 25 maja 1943, kiedy wraz z Gajcym i Stroińskim, składał wieniec pod pomnikiem Kopernika z okazji jego czterechsetnej rocznicy śmierci, został ciężko ranny. Z ukochaną „Natalią” – Haliną Marczak - wziął ślub na łożu śmierci.
„Twórczość jest apostolstwem dobra”
Poeci „Sztuki i Narodu” potrafili się przyjaźnić, umieli dostrzegać urodę życia i jego wdzięk, a najbardziej leżało im na sercu ocalenie dobra – w sobie i w świecie.
Twórczość jest apostolstwem dobra
-– tę myśl Andrzeja Trzebińskiego można uznać za motto poetów „SiN-u”. Chęć ocalenia dobra – w sobie i dla innych – w warunkach wojennego koszmaru była wyborem heroicznym, ale zarazem jedynym wartym położenia na szali nie tylko swojego talentu, ale i całego życia. Dokonanie takiego wyboru było możliwe dzięki świadomości osadzenia istoty ludzkiego życia w rzeczywistości głębszej niż sam człowiek. Rzeczywistość tą, ponadczasową i ponadprzestrzenną, stanowiła zdaniem poetów „SiN-u” miłość.
Poniosę nad granicę kaliny, kłosy, bzy
to z nich granice będą — z miłości, a nie z krwi,
granice mieć z miłości, w żołnierskich sercach - „U”
nasz kraj się tam gdzieś kończy, gdzie w piersiach braknie tchu”
— pisał Andrzej Trzebiński w słynnym „Wymarszu uderzenia”, który notabene miał być jednym z ulubionych utworów Danuty Siedzikówny – „Inki”. Bliską Trzebińskiemu myśl sformułował także Wojciech Mencel pisząc, iż
Miłość musi być większa niż życie.
Twórczość zrodzona z miłości zakreślającej horyzont w wieczności, ma niebywałą moc. Poetom „Sztuki i Narodu” udało się odpowiedzieć życiem na sformułowany przez nich samych postulat zachowania jedności życia i twórczości. W poezji stawiali sobie cele najwyższe i także najwyższą ofiarę przyszło im zapłacić za dochowanie im wierności w życiu. Bronisław Onufry Kopczyński, Wacław Bojarski, Andrzej Trzebiński, Tadeusz Gajcy, Zdzisław Stroiński, Wojciech Mencel – wszyscy ci związany ze „Sztuką i Narodem” poeci Walczącej Warszawy zginęli w czasie Powstania Warszawskiego bądź niewiele wcześniej. Wszyscy działali w konspiracji niepodległościowej. Tadeusz Gajcy, Zdzisław Stroiński, Wojciech Mencel byli żołnierzami Armii Krajowej. Środowisko „SiN-u” zostało przez Niemców szczególnie znienawidzone nie tyle jednak ze względu na udział poetów w konspiracji zbrojnej, ale z powodu potęgi ducha narodowego, o której przypominanie Polakom obrali za cel swojego życia.
Oprzyj się, przyszła Ojczyzno, o te sny wysokie
-– pisał Wacław Bojarski. Myśl o wielkości polskiego ducha była dla Niemców nie do zniesienia. Doceniali oni zresztą moc niepodległościowej poezji bardziej niż wielu naszych rodaków. W wytycznych okupanta znalazły się wyraźne zapisy o tym, jakim rodzajem literatury powinno karmić Polaków. Postulowano oderwanie nas od wszelkiej literackiej twórczości głębszej od popularnych czytadeł o charakterze kryminalnym bądź rozrywkowym.
Warto w tym kontekście zastanowić się nad przesłaniem poetów „Sztuki i Narodu” niesionym nam dziś, w dobie zalewu tandety, marności, brzydoty i w czasie zadekretowanej pogardy dla wszelkiej metafizyki – zarówno w życiu, jak i w sztuce.
Choćby miał po nas przemaszerować chamski but kata, choćby wgniótł z ziemię nasze ciała, zniszczył, zgnoił, rozmazał, choćby zmienił naszą, jakże nędzną, broń w kupę złomu – to przecież dla przyszłych pokoleń będzie ten nasz krzyk nie zaspokojony, nie zadławiony, żarliwy – pragnieniem mocnego dobra. I choćby zawieść miało wszystko, to jedno zostanie po nas na pewno
– pisał Wacław Bojarski w profetycznym artykule „Co po nas zostanie” opublikowanym pomieszczonego na łamach SiN-u w 1943 roku.
O tym, czy testament poległych poetów zostanie zrealizowany, zdecydujemy my sami – pragnąć wielkości w myśli, sztuce, kulturze i innych sferach życia narodowego, bądź – rezygnując z niej na rzecz miałkości.
Mimo iż tandeta – zwłaszcza w sztuce – wydaje się nas dziś zalewać falą potężną, brudną, ale za to obficie spienioną, to jednak wydaje się, że nie wszystko jest jeszcze stracone. Twórcy „SiN-u” wierzyli w nas – reprezentantów następnych pokoleń - bardziej niż my sami. A może profetycznie nakreślili przyszłe losy swojego kraju, pisząc piórem Wacława Bojarskiego:
O, straszne to będą chwile! Gdy Ojczyzna moja zbuntuje się ognistym, czerwonym buntem przeciw zgrai tandeciarzy.
W siedemdziesiątą rocznicę Powstania usłyszmy Ich głos, który przypomni nam o naszej własnej mocy.
Tekst ukazał się w ostatnim numerze „Tygodnika Solidarność”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/208712-oprzyj-sie-przyszla-ojczyzno-o-te-sny-wysokie