O tych podejrzeniach, portal wPolityce.pl pisał już w zimie tego roku. Jak ustaliliśmy, Krzysztof S. robił co mógł, by ukryć swój udział w aferze. Jego pełnomocnik nieoczekiwanie doniósł prokuraturze kilkanaście opracowań, które prezes miał rzekomo wykonać dla firm współpracujących z jego sądem. Jak twierdził pełnomocnik, dokumenty dziwnym zrządzeniem losu odnalazły się w piwnicach sądu.
Problem w tym, że piwnice i cały gmach został wcześniej gruntownie przeszukany na zlecenie prokuratury. Sprawdzono papierowe akta i pliki w komputerach. Nie było ani śladu po około 130 opracowaniach, które miał rzekomo przygotować prezes sądu.
Nic dziwnego. Z naszych ustaleń wynika, że prezes brał pieniądze, nie kiwnąwszy nawet palcem. Aresztowany biznesmen, który kręcił całym interesem – jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy – opowiadał, że osobiście odwiedzał go w sądowym gabinecie. Pan prezes podpisywał się pod zleceniem wystawionym przez prywatną firmę, potem pod rachunkiem, na którym wpisywano późniejszą o tydzień lub dwa datę, a na koniec inkasował w kopercie pieniądze. Zwykle po 8 tysięcy złotych. Wszystko trwało parę minut.
Dziś sąd zadecyduje, czy Krzysztof S. trafi do tymczasowego aresztu. Oby tak się stało. Wpływowy sędzia ma wiele możliwości, by skutecznie uchylić się o odpowiedzialności.
Ustalenia śledczych z CBA i prokuratorów wskazują, że w ostatnich kilku latach wokół sądu stworzono sieć wielu firm powiązanych kapitałowo, towarzysko i rodzinnie z dyrektorem Sądu oraz dyrektorem Centrum Zakupów dla Sądownictwa, realizujących fikcyjne zamówienia na świadczenie usług doradczych, analiz, opracowań. Większość tych firm powstała wyłącznie w celu otrzymywania regularnie umów z Sądu Apelacyjnego w Krakowie, a dochody uzyskiwane z sądu były ich jedynymi dochodami.
Faktycznie umowy te nie były realizowane, zapłacone analizy i opracowania powstały a miały jedynie uzasadnić wypłatę pieniędzy. Celem nadania procederowi pozorów legalności, firmy zewnętrzne zlecały pracownikom sądu wykonanie prac, których zakres był zbieżny z tymi zleconymi wcześniej przez sąd. Ustalenia agentów z CBA i prokuratorów wskazują, że część środków uzyskanych z Sądu Apelacyjnego w Krakowie przekazywana była jako korzyści majątkowe, co miało zapewnić dalszą przychylność oraz otrzymywania kolejnych zleceń. Z szacunków wynika, że w kwota strat Skarbu Państwa wynikła z przywłaszczania pieniędzy Sądu Apelacyjnego w Krakowie sięga nawet 35 mln złotych.
CBA nie wyklucza kolejnych zatrzymań osób biorących udział w zorganizowanej grupie przestępczej, przywłaszczaniu pieniędzy publicznych, przyjmowaniu i wręczaniu korzyści majątkowych oraz praniu brudnych pieniędzy.
– czytamy w komunikacie CBA.
Dziś sąd zadecyduje, czy Krzysztof S. trafi do tymczasowego aresztu. Oby tak się stało. Wpływowy sędzia ma wiele możliwości, by skutecznie uchylić się o odpowiedzialności.
WB
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
O tych podejrzeniach, portal wPolityce.pl pisał już w zimie tego roku. Jak ustaliliśmy, Krzysztof S. robił co mógł, by ukryć swój udział w aferze. Jego pełnomocnik nieoczekiwanie doniósł prokuraturze kilkanaście opracowań, które prezes miał rzekomo wykonać dla firm współpracujących z jego sądem. Jak twierdził pełnomocnik, dokumenty dziwnym zrządzeniem losu odnalazły się w piwnicach sądu.
Problem w tym, że piwnice i cały gmach został wcześniej gruntownie przeszukany na zlecenie prokuratury. Sprawdzono papierowe akta i pliki w komputerach. Nie było ani śladu po około 130 opracowaniach, które miał rzekomo przygotować prezes sądu.
Nic dziwnego. Z naszych ustaleń wynika, że prezes brał pieniądze, nie kiwnąwszy nawet palcem. Aresztowany biznesmen, który kręcił całym interesem – jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy – opowiadał, że osobiście odwiedzał go w sądowym gabinecie. Pan prezes podpisywał się pod zleceniem wystawionym przez prywatną firmę, potem pod rachunkiem, na którym wpisywano późniejszą o tydzień lub dwa datę, a na koniec inkasował w kopercie pieniądze. Zwykle po 8 tysięcy złotych. Wszystko trwało parę minut.
Dziś sąd zadecyduje, czy Krzysztof S. trafi do tymczasowego aresztu. Oby tak się stało. Wpływowy sędzia ma wiele możliwości, by skutecznie uchylić się o odpowiedzialności.
Ustalenia śledczych z CBA i prokuratorów wskazują, że w ostatnich kilku latach wokół sądu stworzono sieć wielu firm powiązanych kapitałowo, towarzysko i rodzinnie z dyrektorem Sądu oraz dyrektorem Centrum Zakupów dla Sądownictwa, realizujących fikcyjne zamówienia na świadczenie usług doradczych, analiz, opracowań. Większość tych firm powstała wyłącznie w celu otrzymywania regularnie umów z Sądu Apelacyjnego w Krakowie, a dochody uzyskiwane z sądu były ich jedynymi dochodami.
Faktycznie umowy te nie były realizowane, zapłacone analizy i opracowania powstały a miały jedynie uzasadnić wypłatę pieniędzy. Celem nadania procederowi pozorów legalności, firmy zewnętrzne zlecały pracownikom sądu wykonanie prac, których zakres był zbieżny z tymi zleconymi wcześniej przez sąd. Ustalenia agentów z CBA i prokuratorów wskazują, że część środków uzyskanych z Sądu Apelacyjnego w Krakowie przekazywana była jako korzyści majątkowe, co miało zapewnić dalszą przychylność oraz otrzymywania kolejnych zleceń. Z szacunków wynika, że w kwota strat Skarbu Państwa wynikła z przywłaszczania pieniędzy Sądu Apelacyjnego w Krakowie sięga nawet 35 mln złotych.
CBA nie wyklucza kolejnych zatrzymań osób biorących udział w zorganizowanej grupie przestępczej, przywłaszczaniu pieniędzy publicznych, przyjmowaniu i wręczaniu korzyści majątkowych oraz praniu brudnych pieniędzy.
– czytamy w komunikacie CBA.
Dziś sąd zadecyduje, czy Krzysztof S. trafi do tymczasowego aresztu. Oby tak się stało. Wpływowy sędzia ma wiele możliwości, by skutecznie uchylić się o odpowiedzialności.
WB
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/343555-ujawniamy-kulisy-zatrzymania-b-prezesa-sadu-apelacyjnego-w-krakowie-kajdanki-po-wyjsciu-z-pendolino-i-proby-matactwa?strona=2