Zagadki zabójstwa licealistki Iwony Cygan nie potrafiono wyjaśnić przez osiemnaście lat. Zginął też świadek, który chciał zeznawać. Jeśli zostaną ujawnione wszelkie okoliczności popełnionej ze szczególnym okrucieństwem zbrodni oraz kulisy dotychczasowej bezkarności sprawców, opinię publiczną czeka wstrząs.
Nie ma już żadnych wątpliwości, że ci którzy wiedzieli, kto w 1998 roku zabił dziewczynę, milczeli nie tylko ze strachu przed bandytami. Bali się policji i nie ufali prokuraturze. Uważali, że zabójców chroni sięgający wysoko układ, który sprawi, że są nietykalni.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: TYLKO U NAS. Głośna sprawa zabójstwa Iwony Cygan wreszcie rozwiązana! Aresztowano osoby związane ze zbrodnią sprzed 18 lat
O sprawie zabójstwa Iwony Cygan z położonego na południu Polski Szczucina pisałam kilkakrotnie na portalu wPolityce. Od samego początku stawiałam tezę, że „zmowa milczenia” mieszkańców Szczucina, o której wspominały media, jest czymś więcej niż lękiem przed przestępcami.
To się potwierdziło - wśród sześciu osób aresztowanych w styczniu tego roku w związku z tą sprawą, jest trzech policjantów. Postawiono im zarzut poplecznictwa - co najmniej zacierali ślady zabójstwa.
Ale to dopiero początek działań Prokuratury Generalnej. Taką przynajmniej można mieć nadzieję - bo nikt, kto myśli logicznie, nie może uwierzyć, że trzech zwykłych policjantów zdołało przez prawie dwie dekady wyhamować śledztwo w głośnej, medialnej sprawie.
Jednym z najbardziej wstrząsających wątków, które pojawiają się w historii zbrodni popełnionej w Szczucinie, jest też to, że zapewne byli naoczni świadkowie bestialskiego morderstwa.
Ta zbrodnia jest jeszcze straszniejsza, niż wydawało się przez wszystkie lata. Umysł ludzki zamyka się przed tą wiedzą. Trudno zrozumieć, co zrobiono mojej siostrze. Pastwiono się nad nią przez kilka godzin, tłuczono kijem po głowie, odbijano piersi, duszono drutem. Musiała wiedzieć, jaki będzie koniec. I nikt jej nie pomógł. Ludzie patrzyli, jak umiera
— mówi mi Aneta Kupiec, siostra Iwony.
Śledczy oszczędnie dawkują jej wiedzę, która płynie z akt. Jednak wiadomo, że potwierdziły się najgorsze podejrzenia bliskich zabitej dziewczyny - w morderstwo zamieszanych było więcej osób, niektóre przychodziły potem do domu jej rodziców, fałszywie okazując współczucie, a w rzeczywistości starając się wybadać, co rodzina wie o sprawie.
W tekście „Koniec świata nietykalnych” opublikowanym w najnowszym numerze „wSieci”, piszę o dziwnych przypadkach związanych z sprawą Iwony Cygan.
Nie ulega wątpliwości, że nigdy nie zostałaby rozwiązana, gdyby nie fakt, że wreszcie, na polecenia ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, przejęła ją w ubiegłym roku Prokuratura Generalna.
To, co robiła w tej sprawie Prokuratura Okręgowa w Tarnowie, układa się w niezwykły ciąg zastanawiających błędów i zaniechań.
Nie udało mi się zdobyć komentarza na temat bardzo konkretnych uchybień w dotychczasowym postępowaniu - na każde moje pytanie rzecznik Prokuratury Okręgowej, prokurator Mieczysław Sienicki, odpowiadał, że nie będzie niczego komentował, bo sprawę przejęła inna prokuratura.
Dodał też, że dopiero sąd ustali, którego ustalenia są właściwe - co zabrzmiało, jakby miał nadzieję, że okaże się, że sprawa wcale nie jest rozwikłana.
Przez wiele lat rodzina zamordowanej licealistki nie mogła nawet znaleźć pełnomocnika, który by ją reprezentował. Kolejni adwokaci, z kancelarii w Tarnowie a nawet w Krakowie, odmawiali, tak jakby doskonale wiedzieli, że nie jest to zwykła sprawa kryminalna.
W końcu, w lutym 2009 roku, Czesława Cygan dotarła do Ireneusza Wilka, adwokata, znanego ze sprawy Olewnika. Był jej ostatnią nadzieją.
To było spotkanie ze zrozpaczoną kobietą, która opowiadała o rzeczach tak niezwykłych, że trudno było w nie uwierzyć. Mówiła, że wszystko, co ktoś zezna w sprawie śmierci jej córki, natychmiast wycieka na zewnątrz, więc nikt w Szczucinie nie odważy się powiedzieć prawdy. Mówiła, że dowody zostały zgubione lub zniszczone, a prokuratura nie reaguje
— opowiada mecenas Wilk.
Jeśli ktoś próbował dotrzeć do prawdy, miał kłopoty. Niebezpiecznie blisko rozwiązania zagadki śmierci Iwony Cygan było już kilka lat temu krakowskie Archiwum X. Szefa krakowskiego Archiwum X, podinspektora Bogdana Michalca, odsunięto jednak od sprawy. Dokładnie w tym momencie, gdy uznał, że dowody są wystarczające, by dokonać zatrzymań. Dotknęły go też inne konsekwencje - zabrano mu inne sprawy, którymi się zajmował, odstawiono na boczny tor.
Jednym z najbardziej zastanawiających wątków w tej historii jest to, jakie było tło tej zbrodni i jak daleko sięgały wpływy przestępców i chroniących je osób.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Zagadki zabójstwa licealistki Iwony Cygan nie potrafiono wyjaśnić przez osiemnaście lat. Zginął też świadek, który chciał zeznawać. Jeśli zostaną ujawnione wszelkie okoliczności popełnionej ze szczególnym okrucieństwem zbrodni oraz kulisy dotychczasowej bezkarności sprawców, opinię publiczną czeka wstrząs.
Nie ma już żadnych wątpliwości, że ci którzy wiedzieli, kto w 1998 roku zabił dziewczynę, milczeli nie tylko ze strachu przed bandytami. Bali się policji i nie ufali prokuraturze. Uważali, że zabójców chroni sięgający wysoko układ, który sprawi, że są nietykalni.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: TYLKO U NAS. Głośna sprawa zabójstwa Iwony Cygan wreszcie rozwiązana! Aresztowano osoby związane ze zbrodnią sprzed 18 lat
O sprawie zabójstwa Iwony Cygan z położonego na południu Polski Szczucina pisałam kilkakrotnie na portalu wPolityce. Od samego początku stawiałam tezę, że „zmowa milczenia” mieszkańców Szczucina, o której wspominały media, jest czymś więcej niż lękiem przed przestępcami.
To się potwierdziło - wśród sześciu osób aresztowanych w styczniu tego roku w związku z tą sprawą, jest trzech policjantów. Postawiono im zarzut poplecznictwa - co najmniej zacierali ślady zabójstwa.
Ale to dopiero początek działań Prokuratury Generalnej. Taką przynajmniej można mieć nadzieję - bo nikt, kto myśli logicznie, nie może uwierzyć, że trzech zwykłych policjantów zdołało przez prawie dwie dekady wyhamować śledztwo w głośnej, medialnej sprawie.
Jednym z najbardziej wstrząsających wątków, które pojawiają się w historii zbrodni popełnionej w Szczucinie, jest też to, że zapewne byli naoczni świadkowie bestialskiego morderstwa.
Ta zbrodnia jest jeszcze straszniejsza, niż wydawało się przez wszystkie lata. Umysł ludzki zamyka się przed tą wiedzą. Trudno zrozumieć, co zrobiono mojej siostrze. Pastwiono się nad nią przez kilka godzin, tłuczono kijem po głowie, odbijano piersi, duszono drutem. Musiała wiedzieć, jaki będzie koniec. I nikt jej nie pomógł. Ludzie patrzyli, jak umiera
— mówi mi Aneta Kupiec, siostra Iwony.
Śledczy oszczędnie dawkują jej wiedzę, która płynie z akt. Jednak wiadomo, że potwierdziły się najgorsze podejrzenia bliskich zabitej dziewczyny - w morderstwo zamieszanych było więcej osób, niektóre przychodziły potem do domu jej rodziców, fałszywie okazując współczucie, a w rzeczywistości starając się wybadać, co rodzina wie o sprawie.
W tekście „Koniec świata nietykalnych” opublikowanym w najnowszym numerze „wSieci”, piszę o dziwnych przypadkach związanych z sprawą Iwony Cygan.
Nie ulega wątpliwości, że nigdy nie zostałaby rozwiązana, gdyby nie fakt, że wreszcie, na polecenia ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, przejęła ją w ubiegłym roku Prokuratura Generalna.
To, co robiła w tej sprawie Prokuratura Okręgowa w Tarnowie, układa się w niezwykły ciąg zastanawiających błędów i zaniechań.
Nie udało mi się zdobyć komentarza na temat bardzo konkretnych uchybień w dotychczasowym postępowaniu - na każde moje pytanie rzecznik Prokuratury Okręgowej, prokurator Mieczysław Sienicki, odpowiadał, że nie będzie niczego komentował, bo sprawę przejęła inna prokuratura.
Dodał też, że dopiero sąd ustali, którego ustalenia są właściwe - co zabrzmiało, jakby miał nadzieję, że okaże się, że sprawa wcale nie jest rozwikłana.
Przez wiele lat rodzina zamordowanej licealistki nie mogła nawet znaleźć pełnomocnika, który by ją reprezentował. Kolejni adwokaci, z kancelarii w Tarnowie a nawet w Krakowie, odmawiali, tak jakby doskonale wiedzieli, że nie jest to zwykła sprawa kryminalna.
W końcu, w lutym 2009 roku, Czesława Cygan dotarła do Ireneusza Wilka, adwokata, znanego ze sprawy Olewnika. Był jej ostatnią nadzieją.
To było spotkanie ze zrozpaczoną kobietą, która opowiadała o rzeczach tak niezwykłych, że trudno było w nie uwierzyć. Mówiła, że wszystko, co ktoś zezna w sprawie śmierci jej córki, natychmiast wycieka na zewnątrz, więc nikt w Szczucinie nie odważy się powiedzieć prawdy. Mówiła, że dowody zostały zgubione lub zniszczone, a prokuratura nie reaguje
— opowiada mecenas Wilk.
Jeśli ktoś próbował dotrzeć do prawdy, miał kłopoty. Niebezpiecznie blisko rozwiązania zagadki śmierci Iwony Cygan było już kilka lat temu krakowskie Archiwum X. Szefa krakowskiego Archiwum X, podinspektora Bogdana Michalca, odsunięto jednak od sprawy. Dokładnie w tym momencie, gdy uznał, że dowody są wystarczające, by dokonać zatrzymań. Dotknęły go też inne konsekwencje - zabrano mu inne sprawy, którymi się zajmował, odstawiono na boczny tor.
Jednym z najbardziej zastanawiających wątków w tej historii jest to, jakie było tło tej zbrodni i jak daleko sięgały wpływy przestępców i chroniących je osób.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/324651-ewa-kopacz-zaprzecza-powiazaniom-z-morderca-iwony-cygan-to-zupelnie-nieznana-mi-osoba-zbieznosc-nazwisk