Obywatelu, daj się zabić! Prawo do obrony koniecznej jak państwo – istnieje tylko teoretycznie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. freeimages.com
Fot. freeimages.com

Trudno odpowiedzieć na pytanie, kto tak naprawdę jest chroniony przez polskie prawo – przestępca czy praworządny Kowalski. Niestety aparat państwowy pokazuje swoją skuteczność tylko wtedy, gdy ma okazję dowalić tym słabszym.

Sprawa 18-latki z Kutna, która zabiła mężczyznę próbującego ją zgwałcić, pokazuje, że każdy może znaleźć się po drugiej stronie. Dziewczyna od marca przebywa w areszcie. Grozi jej 10 lat więzienia.

Broniąc się przed gwałtem zabiła napastnika. Teraz grozi jej 10 lat więzienia

Najpewniej oskarżona była już w bezpiecznej odległości od 32-latka i mogła uciekać, ale zamiast tego wzięła nóż i zadała śmiertelne ciosy

— powiedział portalowi tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.

Trzeba przyznać, że to dosyć zaskakujący wniosek, jak na kilka miesięcy maglowania na przesłuchaniach wystraszonej nastolatki.

Równie zaskakująco potoczyła się sprawa pana Grzegorza z miejscowości Równe koło Krosna. W 2012 roku mężczyzna chronił siebie i swoją rodzinę przed linczem. Napastnicy wtargnęli na jego posesję, niszczyli ogrodzenie, a jeden z nich rzucił się na gospodarza grożąc mu śmiercią. Mężczyzna będąc w sytuacji zagrożenia bez namysłu uderzył napastnika sztachetą. Efekt? Mieszkaniec Równego musiał zapłacić oprychom 500 zł. A co z nielegalnym wtargnięciem na posesję, grożeniem śmiercią i wreszcie fizycznym atakiem? Nic. Sprawa została umorzona ze względu na niewykrycie sprawców.

Jak widać niedowład państwa, sięgnął również tej dziedziny. Wszystko wskazuje na to, że prawo do obrony koniecznej, jakie gwarantuje nam art. 25 kodeksu karnego to tylko teoria. Przez decyzje nieopierzonych prokuratorów, którzy bójkę czy sytuację zagrożenia życia widzieli tylko w filmach, niemal każda próba ratowania skóry jest traktowana jako „przekroczenie granic obrony koniecznej. Przedstawicielom prokuratury często brakuje wyobraźni i świadomości, że osoba słabsza czasami musi użyć „środków nieadekwatnych do zagrożenia”, aby po prostu przeżyć.

Ten prokuratorsko-sądowy Monty Python mógłby być śmieszny, gdyby nie był tak tragiczny w skutkach. Okazuje się, że banalne populistyczne hasełko „Polskie prawo chroni przestępców” nie jest dziś wymysłem demagogów szukających taniego poklasku, ale krzykiem rozpaczy bezradnego społeczeństwa.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych