„Polska urośnie do znaczenia i potęgi moralnej. Będzie natchnieniem przyszłości Europy” - przepowiedział niemal sto lat temu wybitny kapłan, Prymas Polski Stanisław August Hlond. To on, prowadząc Rzeczpospolitą przez najtrudniejsze momenty dziejowe, nie przestawał wierzyć w siłę polskiego narodu. To on z całą mocą zawierzył Polskę Matce Bożej w duchu objawień fatimskich, pogłębiał maryjnego ducha Polaków i na łożu śmierci obiecał, że „Polska zwycięży, ale zwycięstwo przyjdzie przez Maryję. To on wybrał na swojego następcę kard. Stefana Wyszyńskiego. To z jego nauczania czerpał zarówno Prymas Tysiąclecia, jak i św. Jan Paweł II. Dlaczego ta wybitna postać polskiego Kościoła została wymazana ze zbiorowej świadomości? Propaganda komunistyczna robiła wszystko, by zniesławić jego dobre imię, by zapisać go na kartach historii jako zdrajcę i antysemitę. Na szczęście nadszedł czas odkłamywania tych mitów. O prawdę zawalczył reżyser Paweł Woldan, który już jutro (5 listopada) zaprezentuje na antenie TVP1 swój autorski spektakl „Prymas Hlond”. Spektakl, którego nie wolno przegapić.
Prymas Hlond jest mało znany, a jeśli się o nim pamięta, to jeszcze za nami ciągnie się to, co mówiła propaganda komunistyczna w PRL, że to był zdrajca, że to był prymas, który opuścił naród w najgorszym okresie. Spektakl ukazuje, że to nie jest prawda. Opowiada o tym szczególnym czasie w życiu prymasa, czyli o okresie emigracji - od września 1939 r. aż do jego powrotu w lipcu 1945 r.
— powiedział Paweł Woldan w jednym z wywiadów, przypominając że prymas opuścił Polskę na początku II wojny światowej na ”żądanie władz polskich”, które poleciły mu „udać się do Watykanu, do papieża” i opowiedzieć o zbrodniach niemieckich wobec Polaków. I choć prymas chciał wrócić do Polski już we wrześniu 1939 r., Hitler zabronił mu wstępu do kraju.
Dlaczego? Wystarczy zapoznać się z jego głębokim nauczaniem, którego przesłanie do dziś uderza aktualnością. Czym jest życie społeczne, polityczne, gospodarcze? Jakie wartości tworzą zdrowy naród? Jaką drogą doprowadzić kraj do godnego obywateli sukcesu? Stawiał trudne pytania i odważnie na nie odpowiadał.
Prymas Hlond jasno widział zagrożenia polityczne i społeczne. Jego mocny głos rozbrzmiewał jeszcze przed I wojną światową. Zdecydowanie i jednoznacznie krytykował wolnomularstwo, które za jego czasów stanowiło potężną siłę. Mając w pamięci doprowadzenia przez francuską masonerię do rozdziału państwa od Kościoła w 1905 r., obawiał się, że w Polsce może stać się podobnie.
Wyprzeć się ma Polska na wszystkich szczeblach hierarchii państwowej każdego bezprawia, każdej anarchii, każdego rozkładu… A przede wszystkim zerwać powinna Polska z masonerią, której ostatecznym celem jest systematyczne usuwanie Ducha Chrystusowego z życia narodu. Tym więcej zaś musi zerwać z nią Polska, że masoneria to konspiracja zagraniczna, której nie tylko na Polsce nic nie zależy, ale która potężnej Polski nie chce. Narody, które odnalazły drogę do swego odrodzenia, rozprawiają się olbrzymim wysiłkiem z masonerią i odczuwają to jakby ożywczy powiew w swym narodowym życiu. I w takiej chwili my mamy zaprzedać się w wolnomularską niewolę? Czyż naprawdę mamy powtarzać błędy innych ludów i w zaraniu swojego bytu kłaść dobrowolnie kark w masońską pętlicę, ażeby później, po szkodach nieobliczalnych, z ogromnym trudem i z niepewnym powodzeniem spod wolnomularstwa się wyzwolić? Zerwać z laicyzmem znaczy w pierwszym rzędzie zrzucić masońskie kiełzna. Zrzucić je powinni wszyscy i na wszystkich stanowiskach, mimo ponętnych widoków kariery i powodzenia
— mówił Prymas Hlond na Zjeździe Katolickim w Poznaniu, 6 listopada 1926 r. Jasno stawiał sprawę stosunku Kościoła do państwa i demaskował niezwykle niebezpieczną działalność masonerii:
Podejrzenia, utrudnianie pracy, podkopywanie powagi, intrygi, nadzór policyjny i tyle innych, nieraz mało szlachetnych sposobów utrudniania pracy Kościoła - to nierzadko praktyki tych kół wolnomyślnych i wolnomularskich, które powodowane chorobliwą nienawiścią do Kościoła, gotowe poświęcić nawet bardzo wielkie wartości moralne narodu i kraju, byle skłócić państwo i Kościół.
Ośrodki masońskie propagowały wówczas silnie ustawodawstwo wymierzone w rodzinę. Proponowały legalizację wolnych związków, pornografii, aborcji i antykoncepcji, twierdząc, że katolickie zasady moralne ograniczają wolność człowieka. Dziś, mimo że pojawiły się nowe metody, nowe środki i nowe twarze, cel pozostał niezmienny.
Prymas Hlond miał głęboką świadomość duchowego potencjału, zakorzenionego w polskich duszach. W swoich notatkach z lat wojennych zawarł program „Nowej Polski”. Miał on służyć odrodzeniu duchowemu, społecznemu, politycznemu, gospodarczemu i kulturalnemu.
Trzeba przywrócić narodowi nowy kapitał religijny, bez obciążenia, bez hipotek, bez serwitutów na rzecz liberalizmu, trzeba wnieść w naród potężny ferment duchowy, który by odbudował wartości duchowe i moralne, które znikły w ostatnich latach w niektórych sferach, wyrażając się fasonem i formą bez treści w duszy
— pisał, podkreślając że jednym z „najpilniejszych zadań katolicyzmu jest odlaicyzowanie państwa i oddanie go Chrystusowi Królowi”. Zaznaczał, że sumienie chrześcijańskie nie może być podzielone – bo „to prowadzi do zaniku charakterów, do anarchii moralnej i do katastrof”.
Stanowczo apelował o tworzenie wartościowej kultury. Ganił swobodę obyczajów i upadający poziom mediów. W wielkopostnym liście pasterskim z 1936 r. pisał:
Nie mogę tu pominąć zadania prasy. Nie mam na myśli pism, które są organami pornografii. Takie wydawnictwa powinniśmy bezwzględnie rugować, jako czynnik rozkładowy. Chodzi mi raczej o te pisma, które chcą być pismami społeczeństwa katolickiego. Czy jest w nich na miejscu to rozmazywanie sensacyjnych skandalów? Po co to wtajemniczanie w buduarowe, tak mało wyszukane sekrety gwiazd filmowych i królowych piękności. A te wykolejenia w dziale powieściowym, a te fatalne krytyki literackie… te niewiarygodne dodatki romansowe! Ze wstydem odkładamy nieraz dziennik i serdecznie gniewamy się na redaktorów, że nie mają względu na katolicką kulturę czytelnika… Wreszcie słówko o literaturze… Jakżeż strasznie zaważyła na rozwoju ducha ludzkiego literatura skąpana w lubieży!… Strasznym obciążeniem dla ducha polskiego jest literatura, kładąca nacisk na seksualną stronę życia, literatura jakby zastrzeżona negacji cnót rodzinnych, rozwodom, zdradzie małżeńskiej, bezwstydowi, zboczeniu… Bezwzględnie oddalajmy od domów i bibliotek zgniliznę, choćby z firmą geniusza.
Rzucał też jasne światło na życie gospodarcze i społeczno-polityczne. Wzywał do uruchomienia przemysłu i przystosowania go do potrzeb Polski. Podkreślał, że wszystkie interesy państwa muszą być podporządkowane interesowi narodu, a żeby tak się stało, muszą spoczywać w rękach ludzi kompetentnych, czystych i pilnujących surowo, by bałagan, bezkarność, spekulacja i wyzysk nie podkopywały życia ekonomicznego narodu. Wzywał do tworzenia małych i średnich przedsiębiorstw oraz warsztatów rzemieślniczych, aby ograniczyć import. Przestrzegał przed pożyczaniem pieniędzy z zagranicy. Podkreślał znaczenie rolnictwa, nakazywał sprawiedliwość społeczną, by „wysokie ceny przemysłowe nie skazywały na nędzę wieśniaków, którym się nędznie płaci za produkty rolne”.
**Nie tracił siły nawet wtedy, gdy kataklizm II wojny światowej zapukał do polskich drzwi. I właśnie o tym fragmencie jego życia opowiada spektakl Pawła Woldana. Reżyser opisuje potężny dramat prymasa, który na prośbę polskich władz udaje się do Watykanu, by papieżowi Piusowi XII (odciętemu od rzetelnych informacji), przedstawić prawdę o niemieckich zbrodniach wobec narodu polskiego. Prymas Hlond pragnął wrócić do kraju natychmiast po wykonaniu misji, ale – ku jego rozpaczy – nie wolno mu było wrócić do rodaków.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
„Polska urośnie do znaczenia i potęgi moralnej. Będzie natchnieniem przyszłości Europy” - przepowiedział niemal sto lat temu wybitny kapłan, Prymas Polski Stanisław August Hlond. To on, prowadząc Rzeczpospolitą przez najtrudniejsze momenty dziejowe, nie przestawał wierzyć w siłę polskiego narodu. To on z całą mocą zawierzył Polskę Matce Bożej w duchu objawień fatimskich, pogłębiał maryjnego ducha Polaków i na łożu śmierci obiecał, że „Polska zwycięży, ale zwycięstwo przyjdzie przez Maryję. To on wybrał na swojego następcę kard. Stefana Wyszyńskiego. To z jego nauczania czerpał zarówno Prymas Tysiąclecia, jak i św. Jan Paweł II. Dlaczego ta wybitna postać polskiego Kościoła została wymazana ze zbiorowej świadomości? Propaganda komunistyczna robiła wszystko, by zniesławić jego dobre imię, by zapisać go na kartach historii jako zdrajcę i antysemitę. Na szczęście nadszedł czas odkłamywania tych mitów. O prawdę zawalczył reżyser Paweł Woldan, który już jutro (5 listopada) zaprezentuje na antenie TVP1 swój autorski spektakl „Prymas Hlond”. Spektakl, którego nie wolno przegapić.
Prymas Hlond jest mało znany, a jeśli się o nim pamięta, to jeszcze za nami ciągnie się to, co mówiła propaganda komunistyczna w PRL, że to był zdrajca, że to był prymas, który opuścił naród w najgorszym okresie. Spektakl ukazuje, że to nie jest prawda. Opowiada o tym szczególnym czasie w życiu prymasa, czyli o okresie emigracji - od września 1939 r. aż do jego powrotu w lipcu 1945 r.
— powiedział Paweł Woldan w jednym z wywiadów, przypominając że prymas opuścił Polskę na początku II wojny światowej na ”żądanie władz polskich”, które poleciły mu „udać się do Watykanu, do papieża” i opowiedzieć o zbrodniach niemieckich wobec Polaków. I choć prymas chciał wrócić do Polski już we wrześniu 1939 r., Hitler zabronił mu wstępu do kraju.
Dlaczego? Wystarczy zapoznać się z jego głębokim nauczaniem, którego przesłanie do dziś uderza aktualnością. Czym jest życie społeczne, polityczne, gospodarcze? Jakie wartości tworzą zdrowy naród? Jaką drogą doprowadzić kraj do godnego obywateli sukcesu? Stawiał trudne pytania i odważnie na nie odpowiadał.
Prymas Hlond jasno widział zagrożenia polityczne i społeczne. Jego mocny głos rozbrzmiewał jeszcze przed I wojną światową. Zdecydowanie i jednoznacznie krytykował wolnomularstwo, które za jego czasów stanowiło potężną siłę. Mając w pamięci doprowadzenia przez francuską masonerię do rozdziału państwa od Kościoła w 1905 r., obawiał się, że w Polsce może stać się podobnie.
Wyprzeć się ma Polska na wszystkich szczeblach hierarchii państwowej każdego bezprawia, każdej anarchii, każdego rozkładu… A przede wszystkim zerwać powinna Polska z masonerią, której ostatecznym celem jest systematyczne usuwanie Ducha Chrystusowego z życia narodu. Tym więcej zaś musi zerwać z nią Polska, że masoneria to konspiracja zagraniczna, której nie tylko na Polsce nic nie zależy, ale która potężnej Polski nie chce. Narody, które odnalazły drogę do swego odrodzenia, rozprawiają się olbrzymim wysiłkiem z masonerią i odczuwają to jakby ożywczy powiew w swym narodowym życiu. I w takiej chwili my mamy zaprzedać się w wolnomularską niewolę? Czyż naprawdę mamy powtarzać błędy innych ludów i w zaraniu swojego bytu kłaść dobrowolnie kark w masońską pętlicę, ażeby później, po szkodach nieobliczalnych, z ogromnym trudem i z niepewnym powodzeniem spod wolnomularstwa się wyzwolić? Zerwać z laicyzmem znaczy w pierwszym rzędzie zrzucić masońskie kiełzna. Zrzucić je powinni wszyscy i na wszystkich stanowiskach, mimo ponętnych widoków kariery i powodzenia
— mówił Prymas Hlond na Zjeździe Katolickim w Poznaniu, 6 listopada 1926 r. Jasno stawiał sprawę stosunku Kościoła do państwa i demaskował niezwykle niebezpieczną działalność masonerii:
Podejrzenia, utrudnianie pracy, podkopywanie powagi, intrygi, nadzór policyjny i tyle innych, nieraz mało szlachetnych sposobów utrudniania pracy Kościoła - to nierzadko praktyki tych kół wolnomyślnych i wolnomularskich, które powodowane chorobliwą nienawiścią do Kościoła, gotowe poświęcić nawet bardzo wielkie wartości moralne narodu i kraju, byle skłócić państwo i Kościół.
Ośrodki masońskie propagowały wówczas silnie ustawodawstwo wymierzone w rodzinę. Proponowały legalizację wolnych związków, pornografii, aborcji i antykoncepcji, twierdząc, że katolickie zasady moralne ograniczają wolność człowieka. Dziś, mimo że pojawiły się nowe metody, nowe środki i nowe twarze, cel pozostał niezmienny.
Prymas Hlond miał głęboką świadomość duchowego potencjału, zakorzenionego w polskich duszach. W swoich notatkach z lat wojennych zawarł program „Nowej Polski”. Miał on służyć odrodzeniu duchowemu, społecznemu, politycznemu, gospodarczemu i kulturalnemu.
Trzeba przywrócić narodowi nowy kapitał religijny, bez obciążenia, bez hipotek, bez serwitutów na rzecz liberalizmu, trzeba wnieść w naród potężny ferment duchowy, który by odbudował wartości duchowe i moralne, które znikły w ostatnich latach w niektórych sferach, wyrażając się fasonem i formą bez treści w duszy
— pisał, podkreślając że jednym z „najpilniejszych zadań katolicyzmu jest odlaicyzowanie państwa i oddanie go Chrystusowi Królowi”. Zaznaczał, że sumienie chrześcijańskie nie może być podzielone – bo „to prowadzi do zaniku charakterów, do anarchii moralnej i do katastrof”.
Stanowczo apelował o tworzenie wartościowej kultury. Ganił swobodę obyczajów i upadający poziom mediów. W wielkopostnym liście pasterskim z 1936 r. pisał:
Nie mogę tu pominąć zadania prasy. Nie mam na myśli pism, które są organami pornografii. Takie wydawnictwa powinniśmy bezwzględnie rugować, jako czynnik rozkładowy. Chodzi mi raczej o te pisma, które chcą być pismami społeczeństwa katolickiego. Czy jest w nich na miejscu to rozmazywanie sensacyjnych skandalów? Po co to wtajemniczanie w buduarowe, tak mało wyszukane sekrety gwiazd filmowych i królowych piękności. A te wykolejenia w dziale powieściowym, a te fatalne krytyki literackie… te niewiarygodne dodatki romansowe! Ze wstydem odkładamy nieraz dziennik i serdecznie gniewamy się na redaktorów, że nie mają względu na katolicką kulturę czytelnika… Wreszcie słówko o literaturze… Jakżeż strasznie zaważyła na rozwoju ducha ludzkiego literatura skąpana w lubieży!… Strasznym obciążeniem dla ducha polskiego jest literatura, kładąca nacisk na seksualną stronę życia, literatura jakby zastrzeżona negacji cnót rodzinnych, rozwodom, zdradzie małżeńskiej, bezwstydowi, zboczeniu… Bezwzględnie oddalajmy od domów i bibliotek zgniliznę, choćby z firmą geniusza.
Rzucał też jasne światło na życie gospodarcze i społeczno-polityczne. Wzywał do uruchomienia przemysłu i przystosowania go do potrzeb Polski. Podkreślał, że wszystkie interesy państwa muszą być podporządkowane interesowi narodu, a żeby tak się stało, muszą spoczywać w rękach ludzi kompetentnych, czystych i pilnujących surowo, by bałagan, bezkarność, spekulacja i wyzysk nie podkopywały życia ekonomicznego narodu. Wzywał do tworzenia małych i średnich przedsiębiorstw oraz warsztatów rzemieślniczych, aby ograniczyć import. Przestrzegał przed pożyczaniem pieniędzy z zagranicy. Podkreślał znaczenie rolnictwa, nakazywał sprawiedliwość społeczną, by „wysokie ceny przemysłowe nie skazywały na nędzę wieśniaków, którym się nędznie płaci za produkty rolne”.
**Nie tracił siły nawet wtedy, gdy kataklizm II wojny światowej zapukał do polskich drzwi. I właśnie o tym fragmencie jego życia opowiada spektakl Pawła Woldana. Reżyser opisuje potężny dramat prymasa, który na prośbę polskich władz udaje się do Watykanu, by papieżowi Piusowi XII (odciętemu od rzetelnych informacji), przedstawić prawdę o niemieckich zbrodniach wobec narodu polskiego. Prymas Hlond pragnął wrócić do kraju natychmiast po wykonaniu misji, ale – ku jego rozpaczy – nie wolno mu było wrócić do rodaków.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/419524-prymas-hlond-przed-ktorym-drzeli-komunisci-premiera-5-xi