Świadectwo, jakie złożył na piśmie arcybiskup Carlo Maria Viganò, wywoła z pewnością olbrzymi wstrząs w Kościele. Nuncjusz apostolski w Stanach Zjednoczonych w latach 2011-2016 zdecydował się przerwać zmowę milczenia i ujawnić fakty ukrywane przed opinią publiczną. Chodzi zwłaszcza o tuszowanie skandali pedofilskich przez hierarchię katolicką.
Odpowiedzialność za to spoczywa nie tylko na kardynałach amerykańskich i watykańskich, lecz także na samym Franciszku. Ten ostatni – według relacji arcybiskupa Viganò – już od czerwca 2013 roku wiedział dobrze o pedofilskiej i homoseksualnej aktywności kardynała Theodore’a McCarricka, a mimo to przywrócił go do łask i dołączył do grona swych współpracowników. Trwało to przez pięć lat i zmieniło się dopiero w zeszłym miesiącu. Dlaczego?
Przypomnijmy: od kilku tygodni w USA trwa gorąca dyskusja na temat kolejnego skandalu pedofilskiego w tamtejszym Kościele. Zaczęło się od ujawnienia mrocznej przeszłości 88-letniego kardynała Theodore’a McCarricka, jednego z najbardziej wpływowych amerykańskich hierarchów. Okazało się, że przez niemal pół wieku molestował on seksualnie młodych chłopców, kleryków i podległych sobie księży. Zgwałcił np. 11-latka, którego wcześniej ochrzcił, by później wykorzystywać go przez 20 lat. Tajemnicą poliszynela było posiadanie przez niego domku nad jeziorem i zapraszanie tam na noc seminarzystów i młodych kapłanów. Znane było jego często powtarzane powiedzenie, że nie lubi spać sam. Nic dziwnego, że nawet prasa katolicka w USA nazywa go dziś „seryjnym drapieżnikiem” (serial predator).
Kiedy kilka tygodni temu media ujawniły podwójne życie McCarricka, Franciszek najpierw zakazał purpuratowi publicznego sprawowania sakramentów, a następnie pozbawił go godności kardynała.
W Stanach Zjednoczonych wszyscy zadają sobie pytanie, jak to było możliwe, że przez tyle lat wpływowy metropolita Waszyngtonu pozostawał bezkarny, a teraz – gdy dziennikarze zaczęli zbierać o nim relacje – okazało się, że całe jego otoczenie wiedziało o niemoralnych praktykach kardynała.
To nie wszystko: kiedy w 2002 roku w Kościele w USA wybuchł skandal pedofilski, to właśnie McCarrick stał się twarzą odnowy moralnej i obyczajowej amerykańskiego katolicyzmu. Człowiek, który przez dekady deprawował pokolenia seminarzystów i księży, miał gwarantować, że podobne afery nie powtórzą się w przyszłości. Jeszcze kilka miesięcy temu cieszył się pełnym zaufaniem Watykanu.
Taki jest kontekst, w którym ukazuje się świadectwo arcybiskupa Carlo Maria Viganò. Nie jest on przewrażliwionym publicystą, ale doświadczonym dyplomatą watykańskim, wieloletnim pracownikiem Sekretariatu Stanu. Jest prawdopodobnie jedną z najlepiej poinformowanych osób na świecie, jeśli chodzi o zjawisko pedofilii wśród duchowieństwa, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Przez wiele lat przez jego ręce przechodziła poufna korespondencja na ten temat. Zanim rozpoczął pracę w USA był od 1998 do 2009 roku delegatem ds. nuncjatur przy Stolicy Apostolskiej. Sam pisał do swych zwierzchników w Watykanie raporty o nadużyciach seksualnych księży, prosząc o pilną interwencję. Olbrzymią wiedzę, jaką zgromadził na ten temat, wykorzystał w swoim 11-stronicowym świadectwie datowanym 22 sierpnia 2018 roku.
Arcybiskup Viganò mówi, że zdecydował się opublikować swój tekst, ponieważ w tragicznej sytuacji, w jakiej znalazł się Kościół, tylko prawda może go uratować, naprawić wyrządzone zło i zapobiec dalszym ofiarom. Poza tym – jak mówi watykański dyplomata – nie mógł dłużej milczeć, ponieważ nie pozwalało mu na to jego sumienie oraz odpowiedzialność, jaką ponosi przed Bogiem jako biskup Kościoła.
Jestem starym człowiekiem i chcę oddać się Bogu z czystym sumieniem
—powiedział arcybiskup Viganò w rozmowie z portalem LifeSiteNews. Dodał, że nie boi się zarzutów o zdradę tajemnicy. Według niego tajemnice w tej sprawie, także papieskie, powinny służyć ochronie dzieci, a nie sprawców.
Jego zdaniem, żeby „przywrócić piękno świętości na obliczu Oblubienicy Chrystusa, tak strasznie zniekształcone przez tak wiele odrażających zbrodni”, konieczna jest „odwaga, by przełamać kulturę tajemnicy i publicznie wyznać prawdę, która trzymana była w ukryciu.” Kościół nie może być przypominać sekty lub mafii. Dlatego były nuncjusz przywołuje słowa Chrystusa z Ewangelii św. Łukasza: „Wszystko, co powiedzieliście w ciemności… głosić będą na dachach”
Kiedy w 2011 roku arcybiskup Carlo Maria Viganò rozpoczynał swą pracę jako nuncjusz apostolski w Waszyngtonie, Kościół w USA zmagał się ze skutkami skandalu pedofilskiego, który wybuchł w roku 2002. Ujawniono wówczas nie tylko fakty wykorzystywania seksualnego nieletnich przez duchownych, lecz także praktykę tuszowania tych czynów przez niektórych hierarchów.
Viganò pisze, że jego poprzednicy stojący na czele nuncjatury w Stanach Zjednoczonych – nieżyjący już arcybiskupi Gabriel Montalvo (1998-2005) i Pietro Sambi (2005-2011) – informowali Stolicę Apostolską o wspomnianych nadużyciach, jednak Watykan nie reagował na ich alarmujące listy. Już wówczas przekazywali do wiadomości o kardynale Theodorze McCarricku, ale żadnej reakcji Rzymu nie było.
Zdaniem arcybiskupa Viganò winę ponoszą za to ówcześni sekretarze stanu Stolicy Apostolskiej: kardynałowie Angelo Sodano (1991-2006) i Tarcisio Bertone (2006-2013), którzy mieli bezpośrednią wiedzę o tych nadużyciach, a jednak nie zrobili z niej żadnego użytku.
Arcybiskup Viganò przypomina, że to właśnie kardynał Sodano ponosi główną odpowiedzialność za tuszowanie licznych skandali seksualnych związanych z założycielem Legionu Chrystusa – ks. Marcialem Macielem z Meksyku. To również on miał stać za nominowaniem Theodore’a McCarricka na arcybiskupa Waszyngtonu i za kapeluszem kardynalskim na dla niego.
Sam arcybiskup Viganò –¬ jeszcze jako delegat ds. nuncjatur przy Stolicy Apostolskiej – w notatce z 6 grudnia 2006 roku alarmował sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej kardynała Tarcisio Bertone oraz jego zastępcę kardynała Leonardo Sandriego o podwójnym życiu kardynała McCarricka, zalecając jak najszybsze ukaranie zdemoralizowanego hierarchy. O sprawie poinformowany został również ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary kardynał William Levada. Nic jednak w tej kwestii nie zrobiono.
Do Benedykta XVI wiadomości o perwersyjnym stylu życia waszyngtońskiego hierarchy dotarły dopiero kilka lat później – i to okrężną drogą – dzięki ówczesnemu prefektowi Kongregacji ds. Biskupów kardynałowi Giovanni Battiście Re. Wówczas papież podjął decyzję o nałożeniu kościelnych sankcji na McCarricka: musiał opuścić seminarium, gdzie mieszkał; nie wolno mu było publicznie występować ani odprawiać sakramentów; miał obowiązek poświęcić się w odosobnieniu modlitwie i pokucie.
Arcybiskup Viganò pisze, że Benedykt XVI był zdeterminowany, by walczyć w nadużyciami seksualnymi wśród duchowieństwa, ale nie wszystkie wiadomości do niego docierały. Jego zdaniem odpowiedzialny za to był w pierwszym rzędzie ówczesny sekretarz stanu kardynał Tarcisio Bertone, który jednocześnie promował wielu homoseksualistów na odpowiedzialne stanowiska w Kościele. Jego faworytem był m.in. arcybiskup Vincenzo Di Mauro, zdjęty z urzędu przez Benedykta XVI w 2012 roku.
Sytuacja kardynała McCarricka zmieniła się za pontyfikatu Franciszka. Choć był już na emeryturze, znów zamieszkał w seminarium w Waszyngtonie, by być blisko kleryków, znów zaczął pojawiać się publicznie, a nawet wysyłano go z misją jako przedstawiciela Watykanu na różne kontynenty. W wielu wystąpieniach, np. podczas wykładu na Uniwersytecie Villanova, przechwalał się swą wieloletnią przyjaźnią z kardynałem Bergoglio oraz rolą, jaką odegrał w promowaniu jego kandydatury na papieża.
W swym świadectwie arcybiskup Viganò stara się odpowiedzieć, kto stoi za błyskotliwą karierą Theodore’a McCarricka:
Wierni, którzy z uporem pytają, w jaki sposób możliwe było powołanie go do Waszyngtonu i mianowanie na kardynała, mają pełne prawo wiedzieć, kto był tego świadomy i kto ukrywał jego złe uczynki. Dlatego moim obowiązkiem jest ujawnienie tego, co wiem na ten temat, poczynając od Kurii Rzymskiej.
Arcybiskup Viganò pisze, że oprócz wspomnianych kardynałów Sodano i Bertone odpowiedzialność za tuszowanie występków McCarricka spoczywa także na ich następcy – obecnym sekretarzu stanu kardynale Pietro Parolinie, który wysyłał McCarricka jako swojego przedstawiciela z różnymi misjami na kilka kontynentów.
CIĄG DALSZY NA NASTĘPNEJ STRONIE.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Świadectwo, jakie złożył na piśmie arcybiskup Carlo Maria Viganò, wywoła z pewnością olbrzymi wstrząs w Kościele. Nuncjusz apostolski w Stanach Zjednoczonych w latach 2011-2016 zdecydował się przerwać zmowę milczenia i ujawnić fakty ukrywane przed opinią publiczną. Chodzi zwłaszcza o tuszowanie skandali pedofilskich przez hierarchię katolicką.
Odpowiedzialność za to spoczywa nie tylko na kardynałach amerykańskich i watykańskich, lecz także na samym Franciszku. Ten ostatni – według relacji arcybiskupa Viganò – już od czerwca 2013 roku wiedział dobrze o pedofilskiej i homoseksualnej aktywności kardynała Theodore’a McCarricka, a mimo to przywrócił go do łask i dołączył do grona swych współpracowników. Trwało to przez pięć lat i zmieniło się dopiero w zeszłym miesiącu. Dlaczego?
Przypomnijmy: od kilku tygodni w USA trwa gorąca dyskusja na temat kolejnego skandalu pedofilskiego w tamtejszym Kościele. Zaczęło się od ujawnienia mrocznej przeszłości 88-letniego kardynała Theodore’a McCarricka, jednego z najbardziej wpływowych amerykańskich hierarchów. Okazało się, że przez niemal pół wieku molestował on seksualnie młodych chłopców, kleryków i podległych sobie księży. Zgwałcił np. 11-latka, którego wcześniej ochrzcił, by później wykorzystywać go przez 20 lat. Tajemnicą poliszynela było posiadanie przez niego domku nad jeziorem i zapraszanie tam na noc seminarzystów i młodych kapłanów. Znane było jego często powtarzane powiedzenie, że nie lubi spać sam. Nic dziwnego, że nawet prasa katolicka w USA nazywa go dziś „seryjnym drapieżnikiem” (serial predator).
Kiedy kilka tygodni temu media ujawniły podwójne życie McCarricka, Franciszek najpierw zakazał purpuratowi publicznego sprawowania sakramentów, a następnie pozbawił go godności kardynała.
W Stanach Zjednoczonych wszyscy zadają sobie pytanie, jak to było możliwe, że przez tyle lat wpływowy metropolita Waszyngtonu pozostawał bezkarny, a teraz – gdy dziennikarze zaczęli zbierać o nim relacje – okazało się, że całe jego otoczenie wiedziało o niemoralnych praktykach kardynała.
To nie wszystko: kiedy w 2002 roku w Kościele w USA wybuchł skandal pedofilski, to właśnie McCarrick stał się twarzą odnowy moralnej i obyczajowej amerykańskiego katolicyzmu. Człowiek, który przez dekady deprawował pokolenia seminarzystów i księży, miał gwarantować, że podobne afery nie powtórzą się w przyszłości. Jeszcze kilka miesięcy temu cieszył się pełnym zaufaniem Watykanu.
Taki jest kontekst, w którym ukazuje się świadectwo arcybiskupa Carlo Maria Viganò. Nie jest on przewrażliwionym publicystą, ale doświadczonym dyplomatą watykańskim, wieloletnim pracownikiem Sekretariatu Stanu. Jest prawdopodobnie jedną z najlepiej poinformowanych osób na świecie, jeśli chodzi o zjawisko pedofilii wśród duchowieństwa, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Przez wiele lat przez jego ręce przechodziła poufna korespondencja na ten temat. Zanim rozpoczął pracę w USA był od 1998 do 2009 roku delegatem ds. nuncjatur przy Stolicy Apostolskiej. Sam pisał do swych zwierzchników w Watykanie raporty o nadużyciach seksualnych księży, prosząc o pilną interwencję. Olbrzymią wiedzę, jaką zgromadził na ten temat, wykorzystał w swoim 11-stronicowym świadectwie datowanym 22 sierpnia 2018 roku.
Arcybiskup Viganò mówi, że zdecydował się opublikować swój tekst, ponieważ w tragicznej sytuacji, w jakiej znalazł się Kościół, tylko prawda może go uratować, naprawić wyrządzone zło i zapobiec dalszym ofiarom. Poza tym – jak mówi watykański dyplomata – nie mógł dłużej milczeć, ponieważ nie pozwalało mu na to jego sumienie oraz odpowiedzialność, jaką ponosi przed Bogiem jako biskup Kościoła.
Jestem starym człowiekiem i chcę oddać się Bogu z czystym sumieniem
—powiedział arcybiskup Viganò w rozmowie z portalem LifeSiteNews. Dodał, że nie boi się zarzutów o zdradę tajemnicy. Według niego tajemnice w tej sprawie, także papieskie, powinny służyć ochronie dzieci, a nie sprawców.
Jego zdaniem, żeby „przywrócić piękno świętości na obliczu Oblubienicy Chrystusa, tak strasznie zniekształcone przez tak wiele odrażających zbrodni”, konieczna jest „odwaga, by przełamać kulturę tajemnicy i publicznie wyznać prawdę, która trzymana była w ukryciu.” Kościół nie może być przypominać sekty lub mafii. Dlatego były nuncjusz przywołuje słowa Chrystusa z Ewangelii św. Łukasza: „Wszystko, co powiedzieliście w ciemności… głosić będą na dachach”
Kiedy w 2011 roku arcybiskup Carlo Maria Viganò rozpoczynał swą pracę jako nuncjusz apostolski w Waszyngtonie, Kościół w USA zmagał się ze skutkami skandalu pedofilskiego, który wybuchł w roku 2002. Ujawniono wówczas nie tylko fakty wykorzystywania seksualnego nieletnich przez duchownych, lecz także praktykę tuszowania tych czynów przez niektórych hierarchów.
Viganò pisze, że jego poprzednicy stojący na czele nuncjatury w Stanach Zjednoczonych – nieżyjący już arcybiskupi Gabriel Montalvo (1998-2005) i Pietro Sambi (2005-2011) – informowali Stolicę Apostolską o wspomnianych nadużyciach, jednak Watykan nie reagował na ich alarmujące listy. Już wówczas przekazywali do wiadomości o kardynale Theodorze McCarricku, ale żadnej reakcji Rzymu nie było.
Zdaniem arcybiskupa Viganò winę ponoszą za to ówcześni sekretarze stanu Stolicy Apostolskiej: kardynałowie Angelo Sodano (1991-2006) i Tarcisio Bertone (2006-2013), którzy mieli bezpośrednią wiedzę o tych nadużyciach, a jednak nie zrobili z niej żadnego użytku.
Arcybiskup Viganò przypomina, że to właśnie kardynał Sodano ponosi główną odpowiedzialność za tuszowanie licznych skandali seksualnych związanych z założycielem Legionu Chrystusa – ks. Marcialem Macielem z Meksyku. To również on miał stać za nominowaniem Theodore’a McCarricka na arcybiskupa Waszyngtonu i za kapeluszem kardynalskim na dla niego.
Sam arcybiskup Viganò –¬ jeszcze jako delegat ds. nuncjatur przy Stolicy Apostolskiej – w notatce z 6 grudnia 2006 roku alarmował sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej kardynała Tarcisio Bertone oraz jego zastępcę kardynała Leonardo Sandriego o podwójnym życiu kardynała McCarricka, zalecając jak najszybsze ukaranie zdemoralizowanego hierarchy. O sprawie poinformowany został również ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary kardynał William Levada. Nic jednak w tej kwestii nie zrobiono.
Do Benedykta XVI wiadomości o perwersyjnym stylu życia waszyngtońskiego hierarchy dotarły dopiero kilka lat później – i to okrężną drogą – dzięki ówczesnemu prefektowi Kongregacji ds. Biskupów kardynałowi Giovanni Battiście Re. Wówczas papież podjął decyzję o nałożeniu kościelnych sankcji na McCarricka: musiał opuścić seminarium, gdzie mieszkał; nie wolno mu było publicznie występować ani odprawiać sakramentów; miał obowiązek poświęcić się w odosobnieniu modlitwie i pokucie.
Arcybiskup Viganò pisze, że Benedykt XVI był zdeterminowany, by walczyć w nadużyciami seksualnymi wśród duchowieństwa, ale nie wszystkie wiadomości do niego docierały. Jego zdaniem odpowiedzialny za to był w pierwszym rzędzie ówczesny sekretarz stanu kardynał Tarcisio Bertone, który jednocześnie promował wielu homoseksualistów na odpowiedzialne stanowiska w Kościele. Jego faworytem był m.in. arcybiskup Vincenzo Di Mauro, zdjęty z urzędu przez Benedykta XVI w 2012 roku.
Sytuacja kardynała McCarricka zmieniła się za pontyfikatu Franciszka. Choć był już na emeryturze, znów zamieszkał w seminarium w Waszyngtonie, by być blisko kleryków, znów zaczął pojawiać się publicznie, a nawet wysyłano go z misją jako przedstawiciela Watykanu na różne kontynenty. W wielu wystąpieniach, np. podczas wykładu na Uniwersytecie Villanova, przechwalał się swą wieloletnią przyjaźnią z kardynałem Bergoglio oraz rolą, jaką odegrał w promowaniu jego kandydatury na papieża.
W swym świadectwie arcybiskup Viganò stara się odpowiedzieć, kto stoi za błyskotliwą karierą Theodore’a McCarricka:
Wierni, którzy z uporem pytają, w jaki sposób możliwe było powołanie go do Waszyngtonu i mianowanie na kardynała, mają pełne prawo wiedzieć, kto był tego świadomy i kto ukrywał jego złe uczynki. Dlatego moim obowiązkiem jest ujawnienie tego, co wiem na ten temat, poczynając od Kurii Rzymskiej.
Arcybiskup Viganò pisze, że oprócz wspomnianych kardynałów Sodano i Bertone odpowiedzialność za tuszowanie występków McCarricka spoczywa także na ich następcy – obecnym sekretarzu stanu kardynale Pietro Parolinie, który wysyłał McCarricka jako swojego przedstawiciela z różnymi misjami na kilka kontynentów.
CIĄG DALSZY NA NASTĘPNEJ STRONIE.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/409443-gorny-wstrzasajace-swiadectwo-watykanskiego-arcybiskupa