Czyli znowu powracamy do nowej ewangelizacji…
Taka była intencja np. Karola Wojtyły. Nawet jego pierwsze przemówienie na Soborze Watykańskim II w 1962 roku było poświęcone właśnie temu, że wielu katolików ochrzczonych i doprowadzonych do bierzmowania utraciło związek z własnym Kościołem i wiarą, dochodzi do tzw. efektu wypalenia wiary. Trzeba więc ludziom pomóc, przywracając inicjację chrześcijańską, którą Kościół pierwotny posługiwał się, by ludzie powoli poprzez różne warstwy egzystencji docierali do wiary w Chrystusa jako Pana i zakorzenienia w Ewangelii. Wojtyła proponował właśnie, by sięgnąć metodę katechumenatu. Sam zresztą to wyraził Sobór, wskazując go jako inspirację w duszpasterstwie wobec ludzi, którzy zagubili wiarę. Zabrakło nam mądrości duszpasterskiej, która bierze pod uwagę przede wszystkim sytuację, w jakiej znajduje się dzisiaj Polak – to człowiek zmuszony do emigracji, ze zranionymi relacjami, samotny, zestresowany, zmęczony, skłócony, dający się skłócić poprzez politykę, a w związku z tym jest łatwy do oderwania się od źródeł wiary. Człowiek, który nie ma oparcia w Panu Bogu, nie przeżywa swojej i wiary jako żywej, swoistej relacji z Jezusem, staje się łatwym łupem manipulacji i zagubienia.
A czy Światowe Dni Młodzieży zdaniem Księdza też pozostawiają po sobie pewien niedosyt? W tym wypadku można powiedzieć o solidnych i intensywnych przygotowaniach, zarówno w diecezjach, jak i parafiach. Z pewnością wiele też wniosła obecność Ojca Świętego Franciszka. ŚDM zostały więc w polskim Kościele odpowiednio wykorzystane?
W moim przekonaniu ŚDM to było najlepsze wydarzenie tego mijającego roku w Polsce. To absolutna bomba! To było to, o co chodzi. Kościół potrzebuje pokazywać swoją prawdziwą twarz, której nie raz na pierwszy rzut oka nie widać. Otóż, że ma twarz młodą, rozmodloną, że łączy różne narody, mentalności, poglądy, że jest miłością i jednością, o ile jest tam w centrum Jezus Chrystus. Cały ten ruch przygotowania, zaangażowania Polaków w ŚDM było fantastyczne. Na poziomie parafii, diecezji, wolontariatu, domów ludzi, którzy otwarli się na gościnność. Cały czas spotykam się ze świadectwami ludzi, którzy gościli młodych chrześcijan z Ameryki Południowej, z Afryki, z Iraku, z Syrii, z dawnego ZSRR i przeżywali to w duchu pięknego doświadczenia wiary, festiwalu wiary.
Tak samo zawsze ma ogromną wartość zgromadzenie się Kościoła wobec Piotra. I to, co wydarzyło się w Krakowie, sam też osobiście to obserwowałem, to powolne przejmowanie inicjatywy przez Ducha Świętego. Duch Święty tam był protagonistą. Ktoś nawet zapytał mnie o ocenę tego co zrobił, powiedział Franciszek w czasie ŚDM. I miałem wrażenie, że nawet papież nie był głównym bohaterem tych wydarzeń, był oczywiście pielgrzymem numer jeden, ale jakby sam też zmieniał się pod wpływem tych dni. Na początku był trochę ponury, jego pierwsze przemówienia w Warszawie i Częstochowie były trochę ciężkie, ale nie ma się co dziwić – w końcu głowa Kościoła jest przygnieciona różnymi problemami, zwłaszcza że dopiero co wydarzyły się akty przemocy w Europie Zachodniej i zostały przekroczone pewne granice. Widać było, jak sam też się zmienia pod wpływem tego piękna młodego Kościoła, który tam się zgromadził, świadectw i przede wszystkim Ducha Świętego, który wydobywał się ze słów, gestów liturgicznych, modlitw. Wystarczy porównać jaki był papież na początku, a co mówił i jak się zachował na koniec w Krakowie, zwłaszcza podczas przepięknego spotkania z wolontariatem, gdy coraz chętniej odrywał się od tekstu, mówił spontanicznie, jego przemówienia były coraz bardziej kerygmatyczne, coraz bardziej z Jezusem Zmartwychwstałym w centrum i jakby sam poddawał się entuzjazmowi, jaki widział w młodych ludziach. Wiele nam dał, ale wiele także otrzymał. Ktoś ładnie powiedział, że widać było, że wszystkich na końcu ogarniał ten sam Duch, który znaliśmy, a przebywał w św. Janie Pawle II. Jakby Jan Paweł II rzeczywiście stał się w sensie duchowym gospodarzem. To było najlepsze wydarzenie, jakie Kościół przeżył w tym roku, za co należy się duże podziękowanie Panu Bogu.
Teraz, parę miesięcy po ŚDM, widzi Ksiądz owoce, jakie zostały w młodych ludziach? Czy nie zapomnieli tego, co tak pięknego przeżyli w Polsce, w Krakowie?
Widać to młodych ludziach, bo nawet jak spotykałem się z Włochami, którzy po powrocie z Polski mówili – nawet w odstępie kilku miesięcy – o ŚDM jako pięknym wydarzeniu wiary, które pomogło im duchowo. Młodzi mówili także, że odsłoniła się piękna twarz Polski. Kościół pokazał swoje zasoby, które są przynajmniej dla socjologów, publicystów i dziennikarzy zakryte – w ogóle dzisiaj świat wyobraża sobie i myśli, że Kościół jest już w fazie schyłkowej. Nawet jeden z włoskich dzienników umieścił na pierwszej stronie potężny artykuł z wybitym tytułem: „Msza jest już skończona” i cała treść artykułu mówi o tym, że katolicyzm się wypala, że kościoły pustoszeją, że ludzie utracili zainteresowanie wiarą, która nie ma już przekazu itd. Ale od czasu do czasu przebija się przez warstwę tej bezwolnej lawy zniechęcenia jakiś oznak życia, np. to co się działo we Włoszech, gdy spontanicznie 2 mln młodych ludzi i rodzin wyszło na Forum Romanum, by bronić rodzin przed kulturowymi tendencjami niszczącymi rodzinę małżeństwo, przed genderyzmem. Podobnie protestowali katolicy we Francji. Słynny francuski pisarz Michel Houellebecq, do tej pory kojarzony jako trubadur i wieszcz postmodernizmu, udzielił niedawno wywiadu, w którym skomentował tych młodych ludzi gotowych dać się na francuskich ulicach nawet spałować i aresztować policjantom w obronie swojej tożsamości małżeńskiej, jakości przeżywania miłości. I mówi, że miał do tej pory pogardę wobec Kościoła katolickiego, ponieważ uznawał go za instytucję, której nadszedł zmierzch i nie ma nic już ludziom do zaoferowania. Natomiast nagle pojawił się Kościół, który ma twarz młodych chłopców i dziewcząt, zakochanych ludzi gotowych cierpieć w imię własnych wartości. Nagle zachwycił się Kościołem katolickim we Francji. Właśnie tym Kościołem, który w jego oczach wyłonił się jakby z katakumb. Gdzie on wcześniej przeżywał? Podobnie w Polsce, gdzie ŚDM były okazją, by pokazać prawdziwe oblicze Kościoła rodzin, małżonków, młodych ludzi, spontanicznej wiary, który zazwyczaj nie jest zauważany przez większość socjologów czy dziennikarzy, którzy patrzą tylko właśnie na te oficjalne, ogólnokrajowe, państwowe imprezy. A w zasadzie całe piękno Kościoła kryje się w kościołach dolnych, w salkach katechetycznych, ośrodkach rekolekcyjnych, na meetingach, liturgiach słowach i konwiwencjach.
Rozmawiał Adam Kacprzak
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czyli znowu powracamy do nowej ewangelizacji…
Taka była intencja np. Karola Wojtyły. Nawet jego pierwsze przemówienie na Soborze Watykańskim II w 1962 roku było poświęcone właśnie temu, że wielu katolików ochrzczonych i doprowadzonych do bierzmowania utraciło związek z własnym Kościołem i wiarą, dochodzi do tzw. efektu wypalenia wiary. Trzeba więc ludziom pomóc, przywracając inicjację chrześcijańską, którą Kościół pierwotny posługiwał się, by ludzie powoli poprzez różne warstwy egzystencji docierali do wiary w Chrystusa jako Pana i zakorzenienia w Ewangelii. Wojtyła proponował właśnie, by sięgnąć metodę katechumenatu. Sam zresztą to wyraził Sobór, wskazując go jako inspirację w duszpasterstwie wobec ludzi, którzy zagubili wiarę. Zabrakło nam mądrości duszpasterskiej, która bierze pod uwagę przede wszystkim sytuację, w jakiej znajduje się dzisiaj Polak – to człowiek zmuszony do emigracji, ze zranionymi relacjami, samotny, zestresowany, zmęczony, skłócony, dający się skłócić poprzez politykę, a w związku z tym jest łatwy do oderwania się od źródeł wiary. Człowiek, który nie ma oparcia w Panu Bogu, nie przeżywa swojej i wiary jako żywej, swoistej relacji z Jezusem, staje się łatwym łupem manipulacji i zagubienia.
A czy Światowe Dni Młodzieży zdaniem Księdza też pozostawiają po sobie pewien niedosyt? W tym wypadku można powiedzieć o solidnych i intensywnych przygotowaniach, zarówno w diecezjach, jak i parafiach. Z pewnością wiele też wniosła obecność Ojca Świętego Franciszka. ŚDM zostały więc w polskim Kościele odpowiednio wykorzystane?
W moim przekonaniu ŚDM to było najlepsze wydarzenie tego mijającego roku w Polsce. To absolutna bomba! To było to, o co chodzi. Kościół potrzebuje pokazywać swoją prawdziwą twarz, której nie raz na pierwszy rzut oka nie widać. Otóż, że ma twarz młodą, rozmodloną, że łączy różne narody, mentalności, poglądy, że jest miłością i jednością, o ile jest tam w centrum Jezus Chrystus. Cały ten ruch przygotowania, zaangażowania Polaków w ŚDM było fantastyczne. Na poziomie parafii, diecezji, wolontariatu, domów ludzi, którzy otwarli się na gościnność. Cały czas spotykam się ze świadectwami ludzi, którzy gościli młodych chrześcijan z Ameryki Południowej, z Afryki, z Iraku, z Syrii, z dawnego ZSRR i przeżywali to w duchu pięknego doświadczenia wiary, festiwalu wiary.
Tak samo zawsze ma ogromną wartość zgromadzenie się Kościoła wobec Piotra. I to, co wydarzyło się w Krakowie, sam też osobiście to obserwowałem, to powolne przejmowanie inicjatywy przez Ducha Świętego. Duch Święty tam był protagonistą. Ktoś nawet zapytał mnie o ocenę tego co zrobił, powiedział Franciszek w czasie ŚDM. I miałem wrażenie, że nawet papież nie był głównym bohaterem tych wydarzeń, był oczywiście pielgrzymem numer jeden, ale jakby sam też zmieniał się pod wpływem tych dni. Na początku był trochę ponury, jego pierwsze przemówienia w Warszawie i Częstochowie były trochę ciężkie, ale nie ma się co dziwić – w końcu głowa Kościoła jest przygnieciona różnymi problemami, zwłaszcza że dopiero co wydarzyły się akty przemocy w Europie Zachodniej i zostały przekroczone pewne granice. Widać było, jak sam też się zmienia pod wpływem tego piękna młodego Kościoła, który tam się zgromadził, świadectw i przede wszystkim Ducha Świętego, który wydobywał się ze słów, gestów liturgicznych, modlitw. Wystarczy porównać jaki był papież na początku, a co mówił i jak się zachował na koniec w Krakowie, zwłaszcza podczas przepięknego spotkania z wolontariatem, gdy coraz chętniej odrywał się od tekstu, mówił spontanicznie, jego przemówienia były coraz bardziej kerygmatyczne, coraz bardziej z Jezusem Zmartwychwstałym w centrum i jakby sam poddawał się entuzjazmowi, jaki widział w młodych ludziach. Wiele nam dał, ale wiele także otrzymał. Ktoś ładnie powiedział, że widać było, że wszystkich na końcu ogarniał ten sam Duch, który znaliśmy, a przebywał w św. Janie Pawle II. Jakby Jan Paweł II rzeczywiście stał się w sensie duchowym gospodarzem. To było najlepsze wydarzenie, jakie Kościół przeżył w tym roku, za co należy się duże podziękowanie Panu Bogu.
Teraz, parę miesięcy po ŚDM, widzi Ksiądz owoce, jakie zostały w młodych ludziach? Czy nie zapomnieli tego, co tak pięknego przeżyli w Polsce, w Krakowie?
Widać to młodych ludziach, bo nawet jak spotykałem się z Włochami, którzy po powrocie z Polski mówili – nawet w odstępie kilku miesięcy – o ŚDM jako pięknym wydarzeniu wiary, które pomogło im duchowo. Młodzi mówili także, że odsłoniła się piękna twarz Polski. Kościół pokazał swoje zasoby, które są przynajmniej dla socjologów, publicystów i dziennikarzy zakryte – w ogóle dzisiaj świat wyobraża sobie i myśli, że Kościół jest już w fazie schyłkowej. Nawet jeden z włoskich dzienników umieścił na pierwszej stronie potężny artykuł z wybitym tytułem: „Msza jest już skończona” i cała treść artykułu mówi o tym, że katolicyzm się wypala, że kościoły pustoszeją, że ludzie utracili zainteresowanie wiarą, która nie ma już przekazu itd. Ale od czasu do czasu przebija się przez warstwę tej bezwolnej lawy zniechęcenia jakiś oznak życia, np. to co się działo we Włoszech, gdy spontanicznie 2 mln młodych ludzi i rodzin wyszło na Forum Romanum, by bronić rodzin przed kulturowymi tendencjami niszczącymi rodzinę małżeństwo, przed genderyzmem. Podobnie protestowali katolicy we Francji. Słynny francuski pisarz Michel Houellebecq, do tej pory kojarzony jako trubadur i wieszcz postmodernizmu, udzielił niedawno wywiadu, w którym skomentował tych młodych ludzi gotowych dać się na francuskich ulicach nawet spałować i aresztować policjantom w obronie swojej tożsamości małżeńskiej, jakości przeżywania miłości. I mówi, że miał do tej pory pogardę wobec Kościoła katolickiego, ponieważ uznawał go za instytucję, której nadszedł zmierzch i nie ma nic już ludziom do zaoferowania. Natomiast nagle pojawił się Kościół, który ma twarz młodych chłopców i dziewcząt, zakochanych ludzi gotowych cierpieć w imię własnych wartości. Nagle zachwycił się Kościołem katolickim we Francji. Właśnie tym Kościołem, który w jego oczach wyłonił się jakby z katakumb. Gdzie on wcześniej przeżywał? Podobnie w Polsce, gdzie ŚDM były okazją, by pokazać prawdziwe oblicze Kościoła rodzin, małżonków, młodych ludzi, spontanicznej wiary, który zazwyczaj nie jest zauważany przez większość socjologów czy dziennikarzy, którzy patrzą tylko właśnie na te oficjalne, ogólnokrajowe, państwowe imprezy. A w zasadzie całe piękno Kościoła kryje się w kościołach dolnych, w salkach katechetycznych, ośrodkach rekolekcyjnych, na meetingach, liturgiach słowach i konwiwencjach.
Rozmawiał Adam Kacprzak
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/320755-nasz-wywiad-ks-skrzypczak-polska-znalazla-sie-na-skrzyzowaniu-wielu-waznych-procesow-jaka-bedzie-nasza-odpowiedz?strona=3
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.