ŚDM, Kraków i papa Francesco. W Polsce odbył się światowy festiwal wiary i pokoju

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Przybywając w piątek na Jasną Górę, papież Franciszek spotkał całą Polskę, wieczorem tego samego dnia w Brzegach - spotkał cały świat.

250 spotkań, 5 wielkich zdarzeń centralnych, 2 mln pielgrzymów, młodzi ze 180 krajów i 6 kontynentów. Służby BOR, policja, straż pożarna, opieka medyczna, harcerze, obsługa medialna, 3.7 tys. dziennikarzy, przesyłająca message papieża na cały świat. I ten przekaz był najważniejszy: wiara, nadzieja, miłość, braterstwo, wspólnota, pokój – ale nie pacyfizm, słowo wyświechtane i skompromitowane, miłosierdzie. Wiele mówiło się o braterstwie, niewiele o tolerancji, pojęciu, które dziś także brzmi jak zdarta płyta. Podczas tych dwóch tygodni, wliczając dni diecezjalne, Polska była oazą radości i spokoju. Kiedy dookoła, w bezpiecznej niegdyś Europie, szalał strach i terror, w Polsce odbywał się światowy festiwal wiary i pokoju, by umacniać się w wierze, przekazać pozytywną energię i zapewnić o braterstwie i przyjaźni. Tak buduje się wspólnotę światową bez dyktatury polityki, bez ideologizacji, rozporządzeń i normatywów.

Jeśli w kulminacyjnym momencie na Polach Miłosierdzia zebrało się ok. 2 mln ludzi, to dokładnie tyle newsów o ŚDM pójdzie w świat, kolportowanych w rodzinach, kołach przyjaciół, kampusach uniwersyteckich i mediach. O miłosiernym Bogu, twórczej i porządkującej roli wiary, o spokojnej i bezpiecznej Polsce – przedmiot zazdrości moich znajomych Anglików i Francuzów. To najlepsza z możliwych promocja naszego kraju, najzręczniejszy PR-owiec nie wymyśliłby lepszej idei na  promocję Polski jako kraju bezpiecznego, dostatniego, gościnnego i  welcome to… Choć do tego wątku jeszcze wrócimy.

Przyznam, że wybór na stolicę Piotrową papieża Franciszka budził moje ambiwalentne uczucia. Nagle, po Janie Pawle II i Benedykcie XVI, filozofach i myślicielach - proboszcz z faweli Buenos Aires. Nie bardzo mi się podobała ostentacja Franciszka, ta rezygnacja z tradycyjnego tytułu, z siedziby papieży w Watykanie na rzecz Domu św. Marty, te przejażdżki volkswagenem zamiast limuzyną wydawały mi się gestami populistycznymi, obniżającymi rangę urzędu papieskiego, ekscentryczne i niepotrzebne. A w jego przekazach – to uparte odwoływanie się do sprawiedliwości społecznej, podziałach na „właścicieli rządów, banków i policji” i  nieuprzywilejowanych, sięganie do takich określeń jak „wyzyskiwacze” i „kapitaliści”. Pobrzmiewały tu echa latynoskiej lewicy spod znaku Castro i Guevary, frazy z nauki społecznej „księży patriotów”, które mieszkańcom krajów post-komunistycznych niedobrze się kojarzą. Ale sprawa się wyjaśniła. Podobnie jak Jan Paweł II wniósł do Watykanu i nauki społecznej kościoła dziedzictwo polskiej kultury, historii i tradycji, także politycznej, Franciszek – schedę po  Kontynencie Latynoamerykańskim. Był po prostu głosem takiej opozycji wobec skorumpowanych, oligarchicznych rządów, „które trwały jedno tango”, jaka była. Uderza holistyczny, całościowy charakter tego przesłania, prostota i konkret przekazu.

Spodobała mi się ta prostota przesłania. Papież, jako arcybiskup Buenos Aires, wiele lat pracował z biedotą, półanalfabetami z faweli, jego przekaz musiał być zatem jasny i bezpośredni, żeby trafił do adresatów. Zaskoczył mnie także pragmatyzm, użyteczność jego nauki. Np. apelował do małżonków, aby po kłótni nie kończyli dnia bez przeprosin, przypominał o dobroczynnych słowach „proszę, dziękuję i przepraszam”. Ewidentny jest również terapeutyczny charakter przesłania, dowartościowujący wiernych. W Krakowie także wciąż powtarzał:” Bóg cię kocha, twoje życie ma ogromną cenę, Bóg ci towarzyszy, kibicuje każdej decyzji jak najbardziej wierny fan… Nie bój się, nie wstydź się zanieść mu swoich trosk, krzywd i grzechów. On cię zrozumie i wybaczy”. To bardzo sympatyczny, krzepiący, terapeutyczny rys jego nauczania. Jednak od początku zawojował mnie swoim oddaniem dla starszych, chorych, wykluczonych i nieuprzywilejowanych. I hasłem wiodącym pontyfikatu – miłosierdziem. Rok Miłosierdzia, Chrystus Miłosierny, nawoływania do „dzielenia się miłosierdziem”. Pamiętam jak kiedyś rozmawiałam z  młodymi Anglikami na temat istnienia Boga. Przecież nie ma żadnych dowodów, mówili, miłość to reakcja chemiczna, a sprawiedliwość społeczna, porządek prawny rozwijały się wraz z formowaniem się państwa i ewoluowaniem społeczeństwa. I wtedy pomyślałam o współczuciu i jego praktycznym spełnieniu, miłosierdziu. Dobro bezinteresowne, uniwersalne, w stosunku do znajomych, ale i nieznajomych, z bliska i z daleka, do którego zdolny jest chwiejny i słaby człowiek. Datki i dotacje, na światowe akcje po kataklizmach naturalnych i na lokalne projekty jak szkoła dla Indian peruwiańskich czy studnia dla afrykańskiej wioski. Sama robię to od wieków, choć dopiero od niedawna potrafię nazwać to, co robię i jakoś zakwalifikować. I to ich przekonało.

cd na następnej stronie

12
następna strona »

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych