W jakiej atmosferze odbyło się więc to spotkanie biskupów z Franciszkiem? Był chłodny dystans – jak twierdziły niektóre media – czy kapłańskie braterstwo?
Spotkanie było niezwykle braterskie. Modlitwa za zmarłego biskupa Zimowskiego, modlitwa o zdrowie dla kard. Macharskiego i towarzyszenie w jego cierpieniu szpitalnym. Wspomnienie o wolontariuszu (Maciej Szymon Cieśla – przyp. redakcji), który przygotowywał oprawę graficzną ŚDM i na początku lipca zmarł. Była modlitwa, po której Ojciec Święty poprosił o pytania. Do ich zadawania zostało wyznaczonych czterech księży biskupów. Ojciec Święty odpowiadał może nawet przydługawo. Mówił ilustracjami i skojarzeniami, tak jak to się zwykle gawędzi. Ale on ma te lata, co ja, więc ma prawo sobie gawędzić. Było pytanie o nasz poważny problem z sekularyzmem. Oczywiście wszyscy czekali, że Ojciec Święty będzie nas łajał za to, że nie chcemy przyjąć imigrantów - było i na ten temat wspomnienie.
Jakie? Łajał?
Pytanie brzmiało: jak podejść do tak skomplikowanej sprawy jak uruchomiony najazd na Europę, który nazywają „przyjęciem emigrantów”. A to przecież jest najazd. Papież zresztą bardzo delikatnie, ale wyraźnie zalecił, żeby rozeznać i przyjąć naprawdę tych, którzy są najbardziej zagrożeni i nikt nas nie zwalnia z rozumu wtedy, gdy wyciągamy rękę do drugiego człowieka. Gdybyśmy hurtem przyjmowali wszystkich, to wpuścilibyśmy takich, którzy nie tylko nas zaatakują – bo to już się dzieje – ale swoich zaatakują. Dojdzie do wyraźnego przeniesienia tych napięć, które są w krajach ich pochodzenia na kraje zasiedlenia. Papież wyraźnie mówił o poważnym odniesieniu się do krajów, gdzie tkwi źródło tej emigracji. Były więc bardzo otwarte pytania, przemiła, otwarta rozmowa.
Czyli jednak papież ma świadomość niebezpieczeństwa islamizacji, z którym zmagamy się w Europie?
Oczywiście. Jeżeli będziemy jeszcze trochę cierpliwi i posłuchamy dłużej papieża na temat jego dosyć upartej tematyki, bo przecież problem imigrantów wrócił i przy pierwszej stacji Drogi Krzyżowej, i w homilii, praktycznie w każdym z przemówień pojawia się ten problem. Ale jeśli dobrze wsłuchamy się w papieża, to przy okazji i my się czegoś nauczymy. Myślę że i Ojciec Święty trochę się zorientował jak to jest z Polską. Przecież on też może myśleć, że Polacy są nieprzychylni imigrantom. Mógłby mieć takie informacje, bo przecież do niego docierają też propagandyści.
Dziennikarze skrupulatnie wyłapywali każde słowo „uchodźcy”, by użyć go później jako oręża do walki z polskim rządem i polskim Kościołem.
Uważam cały ten fragment za dość spreparowany przez ośrodki zewnętrzne. Pamiętajmy, że papież mówi do całego świata, a nie tylko do Polaków. Mówi przy tym językiem, który łatwo zamienić na język świecki. Natomiast o tym smutku i o tych spodziewanych łajankach mówi się chyba tylko w podrzędnych redakcjach albo w redakcjach wyjątkowo nieuczciwych, w laboratoriach które produkują truciznę, bo i takie są. Stąd wyszedł też ten wątek spotkania z papieżem, jako teren napięcia między tradycyjnym Kościołem i liberalnym papieżem. Papież jest jezuitą. Z tym jego „liberalizmem” wartałoby się spotkać. On czasami jest mocniejszy w niektórych swoich decyzjach i bardziej kategoryczny, niż nawet tacy przełożeni, którzy mają dosyć jasne zasady i którymi się kierują, ale w wykonaniu są bardziej aksamitni. Franciszek nie zastanawia się za długo. Jest polecenie i koniec. Ta cała próba przeforsowania Kościoła „otwartego” jest dosyć wątpliwa. Albo jest Kościół albo go nie ma. Próba wieszania na drzwiach Kościoła programów, które są pozbawione Ewangelii, to niesamowite oszustwo. Dlatego wracam do tej jednej najważniejszej myśli: Jezus. Wystarczy, że papież osobę Jezusa Chrystusa stawia jako absolutny warunek podejmowania jakiejkolwiek inicjatywy. My jesteśmy z Bożej aktywności, a nie z ludzkich kombinacji.
Ta ludzka kombinacja pojawia się wokół papieża bardzo często. Wielokrotnie wmawiano nam, że chce ponieść Kościół w stronę postępową i rozluźnić zasady moralne, a tymczasem pierwsze słowa jakie wypowiedział do Polaków dotyczyły absolutnej świętości życia od „poczęcia do naturalnej śmierci”.
Oczywiście. Ojciec Święty upomniał się o nie, żeby nie próbować Kościoła ustawiać pod kątem tych nowych rozwiązań pseudorodzinnych, gdy chodzi o szacunek do życia czy relacje pomiędzy kobietą a mężczyzną. Wysprzątał pod tym względem teren.
Ciekawa była też bardzo mocna homilia do kapłanów. Dotychczas media twierdziły, że papież będzie zmiękczać podejście do sakramentu kapłaństwa czy celibatu, a tymczasem Franciszek jednoznacznie mówi, że to jest „bilet w jedną stronę”, że „Jezus nie lubi dróg przemierzanych połowicznie, przymkniętych drzwi, podwójnego życia”…
Tak, pełnoetatowe zaangażowanie.
Czyli jasne przesłanie papieża konserwatysty, a nie liberała – jak by tego chcieli niektórzy?
Papież to następca świętego Piotra i wikariusz Chrystusowy. Gdybyśmy przydzielali mu te tytuły, które są absolutnie dalekie nam, Kościołowi, to już bardziej pasuje mu tytuł konserwatysta, niż liberał. Chociaż absolutnie jeden i drugi termin nie niesie treści, które by w jakikolwiek sposób dotykały spraw współczesnego Kościoła.
Ale co w takim razie z lękami wielu katolików – i świeckich i duchownych – którzy twierdzą, ze papież odchodzi od radykalizmu wiary, że dzieje się coś niepokojącego, że sprowadza Kościół na zupełnie nowy kierunek, że nie kontynuuje myśli Jana Pawła II? Co im na to odpowiedzieć?
Niech dobrze poczytają przemówienia papieskie i zobaczą ile razy odwołał się do Jana Pawła. A poza tym, mimo wszystko, musimy być trochę bardziej cierpliwi. Bo jesteśmy gotowi wszystko wrzucać do skrzynek, które sobie wcześniej przygotujemy. Również najgorliwsi katolicy przygotują sobie skrzynki, np. przyjmowania Komunii świętej na klęcząco i cały katolicyzm równa się „przyjmowanie Komunii św. na klęcząco”. Kto nie klęka, jest sekciarzem. Właśnie Ojciec Święty dyskutuje z takim schematycznym podejściem. Ale to jest trud, który my musimy podjąć. Nasz katolicyzm musi się nauczyć prawdziwej Ewangelii.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W jakiej atmosferze odbyło się więc to spotkanie biskupów z Franciszkiem? Był chłodny dystans – jak twierdziły niektóre media – czy kapłańskie braterstwo?
Spotkanie było niezwykle braterskie. Modlitwa za zmarłego biskupa Zimowskiego, modlitwa o zdrowie dla kard. Macharskiego i towarzyszenie w jego cierpieniu szpitalnym. Wspomnienie o wolontariuszu (Maciej Szymon Cieśla – przyp. redakcji), który przygotowywał oprawę graficzną ŚDM i na początku lipca zmarł. Była modlitwa, po której Ojciec Święty poprosił o pytania. Do ich zadawania zostało wyznaczonych czterech księży biskupów. Ojciec Święty odpowiadał może nawet przydługawo. Mówił ilustracjami i skojarzeniami, tak jak to się zwykle gawędzi. Ale on ma te lata, co ja, więc ma prawo sobie gawędzić. Było pytanie o nasz poważny problem z sekularyzmem. Oczywiście wszyscy czekali, że Ojciec Święty będzie nas łajał za to, że nie chcemy przyjąć imigrantów - było i na ten temat wspomnienie.
Jakie? Łajał?
Pytanie brzmiało: jak podejść do tak skomplikowanej sprawy jak uruchomiony najazd na Europę, który nazywają „przyjęciem emigrantów”. A to przecież jest najazd. Papież zresztą bardzo delikatnie, ale wyraźnie zalecił, żeby rozeznać i przyjąć naprawdę tych, którzy są najbardziej zagrożeni i nikt nas nie zwalnia z rozumu wtedy, gdy wyciągamy rękę do drugiego człowieka. Gdybyśmy hurtem przyjmowali wszystkich, to wpuścilibyśmy takich, którzy nie tylko nas zaatakują – bo to już się dzieje – ale swoich zaatakują. Dojdzie do wyraźnego przeniesienia tych napięć, które są w krajach ich pochodzenia na kraje zasiedlenia. Papież wyraźnie mówił o poważnym odniesieniu się do krajów, gdzie tkwi źródło tej emigracji. Były więc bardzo otwarte pytania, przemiła, otwarta rozmowa.
Czyli jednak papież ma świadomość niebezpieczeństwa islamizacji, z którym zmagamy się w Europie?
Oczywiście. Jeżeli będziemy jeszcze trochę cierpliwi i posłuchamy dłużej papieża na temat jego dosyć upartej tematyki, bo przecież problem imigrantów wrócił i przy pierwszej stacji Drogi Krzyżowej, i w homilii, praktycznie w każdym z przemówień pojawia się ten problem. Ale jeśli dobrze wsłuchamy się w papieża, to przy okazji i my się czegoś nauczymy. Myślę że i Ojciec Święty trochę się zorientował jak to jest z Polską. Przecież on też może myśleć, że Polacy są nieprzychylni imigrantom. Mógłby mieć takie informacje, bo przecież do niego docierają też propagandyści.
Dziennikarze skrupulatnie wyłapywali każde słowo „uchodźcy”, by użyć go później jako oręża do walki z polskim rządem i polskim Kościołem.
Uważam cały ten fragment za dość spreparowany przez ośrodki zewnętrzne. Pamiętajmy, że papież mówi do całego świata, a nie tylko do Polaków. Mówi przy tym językiem, który łatwo zamienić na język świecki. Natomiast o tym smutku i o tych spodziewanych łajankach mówi się chyba tylko w podrzędnych redakcjach albo w redakcjach wyjątkowo nieuczciwych, w laboratoriach które produkują truciznę, bo i takie są. Stąd wyszedł też ten wątek spotkania z papieżem, jako teren napięcia między tradycyjnym Kościołem i liberalnym papieżem. Papież jest jezuitą. Z tym jego „liberalizmem” wartałoby się spotkać. On czasami jest mocniejszy w niektórych swoich decyzjach i bardziej kategoryczny, niż nawet tacy przełożeni, którzy mają dosyć jasne zasady i którymi się kierują, ale w wykonaniu są bardziej aksamitni. Franciszek nie zastanawia się za długo. Jest polecenie i koniec. Ta cała próba przeforsowania Kościoła „otwartego” jest dosyć wątpliwa. Albo jest Kościół albo go nie ma. Próba wieszania na drzwiach Kościoła programów, które są pozbawione Ewangelii, to niesamowite oszustwo. Dlatego wracam do tej jednej najważniejszej myśli: Jezus. Wystarczy, że papież osobę Jezusa Chrystusa stawia jako absolutny warunek podejmowania jakiejkolwiek inicjatywy. My jesteśmy z Bożej aktywności, a nie z ludzkich kombinacji.
Ta ludzka kombinacja pojawia się wokół papieża bardzo często. Wielokrotnie wmawiano nam, że chce ponieść Kościół w stronę postępową i rozluźnić zasady moralne, a tymczasem pierwsze słowa jakie wypowiedział do Polaków dotyczyły absolutnej świętości życia od „poczęcia do naturalnej śmierci”.
Oczywiście. Ojciec Święty upomniał się o nie, żeby nie próbować Kościoła ustawiać pod kątem tych nowych rozwiązań pseudorodzinnych, gdy chodzi o szacunek do życia czy relacje pomiędzy kobietą a mężczyzną. Wysprzątał pod tym względem teren.
Ciekawa była też bardzo mocna homilia do kapłanów. Dotychczas media twierdziły, że papież będzie zmiękczać podejście do sakramentu kapłaństwa czy celibatu, a tymczasem Franciszek jednoznacznie mówi, że to jest „bilet w jedną stronę”, że „Jezus nie lubi dróg przemierzanych połowicznie, przymkniętych drzwi, podwójnego życia”…
Tak, pełnoetatowe zaangażowanie.
Czyli jasne przesłanie papieża konserwatysty, a nie liberała – jak by tego chcieli niektórzy?
Papież to następca świętego Piotra i wikariusz Chrystusowy. Gdybyśmy przydzielali mu te tytuły, które są absolutnie dalekie nam, Kościołowi, to już bardziej pasuje mu tytuł konserwatysta, niż liberał. Chociaż absolutnie jeden i drugi termin nie niesie treści, które by w jakikolwiek sposób dotykały spraw współczesnego Kościoła.
Ale co w takim razie z lękami wielu katolików – i świeckich i duchownych – którzy twierdzą, ze papież odchodzi od radykalizmu wiary, że dzieje się coś niepokojącego, że sprowadza Kościół na zupełnie nowy kierunek, że nie kontynuuje myśli Jana Pawła II? Co im na to odpowiedzieć?
Niech dobrze poczytają przemówienia papieskie i zobaczą ile razy odwołał się do Jana Pawła. A poza tym, mimo wszystko, musimy być trochę bardziej cierpliwi. Bo jesteśmy gotowi wszystko wrzucać do skrzynek, które sobie wcześniej przygotujemy. Również najgorliwsi katolicy przygotują sobie skrzynki, np. przyjmowania Komunii świętej na klęcząco i cały katolicyzm równa się „przyjmowanie Komunii św. na klęcząco”. Kto nie klęka, jest sekciarzem. Właśnie Ojciec Święty dyskutuje z takim schematycznym podejściem. Ale to jest trud, który my musimy podjąć. Nasz katolicyzm musi się nauczyć prawdziwej Ewangelii.
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/302855-biskup-stefanek-jestesmy-w-czasach-wyjatkowego-zmagania-zla-z-dobrem-dlatego-sdm-w-polsce-w-stolicy-milosierdzia-maja-szczegolne-zadanie-nasz-wywiad?strona=2