Po kryzysie przysięgowym pradziadek zdołał uciec. Niedługo później w 1918 roku służył już w tworzącym się Polskim Wojsku i brał udział między innymi w rozbrajaniu austriackich posterunków w Dąbrowie Górniczej. Potem już był udział w wojnie polsko-bolszewickiej (11 Pułk Piechoty).
Paradoksalnie dzięki swojemu „legionowemu” epizodowi życia, przeżył także bardzo groźną dla niego sytuację w PRL-u w czasach stalinowskich. Gdy pracował na poczcie, wdał się ze współpracownikiem w rozmowę na temat Konstantego Rokossowskiego, ówczesnego marszałka Polski. Pradziadek kategorycznie zaznaczył, że Rokossowski to żaden Polak, tylko Rosjanin. Następnego dnia rano został wezwany do placówki Urzędu Bezpieczeństwa. Rozmowę, jaką tam z nim przeprowadził funkcjonariusz UB, relacjonował po latach tak:
Pukam, wszedłem. On tam korespondencję przeglądał, to ja chrząknąłem. Zapytał: „Jak nazwisko?” Podałem. Wyjął rewolwer, postawił na stole i powiedział: „Powiecie mi teraz swój życiorys, coście gdzie robili do tej pory”. No to ja mówię, urodziłem się tu i tu, skończyłem tę szkołę powszechną, w 1915 roku wstąpiłem do Legionów. Jak on usłyszał, że ja mówię mu o Legionach, zapytał: „Byliście w Legionach?”. „Byłem” - odpowiedziałem. Schował ten rewolwer do kieszeni i powiedział – „Przybliżcie się”. Teraz kazał mi usiąść, a przedtem nie i skierował do mnie takie słowa: „Słuchajcie, ja tu przeglądam donos, co na was napisano. Ale kto na was pisał nie powiem, bo to jest tajemnica. Idźcie do swojego zajęcia, ja Was będę chciał uratować”. Dwa miesiące minęły, trzy, nie ma nic. Wiem tylko po mowie, że on ze Śląska pochodził.
Warto zaznaczyć, że pradziadek przeżył naprawdę wiele ważnych dla Polski wydarzeń – jego dzieciństwo przypadło za carskiej Rosji, jako legionista Piłsudskiego brał udział w walkach o niepodległość Polski, a następnie bronił jej w wojnie polsko-bolszewickiej. W czasie II wojny światowej był więźniem w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. Przeżył cały PRL i oglądał jeszcze narodziny III Rzeczpospolitej. Już u schyłku życia, w 1990 roku, został mianowany na stopień podporucznika. Ciekawe, że Wojciech Jaruzelski, ówczesny Prezydent, oraz jego generał Piotr Kołodziejczyk awansowali pradziadka ze stopnia szeregowego. Zgubili gdzieś w archiwach wojskowych fakt, że pradziadek był plutonowym, do którego to stopnia dosłużył się w trakcie wojny polsko-bolszewickiej.
Za walkę o niepodległość Polski pradziadek otrzymał kilka odznaczeń. Na zdjęciu od lewej: Odznaka pamiątkowa 1 Pułku Artylerii Polowej ( nadana w 1931 r.), Krzyż Niepodległości za pracę w dziele odzyskania niepodległości (1933 rok), Medal Pamiątkowy za wojnę 1918-1921 (1935 r.), Krzyż za udział w wojnie 1918-1921 (1991 r.).
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Po kryzysie przysięgowym pradziadek zdołał uciec. Niedługo później w 1918 roku służył już w tworzącym się Polskim Wojsku i brał udział między innymi w rozbrajaniu austriackich posterunków w Dąbrowie Górniczej. Potem już był udział w wojnie polsko-bolszewickiej (11 Pułk Piechoty).
Paradoksalnie dzięki swojemu „legionowemu” epizodowi życia, przeżył także bardzo groźną dla niego sytuację w PRL-u w czasach stalinowskich. Gdy pracował na poczcie, wdał się ze współpracownikiem w rozmowę na temat Konstantego Rokossowskiego, ówczesnego marszałka Polski. Pradziadek kategorycznie zaznaczył, że Rokossowski to żaden Polak, tylko Rosjanin. Następnego dnia rano został wezwany do placówki Urzędu Bezpieczeństwa. Rozmowę, jaką tam z nim przeprowadził funkcjonariusz UB, relacjonował po latach tak:
Pukam, wszedłem. On tam korespondencję przeglądał, to ja chrząknąłem. Zapytał: „Jak nazwisko?” Podałem. Wyjął rewolwer, postawił na stole i powiedział: „Powiecie mi teraz swój życiorys, coście gdzie robili do tej pory”. No to ja mówię, urodziłem się tu i tu, skończyłem tę szkołę powszechną, w 1915 roku wstąpiłem do Legionów. Jak on usłyszał, że ja mówię mu o Legionach, zapytał: „Byliście w Legionach?”. „Byłem” - odpowiedziałem. Schował ten rewolwer do kieszeni i powiedział – „Przybliżcie się”. Teraz kazał mi usiąść, a przedtem nie i skierował do mnie takie słowa: „Słuchajcie, ja tu przeglądam donos, co na was napisano. Ale kto na was pisał nie powiem, bo to jest tajemnica. Idźcie do swojego zajęcia, ja Was będę chciał uratować”. Dwa miesiące minęły, trzy, nie ma nic. Wiem tylko po mowie, że on ze Śląska pochodził.
Warto zaznaczyć, że pradziadek przeżył naprawdę wiele ważnych dla Polski wydarzeń – jego dzieciństwo przypadło za carskiej Rosji, jako legionista Piłsudskiego brał udział w walkach o niepodległość Polski, a następnie bronił jej w wojnie polsko-bolszewickiej. W czasie II wojny światowej był więźniem w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. Przeżył cały PRL i oglądał jeszcze narodziny III Rzeczpospolitej. Już u schyłku życia, w 1990 roku, został mianowany na stopień podporucznika. Ciekawe, że Wojciech Jaruzelski, ówczesny Prezydent, oraz jego generał Piotr Kołodziejczyk awansowali pradziadka ze stopnia szeregowego. Zgubili gdzieś w archiwach wojskowych fakt, że pradziadek był plutonowym, do którego to stopnia dosłużył się w trakcie wojny polsko-bolszewickiej.
Za walkę o niepodległość Polski pradziadek otrzymał kilka odznaczeń. Na zdjęciu od lewej: Odznaka pamiątkowa 1 Pułku Artylerii Polowej ( nadana w 1931 r.), Krzyż Niepodległości za pracę w dziele odzyskania niepodległości (1933 rok), Medal Pamiątkowy za wojnę 1918-1921 (1935 r.), Krzyż za udział w wojnie 1918-1921 (1991 r.).
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/366515-historia-henryka-wollenberga-zolnierza-legionow-jozefa-pilsudskiego-a-prywatnie-mojego-pradziadka-zaden-wilhelm-nie-moze-byc-krolem-polski?strona=2