Gdzie był ten cud?
14 sierpnia sytuacja na przedpolach Warszawy pomiędzy Radzyminem a Ossowem stawała się gorzej niż zła. Radzymin padł, a w dodatku sowietom udało się przełamać pierścień obronny nieco dalej na południe pod Ossowem. Polska 8. Dywizja Piechoty złamała szyk i zwiała z pola walki. Uchodzili na sam widok zbliżających się Kozaków, choć ci „okazali się tylko niegroźnym stadem wołów”. Zapytani gdzie uciekają nic nie odpowiadali, oglądając się tylko trwożnie za siebie. Bolszewii brakowało tylko 20 km do stolicy. Większość zagranicznych dyplomatów opuściła miasto. Pozostał tylko nuncjusz papieski. Komuniści i stosunkowo liczni robotnicy organizowali zebrania oraz akty sabotażu. Generałowie Haller i Rozwadowski byli tak przerażeni, że kazali strzelać z karabinów maszynowych do uchodzących z pola walki żołnierzy. Chwilowo pomogło.
I wtedy w przeddzień Święta Wniebowzięcia kościoły wypełniły się wiernymi, którzy wznosili do Matki Boskiej modły o ratunek
-– pisze historyk Jan Zamoyski i nie tylko on w swojej książce „Warszawa 1920”.
Według członka Misji Międzysojuszniczej, barona D’Abernona, „procesje były tak liczne, że uniemożliwiły mu przejazd przez miasto”. W obliczu nadciągającego nieszczęścia modlono się dosłownie wszędzie, nie tylko w kościołach, które nie mogły pomieścić wszystkich wiernych, choć otwarte były całą dobę.
Od Starówki, siedziby Matki Bożej Łaskawej – Patronki Warszawy, aż do kościoła Świętego Krzyża tłum trwał na modlitwie, dzień i noc wzywając pomocy swojej Patronki i Królowej
—przypomina ksiądz dr Józef Maria Bartnik SJ.
„Przed figurą Najświętszej Panny znajdującej sie na otwartej przestrzeni Krakowskiego Przedmieścia czuwano i modlono się bez przerwy. Przypominano Łaskawej Patronce Stolicy, że już raz złamała strzały Bożego gniewu i uratowała Warszawę przed czarną zarazą (epidemia cholery). Błagano, by zechciała uratować swój lud i swoje królestwo. Błagano, by zechciała zdusić czerwoną zarazę i zapobiegła rozniesieniu się krwawego bolszewickiego terroru, nie tylko w naszej Ojczyźnie, ale i w Europie. Modliła się Warszawa, modliła cała Polska. Na Jasnej Górze Episkopat wraz z tysiącami wiernych śle błagania do Królowej Polski. Nie ma świątyni, w której by nie odprawiano wielogodzinnych nabożeństw błagalnych, a wszystko w atmosferze zawierzenia losów bolszewicko-polskiej wojny naszej Pani i Królowej. I wtedy stał się cud. Do 221 ochotniczego pułku „Dzieci Warszawy” trzymającego odcinek pod Ossowem przychodzi ksiądz Ignacy Skorupka. Wokół niego żołnierze. Praktycznie same dzieci. Harcerze, gimnazjaliści, patriotyczna młodzież. 15 sierpnia sowieci przypuścili na pozycje 221 pułku huraganowy szturm. Kardynał Aleksander Kakowski tak mówił o tamtym dniu: „W bitwie pod Ossowem młodociany żołnierz nie wytrzymał ataku i zaczął się cofać. Cofali się oficerowie i dowódca pułku. Wtedy ks. Skorupka zebrał koło siebie kilkunastu chłopców i z nimi poszedł naprzód. Widząc cofającego się dowódcę pułku, krzyknął do niego: ‚Panie pułkowniku, naprzód!’ ‚A ksiądz?, zapytał pułkownik. ‚Panie pułkowniku, za mną!’. ‚Chłopcy za mną!’. Poszli naprzód. Wielu poległo; padł rażony granatem i ks. Skorupka”. W wojsko wstąpił nowy duch. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Na najbardziej newralgicznych odcinkach od Ossowa po Radzymin żołnierze zaczęli nagle bić się jak lwy. Bolszewicy brali nogi za pas i z krzykiem uciekali na wschód. Zatrzymywali się dopiero pod Wyszkowem opowiadając z przerażeniem , że „widzieli księdza w komży i z krzyżem w ręku, a nad nim Matkę Boską”.
Jakżeż mogli strzelać do Matki Boskiej, która szła przeciwko nim
— mówi kardynał Kakowski.
Z kolei inni świadkowie wspominają, że „Matka Boża, otoczona światłością, była doskonale widoczna na tle nocnego jeszcze nieba! Bolszewicy na ten widok uciekali w skrajnym przerażeniu, opuszczając ziemię radzymińską”.
Matka Łaskawa (…) – przypomina ksiądz dr Bartnik - ukazuje się odziana w szeroki, rozwiany płaszcz, którym osłania stolicę. Zjawia sie w otoczeniu husarii, polskiego zwycięskiego wojska, które pod Wiedniem z hasłem „W imię Maryi” rozegnało pogańskie watahy. Matka Boża trzyma w swych dłoniach jakby tarcze, którymi osłania miasto Jej pieczy powierzone. I to był ten Cud.
Niestety w późniejszym okresie zwanym międzywojennym bardziej gloryfikowano marszałka Piłsudskiego niż dziękowano Matce Bożej za wstawiennictwo w odniesionej wiktorii. O żadnym cudzie nie mogło być mowy. Choć sam marszałek przyznał w rozmowie z kard. Kakowskim : „Eminencjo, ja sam nie wiem, jak myśmy te wojnę wygrali”. W pięknych, acz trochę gorzkich słowach wypowiada się o tym ks. dr Bartnik na łamach portalu „Fronda”: „Wybucha druga wojna światowa. Mimo że miasto ma swoją Patronkę i wierną Opiekunkę, jednak w ferworze walk, konspiracji, koszmarze okupacji lud Warszawy nie pamięta o tym, nie szuka u swej Patronki pomocy. Nikt oficjalnie nie powierza Matce Bożej Łaskawej wojennych losów stolicy. Okupowana Warszawa wierzy w swój spryt, waleczność, ufność pokłada w filipinkach, butelkach z benzyną, niezawodnym orężu. Tarcza i Obrona ludu warszawskiego, sprawdzona w ciężkich chwilach stolicy, Matka Najłaskawsza, wierna Przyjaciółka warszawian nie jest wzywana. Indywidualna modlitwa grupki wiernych na Świętojańskiej to wszystko. O ile w 1920 roku całe miasto chroniło się pod płaszcz łaskawej opieki swej Patronki, o tyle w 1939 i 1944 roku o Matce Bożej nie pamiętano czy też nie chciano pamiętać, nie wzywano jej skutecznej opieki nad miastem. Nie zawierzono Tarczy i Obronie ludu warszawskiego losów stolicy i jej mieszkańców, co gorsza – nie pamiętano o zawierzeniu Powstania Warszawskiego”. A tak swoją droga dziwię się Kościołowi, że do tej pory nie został jeszcze wszczęty proces beatyfikacji księdza Ignacego Skorupki. Najwyższa ku temu pora. Za dwa lata minie sto lat od tamtego Wydarzenia.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Gdzie był ten cud?
14 sierpnia sytuacja na przedpolach Warszawy pomiędzy Radzyminem a Ossowem stawała się gorzej niż zła. Radzymin padł, a w dodatku sowietom udało się przełamać pierścień obronny nieco dalej na południe pod Ossowem. Polska 8. Dywizja Piechoty złamała szyk i zwiała z pola walki. Uchodzili na sam widok zbliżających się Kozaków, choć ci „okazali się tylko niegroźnym stadem wołów”. Zapytani gdzie uciekają nic nie odpowiadali, oglądając się tylko trwożnie za siebie. Bolszewii brakowało tylko 20 km do stolicy. Większość zagranicznych dyplomatów opuściła miasto. Pozostał tylko nuncjusz papieski. Komuniści i stosunkowo liczni robotnicy organizowali zebrania oraz akty sabotażu. Generałowie Haller i Rozwadowski byli tak przerażeni, że kazali strzelać z karabinów maszynowych do uchodzących z pola walki żołnierzy. Chwilowo pomogło.
I wtedy w przeddzień Święta Wniebowzięcia kościoły wypełniły się wiernymi, którzy wznosili do Matki Boskiej modły o ratunek
-– pisze historyk Jan Zamoyski i nie tylko on w swojej książce „Warszawa 1920”.
Według członka Misji Międzysojuszniczej, barona D’Abernona, „procesje były tak liczne, że uniemożliwiły mu przejazd przez miasto”. W obliczu nadciągającego nieszczęścia modlono się dosłownie wszędzie, nie tylko w kościołach, które nie mogły pomieścić wszystkich wiernych, choć otwarte były całą dobę.
Od Starówki, siedziby Matki Bożej Łaskawej – Patronki Warszawy, aż do kościoła Świętego Krzyża tłum trwał na modlitwie, dzień i noc wzywając pomocy swojej Patronki i Królowej
—przypomina ksiądz dr Józef Maria Bartnik SJ.
„Przed figurą Najświętszej Panny znajdującej sie na otwartej przestrzeni Krakowskiego Przedmieścia czuwano i modlono się bez przerwy. Przypominano Łaskawej Patronce Stolicy, że już raz złamała strzały Bożego gniewu i uratowała Warszawę przed czarną zarazą (epidemia cholery). Błagano, by zechciała uratować swój lud i swoje królestwo. Błagano, by zechciała zdusić czerwoną zarazę i zapobiegła rozniesieniu się krwawego bolszewickiego terroru, nie tylko w naszej Ojczyźnie, ale i w Europie. Modliła się Warszawa, modliła cała Polska. Na Jasnej Górze Episkopat wraz z tysiącami wiernych śle błagania do Królowej Polski. Nie ma świątyni, w której by nie odprawiano wielogodzinnych nabożeństw błagalnych, a wszystko w atmosferze zawierzenia losów bolszewicko-polskiej wojny naszej Pani i Królowej. I wtedy stał się cud. Do 221 ochotniczego pułku „Dzieci Warszawy” trzymającego odcinek pod Ossowem przychodzi ksiądz Ignacy Skorupka. Wokół niego żołnierze. Praktycznie same dzieci. Harcerze, gimnazjaliści, patriotyczna młodzież. 15 sierpnia sowieci przypuścili na pozycje 221 pułku huraganowy szturm. Kardynał Aleksander Kakowski tak mówił o tamtym dniu: „W bitwie pod Ossowem młodociany żołnierz nie wytrzymał ataku i zaczął się cofać. Cofali się oficerowie i dowódca pułku. Wtedy ks. Skorupka zebrał koło siebie kilkunastu chłopców i z nimi poszedł naprzód. Widząc cofającego się dowódcę pułku, krzyknął do niego: ‚Panie pułkowniku, naprzód!’ ‚A ksiądz?, zapytał pułkownik. ‚Panie pułkowniku, za mną!’. ‚Chłopcy za mną!’. Poszli naprzód. Wielu poległo; padł rażony granatem i ks. Skorupka”. W wojsko wstąpił nowy duch. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Na najbardziej newralgicznych odcinkach od Ossowa po Radzymin żołnierze zaczęli nagle bić się jak lwy. Bolszewicy brali nogi za pas i z krzykiem uciekali na wschód. Zatrzymywali się dopiero pod Wyszkowem opowiadając z przerażeniem , że „widzieli księdza w komży i z krzyżem w ręku, a nad nim Matkę Boską”.
Jakżeż mogli strzelać do Matki Boskiej, która szła przeciwko nim
— mówi kardynał Kakowski.
Z kolei inni świadkowie wspominają, że „Matka Boża, otoczona światłością, była doskonale widoczna na tle nocnego jeszcze nieba! Bolszewicy na ten widok uciekali w skrajnym przerażeniu, opuszczając ziemię radzymińską”.
Matka Łaskawa (…) – przypomina ksiądz dr Bartnik - ukazuje się odziana w szeroki, rozwiany płaszcz, którym osłania stolicę. Zjawia sie w otoczeniu husarii, polskiego zwycięskiego wojska, które pod Wiedniem z hasłem „W imię Maryi” rozegnało pogańskie watahy. Matka Boża trzyma w swych dłoniach jakby tarcze, którymi osłania miasto Jej pieczy powierzone. I to był ten Cud.
Niestety w późniejszym okresie zwanym międzywojennym bardziej gloryfikowano marszałka Piłsudskiego niż dziękowano Matce Bożej za wstawiennictwo w odniesionej wiktorii. O żadnym cudzie nie mogło być mowy. Choć sam marszałek przyznał w rozmowie z kard. Kakowskim : „Eminencjo, ja sam nie wiem, jak myśmy te wojnę wygrali”. W pięknych, acz trochę gorzkich słowach wypowiada się o tym ks. dr Bartnik na łamach portalu „Fronda”: „Wybucha druga wojna światowa. Mimo że miasto ma swoją Patronkę i wierną Opiekunkę, jednak w ferworze walk, konspiracji, koszmarze okupacji lud Warszawy nie pamięta o tym, nie szuka u swej Patronki pomocy. Nikt oficjalnie nie powierza Matce Bożej Łaskawej wojennych losów stolicy. Okupowana Warszawa wierzy w swój spryt, waleczność, ufność pokłada w filipinkach, butelkach z benzyną, niezawodnym orężu. Tarcza i Obrona ludu warszawskiego, sprawdzona w ciężkich chwilach stolicy, Matka Najłaskawsza, wierna Przyjaciółka warszawian nie jest wzywana. Indywidualna modlitwa grupki wiernych na Świętojańskiej to wszystko. O ile w 1920 roku całe miasto chroniło się pod płaszcz łaskawej opieki swej Patronki, o tyle w 1939 i 1944 roku o Matce Bożej nie pamiętano czy też nie chciano pamiętać, nie wzywano jej skutecznej opieki nad miastem. Nie zawierzono Tarczy i Obronie ludu warszawskiego losów stolicy i jej mieszkańców, co gorsza – nie pamiętano o zawierzeniu Powstania Warszawskiego”. A tak swoją droga dziwię się Kościołowi, że do tej pory nie został jeszcze wszczęty proces beatyfikacji księdza Ignacego Skorupki. Najwyższa ku temu pora. Za dwa lata minie sto lat od tamtego Wydarzenia.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/353457-gdzie-byl-ten-cud-krotkie-rozwazania-o-bitwie-warszawskiej-dzien-po-rocznicy?strona=2