Cztery, czy pięć dni przed zakończeniem powstania zachorowałem na gruźlicę. Leżałem chory w domu, ojciec wrócił ze Starego Miasta kanałami. Był bardzo pokrwawiony i dochodził do zdrowia. Kiedy czołgi wjechały w Aleję Wojska Polskiego, mimo że miałem wysoką gorączkę, ojciec zmusił mnie, żebym wyszedł z domu. Rowami strzeleckimi dostaliśmy się do kościoła św. Stanisława Kostki. Tam ojciec mnie pożegnał i powiedział, że jeżeli przeżyję obóz, mam wrócić do Polski dopiero, kiedy będzie niepodległa. Kazał mi się zgłosić do wuja, który pracował w ambasadzie w Londynie
— mówi powstaniec warszawski , architekt, syn prezydenta okupowanej Warszawy prof. Julian E. Kulski w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Jak pan wspomina pierwszy dzień Powstania Warszawskiego? Jak to wszystko się zaczęło?
Julian E. Kulski: Trudno zapomnieć ten dzień, miałem zaledwie 15 lat. Byłem w grupie sześciu powstańców, którzy rozpoczęli powstanie na Żoliborzu. Byliśmy członkami Kedywu, zajmowaliśmy się bronią. O drugiej popołudniu przenosiliśmy broń w workach przez ulicy Krasińskiego, koło ulicy Suzina. Niemcy jechali autem, zobaczyli nas, zaczęli strzelać, zostałem pierwszy raz raniony. Wskoczyłem do bramy i tam mnie opatrzono. Potem walczyłem w „Kampinosie”.
Co było najtrudniejsze podczas walk powstańczych?
Walki w Oplu, w najbardziej wysuniętym punkcie powstańczym, w hali, która nadal stoi. Mam nadzieję, że nie zostanie zburzona, bo chcą robić film o powstaniu. Ciężkie chwile przeżywaliśmy również podczas ataku na Dworzec Gdański.
Atak skończył się masakrą powstańców. Brali w nim udział również żołnierze AK porucznika Adolfa Pilcha „Góry”, „Doliny”, którzy przybyli do Warszawy z Puszczy Nalibockiej, z terenów obecnej Białorusi.
Poszli pierwszego dnia do walki. Wykrwawili się, nie potrafili walczyć w mieście.
Jak zachowywała się ludność w czasie Powstania Warszawskiego?
Doskonale. Byliśmy traktowani jak bohaterowie. Po bombardowaniach i miesiącu walk entuzjazm był mniejszy, ale warszawiacy cały czas nam pomagali. Nazywaliśmy naszą dzielnicę Republiką Żoliborską.
Przyszła jednak kapitulacja powstania.
Cztery, czy pięć dni przed zakończeniem powstania zachorowałem na gruźlicę. Leżałem chory w domu, ojciec wrócił ze Starego Miasta kanałami. Był bardzo pokrwawiony i dochodził do zdrowia. Kiedy czołgi wjechały w Aleję Wojska Polskiego, mimo że miałem wysoką gorączkę, ojciec zmusił mnie, żebym wyszedł z domu. Rowami strzeleckimi dostaliśmy się do kościoła św. Stanisława Kostki. Tam ojciec mnie pożegnał i powiedział, że jeżeli przeżyję obóz, mam wrócić do Polski dopiero, kiedy będzie niepodległa. Kazał mi się zgłosić do wuja, który pracował w ambasadzie w Londynie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Cztery, czy pięć dni przed zakończeniem powstania zachorowałem na gruźlicę. Leżałem chory w domu, ojciec wrócił ze Starego Miasta kanałami. Był bardzo pokrwawiony i dochodził do zdrowia. Kiedy czołgi wjechały w Aleję Wojska Polskiego, mimo że miałem wysoką gorączkę, ojciec zmusił mnie, żebym wyszedł z domu. Rowami strzeleckimi dostaliśmy się do kościoła św. Stanisława Kostki. Tam ojciec mnie pożegnał i powiedział, że jeżeli przeżyję obóz, mam wrócić do Polski dopiero, kiedy będzie niepodległa. Kazał mi się zgłosić do wuja, który pracował w ambasadzie w Londynie
— mówi powstaniec warszawski , architekt, syn prezydenta okupowanej Warszawy prof. Julian E. Kulski w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Jak pan wspomina pierwszy dzień Powstania Warszawskiego? Jak to wszystko się zaczęło?
Julian E. Kulski: Trudno zapomnieć ten dzień, miałem zaledwie 15 lat. Byłem w grupie sześciu powstańców, którzy rozpoczęli powstanie na Żoliborzu. Byliśmy członkami Kedywu, zajmowaliśmy się bronią. O drugiej popołudniu przenosiliśmy broń w workach przez ulicy Krasińskiego, koło ulicy Suzina. Niemcy jechali autem, zobaczyli nas, zaczęli strzelać, zostałem pierwszy raz raniony. Wskoczyłem do bramy i tam mnie opatrzono. Potem walczyłem w „Kampinosie”.
Co było najtrudniejsze podczas walk powstańczych?
Walki w Oplu, w najbardziej wysuniętym punkcie powstańczym, w hali, która nadal stoi. Mam nadzieję, że nie zostanie zburzona, bo chcą robić film o powstaniu. Ciężkie chwile przeżywaliśmy również podczas ataku na Dworzec Gdański.
Atak skończył się masakrą powstańców. Brali w nim udział również żołnierze AK porucznika Adolfa Pilcha „Góry”, „Doliny”, którzy przybyli do Warszawy z Puszczy Nalibockiej, z terenów obecnej Białorusi.
Poszli pierwszego dnia do walki. Wykrwawili się, nie potrafili walczyć w mieście.
Jak zachowywała się ludność w czasie Powstania Warszawskiego?
Doskonale. Byliśmy traktowani jak bohaterowie. Po bombardowaniach i miesiącu walk entuzjazm był mniejszy, ale warszawiacy cały czas nam pomagali. Nazywaliśmy naszą dzielnicę Republiką Żoliborską.
Przyszła jednak kapitulacja powstania.
Cztery, czy pięć dni przed zakończeniem powstania zachorowałem na gruźlicę. Leżałem chory w domu, ojciec wrócił ze Starego Miasta kanałami. Był bardzo pokrwawiony i dochodził do zdrowia. Kiedy czołgi wjechały w Aleję Wojska Polskiego, mimo że miałem wysoką gorączkę, ojciec zmusił mnie, żebym wyszedł z domu. Rowami strzeleckimi dostaliśmy się do kościoła św. Stanisława Kostki. Tam ojciec mnie pożegnał i powiedział, że jeżeli przeżyję obóz, mam wrócić do Polski dopiero, kiedy będzie niepodległa. Kazał mi się zgłosić do wuja, który pracował w ambasadzie w Londynie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/351317-nasz-wywiad-kulski-trudno-zapomniec-1-sierpnia-44-bylem-w-grupie-szesciu-powstancow-ktorzy-rozpoczeli-powstanie-na-zoliborzu