Czytając książkę Luizy Łuniewskiej „szukając Inki” przez myśl mi nie przeszło, że będę musiał jej bronić przed oskarżeniami o to, że szkaluje bohaterkę podziemia i jest… antypolska. Naprawdę coś złego się z nami dzieje.
To prawda, autorka nie wywodzi się ze środowiska prawicy. Tym niemniej napisała barwną opowieść o dziewczynie, do której czuje sympatię. Że językiem, gdzie nie ma narodowo-katolickich rytualnych formułek? Naprawdę chcecie, żeby polskich bohaterów czciło jedynie 20 procent, dla których taki język jest strawny. Nawet daleko nie wszyscy wyborcy prawicy się nim posługują.
Historyk zatrudniony w IPN Piotr Szubarczyk wytoczył przeciw książce ciężkie działa, ale głównie w sferze demaskowania biografii autorki, która pracowała kiedyś w „Newsweeku”, więc jest nie nasza. A jakie są dwa najpoważniejsze zarzuty? Po pierwsze Łuniewska powątpiewa w sławny gryps do babci, który często jest przywoływany, gdy relacjonuje się mit „Inki”. Tymczasem ona podeszła do sprawy jak rasowy historyk dowodząc, że treść grypsu nie jest pewna. Historia jako nauka ma to do siebie, że fakty czasem zderzają się z mitami.
Po drugie przytoczyła opowieść o „Ince” podkradającej wódkę na weselu. W warunkach wojennego rozluźnienia obyczaju, o czym wie każdy, kto się historią interesuje jako opowieścią prawdziwą. Przypomina się opowieść o Panu Bogu, który powiedział do religijnego malarza Jana Styki: Ty mnie nie maluj na kolanach, ty mnie maluj dobrze.
Są i inne spory o fakty. Pan Szubarczyk nie może się pogodzić z supozycją, że „Inka” mogła mieć domieszkę krwi ukraińskiej. Jeśli historyk zna alternatywną wersję zdarzeń, niech ją przytacza, polemizuje. Na tym polega żywa natura historii. Ale uderzanie w ton: ratunku, książka antypolska, to czysta groteska.
Dla porządku po prawej stronie pojawili się też obrońcy książki, choćby scenarzysta i dziennikarz Paweł Tomczyk na Blogpublice.
Sama autorka twierdzi, że zaraz po wydaniu książki sam Szubarczyk książki jej gratulował. Potem jednak uznał ją za konkurentkę, bo sam zajmuje się tematem.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czytając książkę Luizy Łuniewskiej „szukając Inki” przez myśl mi nie przeszło, że będę musiał jej bronić przed oskarżeniami o to, że szkaluje bohaterkę podziemia i jest… antypolska. Naprawdę coś złego się z nami dzieje.
To prawda, autorka nie wywodzi się ze środowiska prawicy. Tym niemniej napisała barwną opowieść o dziewczynie, do której czuje sympatię. Że językiem, gdzie nie ma narodowo-katolickich rytualnych formułek? Naprawdę chcecie, żeby polskich bohaterów czciło jedynie 20 procent, dla których taki język jest strawny. Nawet daleko nie wszyscy wyborcy prawicy się nim posługują.
Historyk zatrudniony w IPN Piotr Szubarczyk wytoczył przeciw książce ciężkie działa, ale głównie w sferze demaskowania biografii autorki, która pracowała kiedyś w „Newsweeku”, więc jest nie nasza. A jakie są dwa najpoważniejsze zarzuty? Po pierwsze Łuniewska powątpiewa w sławny gryps do babci, który często jest przywoływany, gdy relacjonuje się mit „Inki”. Tymczasem ona podeszła do sprawy jak rasowy historyk dowodząc, że treść grypsu nie jest pewna. Historia jako nauka ma to do siebie, że fakty czasem zderzają się z mitami.
Po drugie przytoczyła opowieść o „Ince” podkradającej wódkę na weselu. W warunkach wojennego rozluźnienia obyczaju, o czym wie każdy, kto się historią interesuje jako opowieścią prawdziwą. Przypomina się opowieść o Panu Bogu, który powiedział do religijnego malarza Jana Styki: Ty mnie nie maluj na kolanach, ty mnie maluj dobrze.
Są i inne spory o fakty. Pan Szubarczyk nie może się pogodzić z supozycją, że „Inka” mogła mieć domieszkę krwi ukraińskiej. Jeśli historyk zna alternatywną wersję zdarzeń, niech ją przytacza, polemizuje. Na tym polega żywa natura historii. Ale uderzanie w ton: ratunku, książka antypolska, to czysta groteska.
Dla porządku po prawej stronie pojawili się też obrońcy książki, choćby scenarzysta i dziennikarz Paweł Tomczyk na Blogpublice.
Sama autorka twierdzi, że zaraz po wydaniu książki sam Szubarczyk książki jej gratulował. Potem jednak uznał ją za konkurentkę, bo sam zajmuje się tematem.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/310214-opamietajcie-sie-szukajac-inki-to-zywy-reportaz-historyczny-a-nie-szkalowanie-bohaterki-podziemia