Przejdźmy do dnia dzisiejszego i Pana funkcji. W jakim stanie przejmuje pan Instytut Pamięci Narodowej?
Moja wiedza jest oczywiście oparta w dużej mierze na obserwacjach kogoś, kto pracuje w IPN na szczeblu oddziału regionalnego. O tym, co dzieje się w instytucie zacząłem się także dowiadywać od kolegów z innych oddziałów w momencie, gdy stałem się kandydatem na stanowisko prezesa. Największym problemem, ale także oczywiście wyzwaniem jest według mnie kwestia poukładania relacji międzyludzkich, zażegnania pewnych konfliktów i uspokojenia atmosfery wewnętrznej. Dobiegają mnie głosy, że to, co jest największym potencjałem instytutu, jego pionów merytorycznych, czyli ludzie i ich aktywność gdzieś zostało stłumione i wyhamowane przez urzędniczo - korporacyjne regulacje. W instytucie naukowym, badawczym, na który z drugiej strony nałożona jest pewna misja coś takiego nie powinno mieć miejsca.
Mówi Pan, że sfera naukowa będzie w IPN wiodąca, mam wrażenie, że dokładnie takie było założenie każdego kolejnego prezesa.
To jest oczywiste, tylko ten potencjał trzeba jeszcze bardziej wykorzystać. Myślę, że to uda mi się zrobić. Niezwykle ważne jest także przełożenie kwestii naukowych na edukację. Doskonale wiemy, że powstaje wiele książek, które odkrywają niezwykłe rzeczy, a pozostają tylko w obiegu naukowym, zamkniętym. Ja chcę te rzeczy popularyzować.
To bardzo ambitny cel, ale jak go zrealizować?
Myślę, że to nie jest trudna sprawa. Książki są oczywiście obszerne, zawierają wiedzę, którą nie każdy jest w stanie przyswoić, ale można próbować opowiedzieć tę treść w innej formie, choćby artykułu prasowego. Takie publikacje miałyby popularyzować temat, a chętni większej dawki wiedzy sięgaliby po pozycję źródłową. Przed pięciu laty IPN współpracował z kilkunastoma tytułami prasowymi, we współpracy z nimi ukazywały się dodatki historyczne. Z tego co wiem, to zostało znacznie ograniczone, powrót do tego mógłby być pierwszym krokiem do zaszczepiania historii. Rocznice wybuchu Powstania Warszawskiego, II Wojny Światowej czy wprowadzenia stanu wojennego to są te momenty, gdy zainteresowanie wydarzeniami historycznymi w naturalny sposób się zwiększa. Należy to wykorzystać i instytut musi w tym uczestniczyć.
A jak ma wyglądać współpraca ze szkołami?
To już trwa i chcę to rozwijać. Historycy IPN są autorami tek edukacyjnych i scenariuszy lekcji. Tak, by nauczyciele mogli z tego korzystać i mieli właściwie gotowe zagadnienia do wykorzystania w szkołach.
Wrócę jeszcze na koniec do pańskiego przemówienia w Sejmie. Wspomniał pan „Inkę”, która staje się wzorem dla uczniów i jej słowa, że „zachowała się jak trzeba”. Mówił Pan, że takiej postawy Polsce teraz bardzo potrzeba. Jak to rozumieć? Czy to pańska diagnoza tego, jacy teraz jesteśmy jako Naród?
W pewnej części tak. Ktoś mnie ostatnio zagadnął w kwestii „Solidarności”. Usłyszałem, że zniszczyliśmy, my Polacy, mit „S”, bo zbrukaliśmy autorytety tego czasu. Ja odpowiedziałem, że te autorytety same się zniszczyły. Nie odnosi się to konkretnie tylko do dnia dzisiejszego, tylko do całego ostatniego ćwierćwiecza. Problem polega na tym, że III RP nie budowano na państwotwórczym fundamencie, opartym o wartości. Już w latach 90-tych słyszeliśmy często, że kwestie moralne nie mają znaczenia, że „pierwszy milion trzeba ukraść”. W tym momencie należy przywołać znów fenomen Żołnierzy Wyklętych. Młodzież szukała ideałów i nie znalazła ich w pokoleniu ludzi „Solidarności”. To dramat, bo stało się tak z powodu mniejszości, ale na tyle głośnej i znaczącej później w życiu publiczny która te ideały odrzuciła i poszła na skróty. Pokolenie Wyklętych pokazało wierność ponad wszystko, za swoje ideały zapłaciło życiem. A „zachowania się jak trzeba” potrzeba nam zawsze. Nie tylko nam, naszym następcom także.
Rozmawiał Marcin Wikło
ZOBACZ TAKŻE: Kandydat na prezesa IPN w Muzeum Żołnierzy Wyklętych. „Prawda zwyciężyła”. ZOBACZ ZDJĘCIA
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Przejdźmy do dnia dzisiejszego i Pana funkcji. W jakim stanie przejmuje pan Instytut Pamięci Narodowej?
Moja wiedza jest oczywiście oparta w dużej mierze na obserwacjach kogoś, kto pracuje w IPN na szczeblu oddziału regionalnego. O tym, co dzieje się w instytucie zacząłem się także dowiadywać od kolegów z innych oddziałów w momencie, gdy stałem się kandydatem na stanowisko prezesa. Największym problemem, ale także oczywiście wyzwaniem jest według mnie kwestia poukładania relacji międzyludzkich, zażegnania pewnych konfliktów i uspokojenia atmosfery wewnętrznej. Dobiegają mnie głosy, że to, co jest największym potencjałem instytutu, jego pionów merytorycznych, czyli ludzie i ich aktywność gdzieś zostało stłumione i wyhamowane przez urzędniczo - korporacyjne regulacje. W instytucie naukowym, badawczym, na który z drugiej strony nałożona jest pewna misja coś takiego nie powinno mieć miejsca.
Mówi Pan, że sfera naukowa będzie w IPN wiodąca, mam wrażenie, że dokładnie takie było założenie każdego kolejnego prezesa.
To jest oczywiste, tylko ten potencjał trzeba jeszcze bardziej wykorzystać. Myślę, że to uda mi się zrobić. Niezwykle ważne jest także przełożenie kwestii naukowych na edukację. Doskonale wiemy, że powstaje wiele książek, które odkrywają niezwykłe rzeczy, a pozostają tylko w obiegu naukowym, zamkniętym. Ja chcę te rzeczy popularyzować.
To bardzo ambitny cel, ale jak go zrealizować?
Myślę, że to nie jest trudna sprawa. Książki są oczywiście obszerne, zawierają wiedzę, którą nie każdy jest w stanie przyswoić, ale można próbować opowiedzieć tę treść w innej formie, choćby artykułu prasowego. Takie publikacje miałyby popularyzować temat, a chętni większej dawki wiedzy sięgaliby po pozycję źródłową. Przed pięciu laty IPN współpracował z kilkunastoma tytułami prasowymi, we współpracy z nimi ukazywały się dodatki historyczne. Z tego co wiem, to zostało znacznie ograniczone, powrót do tego mógłby być pierwszym krokiem do zaszczepiania historii. Rocznice wybuchu Powstania Warszawskiego, II Wojny Światowej czy wprowadzenia stanu wojennego to są te momenty, gdy zainteresowanie wydarzeniami historycznymi w naturalny sposób się zwiększa. Należy to wykorzystać i instytut musi w tym uczestniczyć.
A jak ma wyglądać współpraca ze szkołami?
To już trwa i chcę to rozwijać. Historycy IPN są autorami tek edukacyjnych i scenariuszy lekcji. Tak, by nauczyciele mogli z tego korzystać i mieli właściwie gotowe zagadnienia do wykorzystania w szkołach.
Wrócę jeszcze na koniec do pańskiego przemówienia w Sejmie. Wspomniał pan „Inkę”, która staje się wzorem dla uczniów i jej słowa, że „zachowała się jak trzeba”. Mówił Pan, że takiej postawy Polsce teraz bardzo potrzeba. Jak to rozumieć? Czy to pańska diagnoza tego, jacy teraz jesteśmy jako Naród?
W pewnej części tak. Ktoś mnie ostatnio zagadnął w kwestii „Solidarności”. Usłyszałem, że zniszczyliśmy, my Polacy, mit „S”, bo zbrukaliśmy autorytety tego czasu. Ja odpowiedziałem, że te autorytety same się zniszczyły. Nie odnosi się to konkretnie tylko do dnia dzisiejszego, tylko do całego ostatniego ćwierćwiecza. Problem polega na tym, że III RP nie budowano na państwotwórczym fundamencie, opartym o wartości. Już w latach 90-tych słyszeliśmy często, że kwestie moralne nie mają znaczenia, że „pierwszy milion trzeba ukraść”. W tym momencie należy przywołać znów fenomen Żołnierzy Wyklętych. Młodzież szukała ideałów i nie znalazła ich w pokoleniu ludzi „Solidarności”. To dramat, bo stało się tak z powodu mniejszości, ale na tyle głośnej i znaczącej później w życiu publiczny która te ideały odrzuciła i poszła na skróty. Pokolenie Wyklętych pokazało wierność ponad wszystko, za swoje ideały zapłaciło życiem. A „zachowania się jak trzeba” potrzeba nam zawsze. Nie tylko nam, naszym następcom także.
Rozmawiał Marcin Wikło
ZOBACZ TAKŻE: Kandydat na prezesa IPN w Muzeum Żołnierzy Wyklętych. „Prawda zwyciężyła”. ZOBACZ ZDJĘCIA
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/301792-tylko-u-nas-pierwszy-wywiad-prezesa-ipn-dr-szarek-polska-ma-wyjatkowa-historie-my-naprawde-mamy-co-pokazac?strona=2